Program został nadany w ubiegły piątek. Przypomnijmy, „Top Gear” został zdjęty z ramówki BBC po 13 latach wyświetlania po tym, jak Jeremy Clarkson uderzył podczas kręcenia jednego z odcinków producenta, Osina Tymona. Wyczyny trzech Brytyjczyków przyciągały przed ekrany telewizorów prawdziwe tłumy, a program każdego roku przynosił stacji BBC kilkadziesiąt milionów funtów dochodu. Prowadzący „Top Gear” rywalizowali między sobą, brali udział w szaleńczych motoryzacyjnych wyprawach, testowali i rozbijali modele samochodów z całego świata. Trzeba przyznać, że ich metody prowadzenia totalnej destrukcji niejednokrotnie zaskakiwały, a sami pomysłodawcy wykazywali się nieograniczoną wyobraźnią. Auta zrzucano z wysokości, taranowano, wrzucano do rzeki, do morza, wysadzano materiałami wybuchowymi, wjeżdżano nimi pod pociągi, a nawet podczepiano do rakiet balistycznych, które potem - oczywiście - detonowano. Dodajmy, że każdy z prowadzących ma inny sposób bycia, a we trzech panowie idealnie się uzupełniają. To wszystko sprawiło, że „Top Gear” stał się programem kultowym i wszystko wskazuje, że jego kontynuacja - „The Grand Tour” - też będzie taka.
W znanym klimacie
W pierwszym odcinku nowego serialu widzowie mogli bowiem oglądać sprawdzone i lubiane rozwiązania. Do programu zaproszono celebrytów, do dyspozycji prowadzących był wyścigowy tor, były wyścigi na czas, topowe samochody (Porsche 918 Spyder, Ferrari LaFerrari, McLaren P1), niewybredny język i spora dawka humoru. Na otwierającą scenę w klimatach ostatniego „Mad Maxa”, wydano 11 milionów dolarów. Mówi się, że Amazon, który nadaje „The Grand Tour”, zainwestował w program 250 milionów dolarów. Jeśli kolejne odcinki będą stać na podobnym poziomie, pieniądze zapewne szybko się zwrócą.