https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Złap się za portfel, potem za guzik

Katarzyna Pietraszak
Do mieszkania dostaje się niezauważony. W kilkanaście sekund dociera do swojej ofiary. Równie szybko ją zabija. Nie bez powodów mówią o nim: szybki i cichy zabójca.

Do mieszkania dostaje się niezauważony. W kilkanaście sekund dociera do swojej ofiary. Równie szybko ją zabija. Nie bez powodów mówią o nim: szybki i cichy zabójca.

<!** Image 2 align=right alt="Image 107268" sub="Wizyta kominiarza w domu to dla wielu ostateczność. Bo za czyszczenie komina i przegląd całej instalacji trzeba słono zapłacić - od 150 do 300 zł. Oszczędzamy i zwlekamy. Tymczasem co roku w okresie grzewczym dochodzi do tysięcy zaczadzeń, w tym kilkudziesięciu ze skutkiem śmiertelnym. / Fot. Radosław Sałaciński">Czad - to o nim mowa. Czarna seria ludzkich tragedii z jego udziałem w roli głównej trwa. Od początku zimy o jego obecności w domach słyszymy prawie codziennie.

Zatkana wentylacja?

Elbląg. Kilka dni przed świętami rodzice 4-letnich trojaczków oddają dzieci pod opiekę dziadków. Na jedną noc. Rano, gdy przychodzą po dziewczynki, dwie z nich nie żyją. Nie oddycha też babcia. 4-letnia Łucja trafia do szpitala, do komory hiperbarycznej. Akcja ratownicza nie pomaga. Przy życiu zostaje 51-letni dziadek. Jako prawdopodobną przyczynę śmierci podaje się zaczadzenie. Podejrzewa się , że były zatkane kratki wentylacyjne.

Z piecyka gazowego

Kolejne ofiary cichego zabójcy to małżeństwo z Pawłowic na Śląsku. 81-letni mężczyzna i o rok młodsza od niego żona nie mieli szans. Podobnie jak 16-letnia dziewczyna z Olsztyna, która śmiertelnie zatruła się czadem ulatniającym się najprawdopodobniej z zamontowanego w łazience piecyka gazowego. Dwóch innych osób będących w mieszkaniu czad nie zdążył dopaść. Zostały lekko podtrute.

<!** reklama>Z macek cichego zabójcy zdążyły się wyrwać 38-letnia mieszkanka Strzelna i dwie dziewczynki - 15 i 14 lat. Wszystkie miały typowe objawy - bóle głowy, nudności i wymioty. Przypuszczalnie podtruły się czadem wydostającym się z pieca kaflowego.

Grudziądz. Czy 13-letni Michał to kolejna ofiara czadu? Kilka dni temu wieczorem chłopiec wszedł do wanny. Kąpał się. Długo nie wychodził z łazienki. Gdy wszedł do niej ojciec, chłopiec umierał. Mężczyzna reanimował syna, potem jeszcze ratowało go pogotowie. Niestety...

<!** Image 3 align=left alt="Image 107268" sub="Elektroniczne czujniki dymu i czadu ostrzegają przed niebezpieczeństwem / Fot. Tadeusz Pawłowski">- Podejrzewamy, że chłopiec zatruł się tlenkiem węgla - prokurator Halina Ciżmowska-Klimek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Grudziądzu dziś nie przesądza, czy rzeczywiście to czad z podgrzewacza wody zabił Michała. Wiele jednak na to wskazuje. - Czekamy na ekspertyzę stanu technicznego termy. Ona da nam odpowiedź.

W tym sezonie to pierwszy w Grudziądzu tego typu przypadek. Ale w ogóle niejedyny.

- Zawsze jestem wstrząśnięty takimi tragediami - mówi Marian Dąbrowski, kominiarz z 48-letnim stażem. Po nagłośnieniu w mediach śmiertelnych wypadków ludzie dzwonią do niego częściej niż zwykle. Są przerażeni, proszą, aby wyczyścił ich komin, obejrzał wszystkie instalacje, sprawdził, czy wszystko jest w porządku. Zainteresowanie tego rodzaju usługami słabnie po kilku dniach. Do czasu, gdy pojawi się kolejna informacja o ofiarch czadu.

- Ludzie szybko zapominają o takich tragediach, zwłaszcza gdy te ich bezpośrednio nie dotyczą. Żyją ze świadomością, że ich nic złego nie spotka, tak jakby mieli rozpostarty nad sobą parasol ochronny - Marian Dąbrowski przypomina ubiegłoroczny wybuch w Bydgoszczy. Gdy na jednym z osiedli eksplodował kocioł centralnego ogrzewania i rozsadził dom, w okolicznych budynkach długo panował strach. Ludzie wzywali techników do swoich instalacji. Niektórzy nigdy wcześniej nie zlecali przeglądów instalacji, co jest obowiązkiem właściciela domu.

Dąbrowski mógłby sypać jak z rękawa przykładami na to, że „nas problem nie dotyczy, ale do czasu” czy „mądry Polak po szkodzie”. Właśnie wrócił od lokatorki kamienicy w bydgoskim Śródmieściu. Kobietę wezwała go, bo nie mogła rozpalić węgla w piecu (od lat nie zapraszała do domu kominiarza). Wcześniej, gdy nie radziła sobie ze starym kaflowym piecem, pomagał jej sąsiad amator, ale ten w końcu też rozłożył ręce. Kominiarz postawił diagnozę: trzeba rozebrać komin i postawić nowy, bo stary jest cały w sadzy. Gdy oznajmiał to kobiecie, ta nie wierzyła. Jak i w to, że powinna dziękować Bogu za to, iż nie udało się jej rozpalić węgla.

Sadza w kominie

- Temperatura zapłonu takiej smoły w kominie wynosi 360 stopni Celsjusza, palenia - 1200. Jaki materiał to wytrzyma? To cud, że mazista sadza, który wypełniała komin, nie zapaliła się, nie rozsadziła komina, a dym nie wykończył lokatorów kamienicy - Marian Dąbrowski wciąż tłumaczy ludziom, że nie czyszcząc kominów, sami na siebie wydają wyrok. - Gdy komin jest zapchany, tlenek węgla nie ma dokąd ujść. Więc wchodzi do mieszkania. I morduje, niepostrzeżenie.

Najgorsza zmora

Tlenek węgla to gaz powstający w wyniku niepełnego spalania węgla i substancji, które w swoim składzie mają węgiel. Jest tym groźniejszy, że nie ma zapachu, smaku, barwy. Nie szczypie nas w oczy i nie dusi w gardle. Do organizmu dostaje się niepostrzeżenie - zostaje wchłaniany przez oddychanie. Gdy jest już w naszych płucach, wiąże się w nich z hemoglobiną, uniemożliwiając jej przenoszenie tlenu. Nasz organizm przez to staje się niedotleniony. Uszkodzeniu ulegają najbardziej wrażliwe na niedotlenienie organy - układ nerwowy i naczyniowy. Po kilku minutach przebywania w pomieszczeniach, w którym stężenia czadu wynosi ponad 70 procent, w organizmie dochodzi do nieodwracalnych zmian. Kilkanaście minut to już zgon.

<!** Image 4 align=right alt="Image 107268" sub="Spółdzielnie mieszkaniowe, instytucje i zakłady pracy pamietają o terminowych przeglądach, czyszczeniu wentylacji i systemów grzewczych. Prywatni kamienicznicy często obowiązek ten przerzucają na lokatorów, zasłaniając się wysokimi kosztami utrzymania domów. / Fot. Radosław Sałaciński">- Im większe stężenie tlenku wegla w powietrzu, tym szybsza śmierć. Czad to najgorsza zmora - Andrzej Białucha, kominiarz z Torunia setki razy tłumaczył ludziom, że sami na siebie kręcą bat, na przykład zatykając otwory wentylacyjne, zwłaszcza w łazienkach.

Bomba zegarowa

Łazienka to najmniejsze, najcieplejsze i, niestety, najsłabiej wentylowane pomieszczenie w mieszkaniu. Jeżeli jest w niej gazowy podgrzewacz wody przepływowej, trzeba być bardzo ostrożnym.

- Ludzie traktują takie podgrzewacze jak niekiedy samochody. Skoro jeżdżą, koła i progi nie odpadają, to nie ma problemu. Tymczasem jest. Wiele junkersów w naszych mieszkaniach pamięta zamierzchłe czasy. Dopiero wtedy, gdy dochodzi do tragedii, uświadamiamy sobie, że na naszej ścianie wisiała bomba zegarowa - Marian Dąbrowski uważa, że taki niesprawdzany przez gazowników podgrzewacz to wyrok dla jego użytkownika, tyle, że odroczony.

- Wystarczy, że w mieszkaniu są pozatykane otwory wentylacyjne. Nie daj Boże, na przykład w kuchni pracuje wentylator elektryczny. Wtedy w przewodzie kominowym tworzy się podciśnienie. I dramat gotowy. Spaliny są zasysane do wewnątrz. Znów nie mamy szans. Znów jakby na własne życzenie... - dodaje Dąbrowski.

Kilkadziesiąt ofiar

Co roku w Polsce w sezonie grzewczym dochodzi do kilku tysięcy zaczadzeń - w tym kilkudziesięciu ze skutkiem śmiertelnym. Ich przyczyny nie zmieniają się od lat.

- Zaniedbanie, niewiedza, ignorancja przepisów, wadliwe instalacje odprowadzania spalin - wylicza Paweł Sikora, rzecznik Stowarzyszenia „Kominy Polskie”. Ta istniejąca od dziesięciu lat organizacja, skupiająca czołowych producentów wyrobów kominowych, pod auspicjami Ministerstwa Budownictwa, szkoli i doradza. Bo nasza wiedza na temat zagrożeń w mieszkaniach wciąż jest niedostateczna. I dlatego narażamy się na utratę zdrowia czy nawet życia przebywając w pomieszczeniach z niesprawną wentylacją (ze zbytnio uszczelnionymi, zatkanymi otworami wentylacyjnymi), z nieodpowiednio działającymi urządzeniami (wadliwie zamontowanymi lub wyeksploatowanymi) oraz niedrożnymi, nieczyszczonymi kominami.

