https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zimna wojna na kulki i automaty

Katarzyna Kaczór
Amatorom mrożonej i farbowanej wody tego adresu nie polecamy, bo w parku imienia Kochanowskiego maszyna rodem z NRD robi tylko prawdziwe „stożki”.

Amatorom mrożonej i farbowanej wody tego adresu nie polecamy, bo w parku imienia Kochanowskiego maszyna rodem z NRD robi tylko prawdziwe „stożki”.

<!** Image 2 align=right alt="Image 94688" sub="Ręka z pysznymi lodami wyciągnięta jest w kierunku klientów od ponad 20 lat. To jedno z nielicznych miejsc, w których lody kręci stary, dobry automat Fot. Katarzyna Kaczór">- Mleko, cukier, trochę wody i to już właściwie wszystko - zdradza skład przysmaku kobieta. - Do tego może być bita śmietana. Śmietanę kupuję w zakładzie mleczarskim za Bydgoszczą. Tylko „trzydziestkę”, bo jedynie ta pięknie się ubije. Dwudziestoprocentowa będzie się lała, nigdy nie zesztywnieje. Proponuję poznańskie lody śmietankowe. Wyborowe - zaznacza lodziarka. - Robię je i sprzedaję od 24 lat. Mam wiernych klientów, którzy mówią, że tu, u mnie, kupują smak i zapach swojego dzieciństwa...

Słynna budka vis-á-vis Teatru Polskiego stoi właściwie „od zawsze”. Przetrwała zawieruchy polityczne, deszcz krytyki estetów, grad oskarżeń o szpecenie okolicy.

- 30 lat temu, jeszcze przed moją kadencją, też ktoś tu sprzedawał lody, też z automatu, ale nie były ponoć zbyt dobre. Proszę sobie wyobrazić, że około dwóch lat trwało, zanim zmazaliśmy tamto złe wrażenie - opowiada „Expressowi”.

<!** reklama>Dziś najwięcej klientów zagląda do okienka głównie w słoneczne dni, bo w czasie pochmurnej aury smakoszy jest jak na lekarstwo. - Pamiętam, jak przed laty ludzie ustawiali się po „poznańskie” z termosami, niektórzy ze szklanymi miseczkami, salaterkami. Osładzaliśmy życie kilku pokoleń bydgoszczan. I dalej je słodzimy, a że stale siedzę w takiej, a nie innej budce... Gdyby to ode mnie zależało, postawiłabym tu piękny kiosk. Niestety, nie wiadomo, co będzie w przyszłości, więc ani firma dzierżawiąca mi kiosk, ani ja, nie pokusimy się o wielkie inwestycje. Automat będzie tak długo chodzić, aż nie padnie. Już tak głośno pracuje, że lekko się głuchnie siedząc cały dzień w jego towarzystwie.

W czwartkowe popołudnie pogoda dopisuje. - Duży deser poproszę - mówi młody mężczyzna. Po chwili w jego ręce ląduje plastikowe pudełko pełne aromatycznych lodów, bakalii, najprawdziwszej polewy czekoladowej i wreszcie znakomitej bitej śmietany. Już na pierwszy rzut oka widać, że to autentyczny miłośnik parkowych słodkości.

Pan Juliusz, niegdyś mieszkaniec ulicy 20 Stycznia, lody z budki uwielbia. - Mogłbym jeść je codziennie. W słoneczny dzień, w deszczowy, po prostu zawsze. Nie wyobrażam sobie, żeby ten punkt miałby zniknąć. Gdzie ja będę wtedy jeść lody?

- I nawet to, że te z automatu są naturalne, prawdziwe i niefarbowane, już na niewiele się zdaje. Nie wiem, czy ten kiosk przetrwa - mówi z żalem kobieta. - Znam pewnego dostawcę „mrożonej wody”, który rozwozi towar po sklepach, a potem wpada do mnie na prawdziwe lody...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski