Podopieczni Mariusza Rumaka przegrywając trzeci w tym sezonie mecz z Cracovią (dwa razy po tych spotkaniach mogli opuścić strefę spadkową) postawili się w trudnej sytuacji, bo już nie wszystko będzie zależeć od nich samych.
Dziś kolejny mecz o wszystko. Beniaminek z Łęcznej w rundzie finałowej wygrał już dwa wyjazdowe mecze. Trener Jurij Szatałow na tydzień usunął się drużynie z oczu, wychodząc z sugestią do piłkarzy: jeśli nie potraficie, nie umiecie wygrywać ze mną, to spróbujcie sami, odbudujcie się we własnym gronie.
Ta terapia wstrząsowa dała drużynie z Łęcznej nieoczekiwanie dwie wyjazdowe wygrane. A przecież wcześniej Górnik był postrzegany jako zespół własnego boiska.
Zawiszanie muszą mieć się na baczności, a z drugiej strony zagrać na luzie i być skuteczni jak z Koroną. Z kolei jeśli „Pasy” pójdą za ciosem z kielczanami, to pójdą też na rękę bydgoszczanom.
A za tydzień, w sobotę, Zawisza zagra na wyjeździe z kolejnym beniaminek. Do Bełchatowa po dymisji Zuba powrócił Kiereś, nowa-stara miotła. Czy trzeba już się bać?
Ale to dopiero za tydzień. Teraz najważniejsze jest mecz z Górnikiem Łęczna i zwycięstwo bydgoskich piłkarzy. Trzymajmy kciuki i bądźmy z zespołem na trybunach!