13 osób zginęło, a trzy pozostają zaginione - to ostatni bilans sobotniej katastrofy tunezyjskiego samolotu pasażerskiego u wybrzeży Sycylii.
Na pokładzie maszyny znajdowało się 35 pasażerów i czterech członków załogi. Wszyscy pasażerowie to Włosi. Wśród uratowanych jest wielu rannych, w tym co najmniej cztery osoby w ciężkim stanie.
Pierwszy pilot turboodrzutowca, który został ranny powiedział, że nad Sycylią oba silniki straciły ciąg i zmuszony był posadzić samolot na morzu.
O godzinie 15.24 kapitan zameldował o awarii wieżę kontrolną lotniska Fiumicino w Rzymie, a dolatując do Palermo na Sycylii nadał 6 minut później sygnał alarmowy i prośbę o pozwolenie na lądowanie. Natychmiast opróżniono pas startowy i skierowano inne samoloty do strefy oczekiwania.
Samolot nie zdołał jednak wylądować na pasie. Kapitan nadał do wieży: - Nie mogę wylądować, woduję.
Maszyna uderzyła w powierzchnię wody pod zbyt dużym kątem, zanurzając przednią część kadłuba.
Samolot ATR-42 czarterowego towarzystwa Tuninter leciał z Bari we Włoszech do tunezyjskiego kurortu na wyspie Dżerba.
Niektóre osoby zaraz po przymusowym lądowaniu skoczyły do morza, a siedmioro wyszło na skrzydła maszyny i gestykulując wzywało pomocy. Wkrótce nadleciały dwa śmigłowce wojskowe z bazy w Trapani. ATR-72 produkcji francusko-włoskiej jest jednym z najpopularniejszych samolotów obsługujących lokalne linie w Europie i USA. Takie maszyny obsługują również połączenie Bydgoszczy z Warszawą. (c)