<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >
Do końca miesiąca raptem dwa dni, więc można już z przekonaniem napisać, że lipiec dla bydgoskiej spółki wodociągowej będzie miesiącem chudym. Zarobi w nim na sprzedaży wody mniej więcej szóstą część tego, co w lipcu przed rokiem. Podobna sytuacja jest w innych gminach, bo przecież nie tylko z nieba nad Bydgoszczą na przemian lało i kapało niemal co dzień. Wodociągowcy na razie nie chcą spekulować na temat podwyżki cen. Zresztą taką decyzje musieliby zaaprobować radni. Niemniej my, odbiorcy gminnej wody, musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nawet gdyby podwyżek nie było, to i tak za wodociągowe straty zapłacimy - jak nie z tej, to z innej kieszeni. Spółka nie będzie miała zysków, więc nie wyda na rozwój sieci i modernizację. Myślę jednak, że jeden słaby miesiąc budżetu wodociągów nie załamie. Zawsze mogą one liczyć na fatalne przyzwyczajenia klientów.
<!** reklama>Nadal niewielu Polaków ma osobno opomiarowany ogród, co pozwalałoby zaoszczędzić na opłatach za odprowadzanie ścieków, naliczanych na podstawie wielkości zużycia wody. Poza tym, w naszej miłości do zieloności jesteśmy ślepi. W gorące dni wystarczy spojrzeć na trawniki i rabatki. Zraszacze pracują tam na okrągło, także w środku dnia, gdy ogrodnicy nie zalecają podlewania. Fakt, nie każdy ma czas na to wcześnie rano i wieczorem, więc wybiera mniejsze zło niż brak podlewania. Ale często to zwykłe wygodnictwo. Czego zresztą nie wylejemy do ogródka, to po kropelce wypuszczamy, nawet przy pieskiej pogodzie, z nieszczelnych kranów i spłuczek toaletowych.