Krótko po północy Artur Czarnecki (jednocześnie prezes) w imieniu zarządu spółki wysłał do Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza apel (komunikat? prośbę? ultimatum?).
Pisze w nim m.in. "W związku z brakiem możliwości korzystania przez Spółkę z tradycyjnego loga oraz nazwy Zawisza wzywam Stowarzyszenie do udzielenia natychmiastowej, nieodwołalnej i nieodpłatnej zgody na wykorzystanie tychże. (...) Dotychczasowe stanowisko Stowarzyszenia wpisuje się w długą listę działań zmierzających do sparaliżowania funkcjonowania Spółki. W dniu dzisiejszym jedyną możliwością zapobieżenia degradacji pozostaje pełna współpraca ze strony wszystkich akcjonariuszy Spółki."
Jednocześnie zwołał na godzinę 14.00 konferencję prasową na obiekcie przy Gdańskiej. Byli na niej także obecni przedstawiciele Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza, którzy na wstępie przekazali mediom oświadczenie skierowane do Artura Czarneckiego.
Czytamy w nim m.in., że "stanowczo zaprzeczamy, jakoby Stowarzyszenie podejmowało jakiekolwiek czynności zmierzające do sparaliżowania funkcjonowania Spółki. Wszystkie bowiem nasze działania maja na celu rozwój klubu z jednoczesnym poszanowaniem jego historii, barw klubowych i nazwy. (...) Mając jednak na względzie okoliczność, iż dla dobra prowadzonego przez spółkę klubu piłkarskiego niezbędne jest współdziałanie zarówno jej władz, jak i akcjonariuszy, deklarujemy gotowość rozmów i zawarcia umowy licencyjnej na korzystanie ze znaku."
W trakcie konferencji za stołem usiadł tylko Artur Czarnecki. Naprzeciw niego - dziennikarze, przedstawicie SP Zawisza i kibice z tzw. trybuny B.
Doszło do ostrej wymiany zdań. Każda ze stron przekazała swój punkt widzenia, dziennikarze dociekali, czy nowy właściciel wiedział wszystko o spółce, odkupując od Radosława Osucha 95 procent akcji.
Artur Czarnecki uważa, że trzeba się spieszyć, bo klub nie dostał licencji na grę w I lidze, a żeby móc odwołać się do Komisji Licencyjnej, spółka musi mieć prawa do znaków towarowych (herb, nazwa).
- To jest oświadczenie woli, ale ja nie mogę tego załatwić tylko na słowo. Muszę mieć zgodę Stowarzyszenia. W tym momencie jesteśmy nikim, nie możemy nawet wysłać pisma z biura, sygnując je logiem, herbem, nazwą klubu, po możemy odpowiadać prawnie.
Krzysztof Bes, prezes SP Zawisza, zauważył: - Wybaczy pan, ale pisanie maila do mnie krótko po północy z 12-godzinnym ultimatum jest nie na miejscu.
Jerzy Mickuś, członek Rady Nadzorczej spółki z ramienia SP Zawisza dodał: - Te wszystkie elementy są własnością Stowarzyszenia. Czy gdyby ktoś wezwał, żeby oddał pan swój dom, to tak by pan uczynił?
W tym momencie Artur Czarnecki zauważył: - Ale to jest nasz wspólny dom. Powinniśmy wszyscy działać dla jego dobra.
Dziennikarze byli ciekawi, czy dojdzie w ogóle do spotkania obu stron. Doszło do niego w godzinach wieczornych, ale niestety, rozmowy te nie przyniosły przełomu.
Artur Czarnecki, który w czwartek wybiera się do Warszawy na posiedzenie Komisji Licencyjnej, chciałby mieć już w ręku zgodę SP Zawisza na użytkowanie herbu i nazwy klubu.
Z kolei SP Zawisza trzyma się swoich procedur i mimo że chce pomóc spółce, to jednak oczekuje od właściciela pisma, określającego sposób wykorzystania herbu i nazwy. I nie jest to sprawa do załatwienia na „wczoraj”. Muszą zebrać się wspólnicy, a termin to 14 dni.
Czyli nadal impas.