Członkowie Korporacji Kominiarzy Polskich szacują, że nawet połowa właścicieli domów bagatelizuje konieczność czyszczenia kominów. Nie dba o drożną instalację wentylacyjną. Często dlatego, że prawo nie przewiduje za to żadnych sankcji, a ponadto z powodów finansowych. „Czy pan wie, ile ono kosztuje?” - to pytanie kominiarze słyszą zawsze wtedy, gdy mówią swoim klientom o wietrzeniu i stałych wylotach wentylacyjnych.

Ciąg wsteczny

Marian Dąbrowski twierdzi, że młodym, wykształconym ludziom nie trzeba za wiele tłumaczyć, gorzej z tymi starszymi, którzy liczą każdy grosz i uważają, że „od ciepłego smrodu jeszcze nikt nie umarł, a przeciąg to by niejednego na cmentarz zaprowadził”. Dabrowski cierpliwie wyjaśnia że w mieszkaniu bez wentylacji może dojść do tzw. zjawiska ciągu wstecznego - sytuacji, w której dym zamiast wydostawać sie kominem, wraca do mieszkania, że im mniej tlenu w powietrzu, tym więcej czadu. Nie wszystkich to przekonuje. Zwłaszcza, gdy za czyszczenie komina trzeba zapłacić 150 - 300 zł.

- Na nasz widok ludzie chętniej łapią się za guziki niż za portfel. Trzymając je, życzą sobie szczęścia. Ale co to będzie za szczęście, gdy w godzinę, najwyżej dwie człowiek straci swój cały dobytek, zdrowie albo i życie? - mówi kominiarz.

Bezpieczeństwo

Elektroniczny strażnik

Coraz chętniej ufamy elektronicznym czujnikom czadu. Wykrywają one nawet niewielkie ilości tlenku węgla. Mechanizm czujnika czadu oparty jest na ogniwie elektromechanicznym. Na elektrodzie urządzenia zachodzi reakcja utleniania tlenku węgla, co powoduje przepływ prądu poprzez powstanie różnicy potencjałów. Natężenie prądu jest proporcjonalne do stężenia gazu i powoduje włączenie sygnału alarmowego już przy minimalnej obecności tlenku węgla w powietrzu. Dobry czujnik alarmuje nas dźwiękiem. Niestety, takie urządzenia nie należą do tanich. Ich ceny rynkowe rosną w sezonie zimowym, gdy o zatruciach robi sie głośno. Typowe czujniki stacjonarne kosztują około 150 - 200 złotych, przenośne - od 400 do 600 zł.

Poradnik

Jak uniknąć zatrucia, zaczadzenia, a nawet śmierci?

Najczęstszą przyczyną zatrucia czadem jest wadliwa instalacja grzewcza i wentylacyjna.

Tlenek węgla w mikroskopijnych ilościach towarzyszy nam na co dzień. Powstaje tak jak jego większy i powszechniej występujący „brat” - dwutlenek węgla, w trakcie spalania substancji organicznych, jak choćby węgla czy gazu ziemnego.

Ilość czadu powstającego w trakcie spalania zależy przede wszystkim od dopływu tlenu zawartego w powietrzu.

Trzeba właściwie korzystać z domowych urządzeń, nie zamykać dopływu świeżego powietrza do mieszkania, w sezonie grzewczym wietrzyć je jak najczęściej, nie zatykać otworów wentylacyjnych, zwrócić uwagę na odległość od materiałów palnych - powinna wynosić minimalnie 50 cm, przy rozpalaniu nie używać materiałów łatwopalnych, nie spalać śmieci, szmat, odpadów czy mokrego drewna.

Stare urządzenia (te z otwartym palnikiem) nie są oznakowane symbolem CE lub B. Powinno się je wymienić na aparaty z zamkniętą komorą spalania i nowoczesnymi systemami kominowo-spalinowymi z symbolami SPS lub WSPS.

Pamiętajmy o terminowych przeglądach i czyszczeniu kominów oraz przewodów wentylacyjnych przez uprawnionego do tego kominiarza.

Kominiarz sprawdzi także, czy przez kratki wentylacyjne nie wracają trujące spaliny - ma do tego odpowiedni sprzęt.

Urządzenia opalane węglem lub drewnem należy kontrolować cztery razy w roku, te opalane olejem lub gazem - co pół roku, natomiast przewody wentylacyjne - raz w roku.

Instalacja elektryczna powinna być sprawdzana przez elektryków raz na pięć lat. Tak samo jak elementy konstrukcyjne budynku narażone na działanie warunków atmosferycznych.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski