MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zawisza zmienia się na lepsze - ocena ekspertów po 16 kolejkach

Marek Fabiszewski

Przed nami mecz z Widzewem Łódź (sobota, godz. 15.30). Dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach, to był dobry moment na ocenę gry piłkarzy Zawiszy po 16 kolejkach.<!** reklama>

Nasz stały ekspert Dariusz Pasieka już się wypowiedział w tym temacie wcześniej. Teraz głos mają inni:

Jan Szopiński

Wiceprezydent Bydgoszczy, kibic futbolu, który ogląda mecze Zawiszy z trybun na Gdańskiej, był także na wyjazdach w Gliwicach i Bytomiu:

- Drużyna była budowana na ostatnią chwilę. Dlatego te mecze sparingowe to była bardziej eliminacja, naturalna selekcja zawodników, którzy mieli uzupełnić kadrę niż zgrywanie zespołu. Początek nie był ciekawy, sześć meczów bez zwycięstwa, ale ja wierzyłem, że kiedyś musi nastąpić przełamanie. Zanim tak się stało, to przegraliśmy kilka spotkań dosyć pechowo, albo remisowaliśmy. Potem nie tylko szczęście, ale także gra zawodników zaczęła nam sprzyjać. Z czego jestem najbardziej zadowolony? Przede wszystkim z tego, że pomocnicy i napastnicy zaczęli wreszcie strzelać gole. To jest duży plus. Indywidualnie trudno mi oceniać, bo to jest gra zespołowa i wygrywa, albo przegrywa cały zespół, a nie chciałbym też kogoś pominąć, ale... Na pewno wyróżnia się Goulon. Od początku było widać, że ma potencjał, ale teraz rozwinął się bardzo. Szkoda, że z powodu czerwonej kartki wypadł na dwa mecze. Bardzo ważnym ogniwem drużyny jest też Vasconcelos, jego z kolei na jakiś czas wyłączyła z gry kontuzja. No i jest Carlos, który ma ciąg na bramkę i robi przewagę w pojedynkach jeden na jeden. Jakie prognozy? Ten system rozgrywek sprawia, że mimo niepowodzeń w pierwszej części rozgrywek, choć uważam, że te mecze też były ważne dla rozwoju zespołu, mimo straty wielu punktów, cały czas jesteśmy w grze. A trzeba tak grać i punktować, żeby zakwalifikować się do czołowej ósemki. Czy tak będzie, okaże się po 30 kolejkach, bo konkurencja jest duża. Na razie jesteśmy minimalnie pod kreską, ale wierzę, że najbliższe mecze pozwolą wskoczyć drużynie do ósemki. Kibice są z drużyną, warunki stworzone zawodnikom przez kierownictwo klubu sprzyjają temu, żeby zespół grał jeszcze lepiej. Jako przedstawiciel miasta mogę powiedzieć, że ratusz jest zadowolony z tego, jaki rozgłos w Polsce przynosi gra Zawiszy. A nawet bardzo zadowolony. Oczywiście w pierwszym roku gry w ekstraklasie trudno wymagać podium, czy miejsca w ścisłej czołówce, bo wtedy osiągnęłoby się już praktycznie wszystko. Coś trzeba zostawić sobie na przyszły sezon (śmiech), ale sam jestem ciekaw, jak rozwinie się drużyna w pozostałej części sezonu i jakich emocji nam, kibicom, jeszcze dostarczy.

