Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdzisław Krakowiak ma już dość oskarżeń ze strony działaczy "žSolidarności"

wojciech Mąka
Zdzisław Krakowiak, przez środowisko „Solidarności” traktowany jak fotograf Służby Bezpieczeństwa, znów poszedł do sądu. Jak mówi, sytuacja jest niezrozumiała, bo nigdy niczego mu nie udowodniono.

Zdzisław Krakowiak, przez środowisko „Solidarności” traktowany jak fotograf Służby Bezpieczeństwa, znów poszedł do sądu. Jak mówi, sytuacja jest niezrozumiała, bo nigdy niczego mu nie udowodniono.

<!** Image 3 align=none alt="Image 186391" sub="Zdzisław Krakowiak na początku marca spotkał się w sądzie z prof. Romanem Kotzbachem, którego wspiera „Solidarność”. Podczas pierwszej rozprawy do ugody nie doszło. Fot.: Tadeusz Pawłowski">

- Nie pierwszy raz byłe i obecne środowisko „Solidarności” w niezrozumiały sposób mnie atakuje, ale tym razem powiedziałem dość - mówi Krakowiak, gdy siedzimy u niego w mieszkaniu i rozmawiamy o tym, co robił w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. <!** reklama>

Mieszkanie przytulne, ściany obwieszone prawie trzydziestoma odznaczeniami, do tego obrazy, portrety fotografika. Dyplomy, statuetki. Teczka z dokumentami sądowymi z lat 1993-1994 jest uporządkowana i jednoznaczna. Wśród dokumentów kartka zasmarowana czarnym pisakiem „Zdzisław Krakowiak, ubek”. - A to kiedyś znalazłem przyklejone w windzie - mówi Zdzisław Krakowiak.

Teleobiektywy to miała milicja

W 1991 roku Rada Miejska Bydgoszczy wybrała fotografika na ławnika sądowego. - W 1993 roku przyjechałem na posiedzenie, nagle na salę wpada jakiś rudy człowiek i krzyczy, ty ubeku, jesteś ławnikiem? - opowiada Krakowiak.

Od tego się zaczęło. Komisja ładu i porządku Rady Miejskiej na wniosek Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” zajęła stanowisko, w którym stwierdziła, że Zdzisław Krakowiak w latach 70. i 80. był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL. Ówczesna radna Irena Maciejewska podała dowód - jej syn też robił zdjęcia manifestacji solidarnościowych i milicja zabrała mu aparat, a Krakowiakowi - nie.

Pismo trafiło do prezesa sądu, o sprawie zrobiło się głośno w mediach. - Chciałem przeprosin, bo to były oszczerstwa - mówi fotografik i tłumaczy: - Robiłem zdjęcia z życia miasta, życia kulturalnego i nie tylko. Byłem członkiem Bydgoskiego Forum Fotograficznego, wydawaliśmy „Informator Fotograficzny”, który był dostępny wszędzie. Dokumentowanie życia miasta było naszym, można powiedzieć, obowiązkiem. Miałem wtedy średnioformatową mamiyę 6x6 ze standardowym obiektywem. Jak tym można robić zbliżenia ludziom na manifestacjach? Milicja miała teleobiektywy, oczywiście...

Dwaj poszli siedzieć

Proces w 1994 roku Zarząd Regionu „Solidarność” przegrał. Jednym z głównych świadków był Roman Kotzbach, dziś znany bydgoski ginekolog. Twierdził, że przez zdjęcia Krakowiaka internowano w więzieniu w Koronowie działaczy „Solidarności” - Mariusza Łabędowicza i Józefa Bednarka. Po procesie „S” musiała zapłacić fotografikowi odszkodowanie w wysokości 10 milionów ówczesnych złotych. Całą należność jako koszta wziął adwokat Krakowiaka. Od tego czasu przylgnęła do niego łatka fotografa SB. Dziś Jan Perejczuk i wielu innych działaczy wciąż jest przekonanych, że Krakowiak pracował dla SB. - Część zdjęć w Instytucie Pamięci Narodowej nie jest podpisana - mówi Krystian Frelichowski, szef Bydgoskiego Klubu Gazety Polskiej.

Jak to z fotkami było

- Negatywy zdjęć z tamtych lat sprzedałem razem z prawami autorskimi Archiwum Państwowemu w Bydgoszczy. Część odbitek została u mnie - mówi fotografik. - Zgłosił się do mnie pracownik IPN. Zapewniał, że ktoś te zdjęcia ode mnie kupi, wypożyczył je, bo powstawała książka, której tytułu nie pamiętam. Napomknąłem, że negatywy są w archiwum, IPN je stamtąd pobrał i opublikował. Co to za niepodpisane zdjęcia, nie wiem...

Frelichowski mówi, że w 1994 roku „S” przegrała proces z powodu decyzji ówczesnego szefa MSW, Andrzeja Milczanowskiego. - Odmówił ujawnienia teczek tajnych współpracowników - przypomina Frelichowski. - To był jedyny powód przegranego procesu.

Fotografik mówi, że tylko raz był wezwany przez milicję. W notesie znaleziono numer telefonu do jego kolegi z technikum, wtedy już milicyjnego fotografa. - Siedziałem 48 godzin, wypuszczono mnie, to wszystkie moje kontakty z milicją.

W styczniu prof. Roman Kotzbach zobaczył Krakowiaka stojącego przed szpitalem. Miał powiedzieć przy świadkach „co ten garbus tu robi?” Krakowiak pozwał go do sądu. Podczas pierwszej rozprawy nie doszło do ugody. - Będę się domagał najwyższej grzywny, na jaką pozwala prawo - mówi fotografik. - Potem napiszę do izby lekarskiej. Przed sądem Kotzbacha wspiera środowisko dawnych członków „S” i zarząd regionu. On sam niczego nie komentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!