Wystarczy rzut oka na klasyfikację generalną, by przekonać się, że czeka nas niezwykle emocjonujący finisz sezonu. Najwięcej uwagi, co zrozumiałe, towarzyszy walce o mistrzowską koronę.
Jeszcze nie tak dawno Bartosz Zmarzlik tracił do Tai’a Woffindena aż 29 punktów. W ostatnich czterech rundach Polak spisywał się jednak lepiej od Brytyjczyka i zniwelował stratę do 9 oczek.
- Kiepsko startowałem. Jestem jednak tylko człowiekiem, a nie robotem. Czasami budzisz się rano i po prostu tego nie czujesz - tłumaczył powody słabszej postawy „Woffy”.
Ostatni mecz ligowy w Polsce pokazał jednak - co nie jest dobrą wiadomością dla Zmarzlika - że Brytyjczyk zaczyna wracać do dyspozycji sprzed miesięcy. W domowym starciu z Włókniarzem Częstochowa znów był bardzo szybki i zdobył dla Sparty Wrocław 11 punktów oraz 2 bonusy (3, 3, 2*, 1*, 2).
O ile Woffinden zdaje się wracać do wysokiej dyspozycji, o tyle Zmarzlik od dłuższego czasu zachwyca wyśmienitą formą (w pierwszym meczu finałowym przeciwko Unii Leszno dowiózł do mety 13 oczek). W tym tygodniu gorzowianin trenował w Pile. Najwyraźniej uznał, że tamtejsza nawierzchnia przypomina tę w Teterow.