Stanisław Mątewski

Były wieloletni trener Zawiszy, wychowawca wielu pokoleń piłkarzy klubu z Gdańskiej, m.in. Zbigniewa Bońka, obecnego prezesa PZPN:

- Z gry zespołu na początku sezonu nie byłem zadowolony, zresztą nie tylko ja, bo rozmawialiśmy często w szerszym gronie, z kolegami. Był pewien niedosyt, a wynikał on z tego, że widzieliśmy asekuracyjną grę, obawę przed stratą gola, która paraliżowała grę ofensywną. A jeśli już udało nam się strzelić gola, to zespół jakby podświadomie ustawiał się tyłem do gry. Szanować wynik trzeba zawsze, ale ku temu musi być odpowiedni moment. Taka ocena gry Zawiszy wynikała zapewne też z tego, że nasze wymagania i apetyty po tak długiej nieobecności zespołu w ekstraklasie były zbyt duże, bardzo optymistyczne. Z drugiej strony nie wszyscy zawodnicy byli od początku gotowi na optymalną grę, zwłaszcza obcokrajowcy odstawali od reszty fizycznie. Jestem zwolennikiem gry ofensywnej, bardziej otwartej, a pierwsze sześć meczów w wykonaniu Zawiszy tak nie wyglądało. Niby wszystko było dobrze poukładane, ale z czasem stawało się to nudne, bo nie przynosiło przede wszystkim wyniku. Były symptomy, że może być lepiej, ale takim przełomem był dopiero chyba mecz z Wisłą, który dał wszystkim wiarę, że można grać ładnie, do przodu i skutecznie, że można wygrywać z zespołami z tej wyższej półki. Byłem oczarowany tym spotkaniem, grą piłkarzy Zawiszy. To jedyny mecz na Gdańskiej od kilkudziesięciu lat, który nie obejrzałem z trybun, ani z kabiny spikerskiej, bo źle się czułem tego dnia. Jednak bardzo się nim emocjonowałem przed telewizorem. Potem przyszedł ciąg dalszy tej zwycięskiej serii, ze Śląskiem i z Legią. Indywidualnie dla mnie dużą osobowością na boisku jest Micael, grający na stoperze. On może popełnić błąd, bo każdy je popełnia, ale potrafi się nieraz sam wyasekurować. Ma duże wyczucie przy interwencjach, skraca pole gry. Przy nim cała linia obrony zrobiła duży postęp i jest pewniejsza. Trudno jest wskazać jakiegoś lidera zespołu wśród pomocników, takiego pewniaka, któremu w każdej chwili można podać piłkę i on będzie wiedział na sto procent, co z tym fantem zrobić. Masłowskiemu raz wyjdzie mecz, raz nie, ale jest w nim duży potencjał. Podobnie jak z Goulonem, którego stać na znacznie więcej, czekam, kiedy zacznie strzelać z dystansu. Fajnie, że pod nieobecność Vasconcelosa, drugą albo trzecią młodość przeżywa Geworgian. Jeśli chodzi o bramkarza, to z początku byłem niezadowolony, że nie gra Witan, ale Kaczmarek udowadnia, że jest teraz, z tymi swoimi warunkami fizycznymi, czołowym zawodnikiem w ekstraklasie na tej pozycji. Choć to tylko sport, to nie wyobrażam sobie, aby Zawisza nie awansował do ósemki. Byłoby naprawdę szkoda, gdyby tak się nie stało, bo zespół Tarasiewicza osiągnął teraz poziom godny już czołówki ekstraklasy.

Remigiusz Kuś

Trener zespołu kobiecej ekstraligi, KKP Bydgoszcz, który grał też przeciwko obecnym piłkarzom Zawiszy:

