"žElki" dodają godziny

<!** Image 3 align=none alt="Image 207182" sub="Po 19 stycznia wprowadziliśmy dodatkowe godziny do wyjeżdżenia - mówi Filip Porzych z OSK „Kopaczewski” (na zdjęciu z lewej) [Fot.: Tomasz Czachorowski]">

W ośrodkach szkolenia pustki. Instruktorzy, by zdobyć klientów, oferują coraz więcej godzin szkoleń. To ma być też recepta na zaliczenie nowego egzaminu teoretycznego.

Ceny kursów jazdy utrzymują się od dwóch lat na poziomie 1350-1450 złotych. Kursanci mogą liczyć jednak na coraz więcej godzin, spędzonych na zajęciach teoretycznych i praktycznych. Po 19 stycznia liczba kandydatów na kierowców znacząco spadła. <!** reklama>

Darmowe godziny

- Chociaż w ostatnich latach zdarzyło się nam kilka razy wygrywać rankingi WORD-u, widzimy znaczący spadek liczby osób, które chcą teraz podchodzić do egzaminu - wyjaśnia Marcin Kopaczewski, właściciel ośrodka szkolenia kierowców. - Wielu bydgoszczan za wszelką cenę próbowało zdążyć przed zmianami. My również musieliśmy po 19 stycznia wprowadzić kilka nowości. By lepiej przygotowywać naszych klientów do egzaminu teoretycznego, zdecydowaliśmy się zwiększyć liczbę zajęć teoretycznych z 34 do 40 godzin. Naszym kursantom dodajemy też dodatkowe 5 godzin jazdy przed egzaminem praktycznym. Cena została na dotychczasowym poziomie.

Odtworzyć pytania

Instruktorzy starają się odtworzyć bazę danych z pytaniami, jakie pojawiają się na prawdziwym egzaminie. - Stąd staramy się dotrzeć do osób, które są już po teście. Dokładnie przetrząsamy też fora internetowe. W związku z pojawieniem się na egzaminie pytań dotyczących wyposażenia samochodów w takie urządzenia jak tempomat, systemy ESP i ASR pokazujemy zasady działania tych urządzeń w praktyce we własnych pojazdach - dodaje Marcin Kopaczewski.

- Mimo coraz wyższych kosztów zostajemy przy cenie 1400 złotych - mówi właściciel szkoły jazdy Jerzy Polasik. - Zdecydowałem się też dodać 6 godzin teorii, ale po wyjeżdżeniu 30 godzin praktycznych. Wówczas kandydatom znacznie łatwiej opanować pewne zagadnienia, z którymi spotkali się już na drodze. Generalnie zima to kiepski okres w naszej branży. Liczę, że wkrótce może być trochę lepiej. Moim zdaniem jednak, egzamin teoretyczny jest niedopracowany. Zdawalność na poziomie do 25 procent najlepiej o tym świadczy.

Egzaminy na pół gwizdka

Liczba osób zdających egzamin na prawo jazdy w porównaniu z tym, co działo się na przełomie grudnia i stycznia, spadła o połowę. - Wówczas odbywało się nawet 400-500 egzaminów dziennie - mówi dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Tadeusz Kondrusiewicz. - Dziś jest ich 270, ale to poziom porównywalny z połową ubiegłego roku. Przyznaję, że docierają do mnie sygnały, że część szkół ma tak małą liczbę chętnych, że nie są w stanie rozpocząć szkoleń. Spodziewam się, że część ośrodków szkolenia zostanie zamkniętych. Kryzys najsilniej odczują małe szkoły z niewielkim doświadczeniem.

Zdawalność rośnie

- Dwa miesiące obowiązywania nowych przepisów to jeszcze mało na rzetelną ocenę. Zdawalność kształtuje się na poziomie 25-30 procent. Na początku było to 7-12 procent. Zakładam, że ten wskaźnik jeszcze się poprawi. Wciąż jeszcze do egzaminów podchodzą osoby, które uczyły się „po staremu”. Kandydaci, którzy podchodzą do teorii po raz drugi i wiedzą dokładnie, jak wygląda taki egzamin, zazwyczaj już zdają. Nowe egzaminy to krok w dobrym kierunku. Szkoły jazdy protestują, ale wszystkim powinno zależeć na tym, aby po ulicach jeździli dobrze wyszkoleni kierowcy - dodaje Tadeusz Kondrusiewicz.