- Moja ocena jest taka, że piłkarze Zawiszy w końcu uwierzyli w siebie. Na początku miałem wrażenie, że wszyscy podeszli do tych rozgrywek z wielką obawą, niewiadomą. Poza tym zespół nie był do końca grany, bo każdego dnia dochodzili nowi zawodnicy. Teraz z każdym meczem widać, że jakość jest coraz lepsza. Oglądam też inne mecze, inne zespoły ekstraklasy i w grze niektórych ciężko jest nieraz znaleźć jakieś pozytywy, a Zawisza wskoczył teraz na taki poziom, że już się to fajnie ogląda. Może nie jest to obiektywne spojrzenie, bo to jest nasz klub, z Bydgoszczy, i na zespół patrzymy być może tak, jakbyśmy chcieli, żeby było. Ale ponieważ jestem sam trenerem, to potrafię ocenić pewne rzeczy i widzę naprawdę duży postęp w grze Zawiszy. Zresztą komentarze fachowców w telewizji czy prasie ogólnopolskiej są też ciepłe w stosunku do bydgoskiego beniaminka. Z czego wynikał ten falstart? Być może z tego, że po tylu latach nieobecności w elicie, trzeba się z ekstraklasą zapoznać od nowa. Dla niektórych naszych piłkarzy to był skok na wyższą półkę, na głębszą wodę. Bo mimo wszystko, mimo utyskiwań na poziom w ekstraklasie, jest jednak spora różnica między I ligą a ekstraklasą. Z czasem gra Zawiszy zaczęła ewoluować, piłkarze nabrali pewności siebie i teraz jest fajny moment, żeby odbić się jeszcze wyżej. Uważam, że ósemka jest jak najbardziej realna. A co do indywidualnych ocen, to jestem pod wrażeniem gry Goulona. Chciałbym mieć takiego zawodnika w swoim zespole, z taką techniką, spokojem i przeglądem pola, ale niekoniecznie o takich gabarytach (śmiech).

Trener Ryszard Tarasiewicz:

- Potrzebowaliśmy czasu, żeby zacząć grać swoją piłkę

Wypowiedzieli się na temat gry piłkarzy Zawiszy ludzie spoza drużyny, pora oddać głos trenerowi beniaminka, Ryszardowi Tarasiewiczowi. Bo to jego pomysły szkoleniowe kreaują oblicze drużyny na boisku.

- W pierwszym meczu sezonu nasza gra była bojaźliwa, ale to nie dotyczy tylko Zawiszy, bo i Jagiellonia oprócz tego strzału po którym padł gol, też grała ostrożnie. A potem już było lepiej, mimo że nie potrafiliśmy wygrać przez pierwszych sześć spotkań. Porównując naszą grę do innych zespołów mogę powiedzieć, że nie zawodziliśmy formacjami, ale po indywidualnych błędach w kryciu. Płaciliśmy za to najwyższą ceną, czyli utratą bramki. Do szczęścia brakowało nam tylko zwycięstwa, bo ta nasza gra wyglądała znaczniej lepiej niż zdobycz punktowa. Dobrze się stało, że chłopcy wierzyli w to co robią, że nie zrażali się początkowymi niepowodzeniami. Ja sam wiedziałem, że lada chwila zaskoczymy, że musimy w końcu wygrać, więc żadnego ciśnienia nie wywierałem, bo to byłoby bez sensu, w pewien sposób samobójcze. Już na początku dobrym momentem był remis z Pogonią, potem dobry wynik z tym samym zespołem w Pucharze Polski. Powoli, powoli szło to w dobrym kierunku. Ta wiara była w nas cały czas, mówiliśmy sobie, że to nie może wiecznie trwać, to płacenie ponad potrzebę frycowego. To są inteligentni zawodnicy i wiedzą jak się zachowywać na boisku, potrafią się też uczyć na własnych błędach. Potrzebowaliśmy czasu, żeby zacząć grać swoją piłkę.

W tym roku piłkarze Zawiszy, podobnie jak inne zespoły ekstraklasy, rozegrają jeszcze pięć ligowych spotkań. „Express Bydgoski” zadał Ryszardowi Tarasiewiczowi pytanie, na które trenerzy nie lubią odpowiadać: jaka zdobycz usatysfakcjonowałaby Pana?

- Gramy trzy mecze u siebie, każdy mecz na własnym boisku chcemy wygrywać, więc można łatwo policzyć, że chodzi nam o dziewięć punktów. Ale i na wyjazdach gramy zawsze o całą pulę, więc aż się boję. Ale poważnie: nie lubię dodawać punktów przed meczem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!