Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zatamowanie dużych krwotoków to priorytet". Tak mówi ratownik medyczny o pomocy ofiarom wypadków komunikacyjnych

Grażyna Rakowicz
Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy.
Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy. nadesłane
- Robienie zdjęć i filmowanie akcji ratunkowych to ciągły problem, z jakim spotyka się pogotowie ratunkowe - mówi Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny, specjalista pielęgniarstwa ratunkowego, kierownik działu usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy

Do tragicznego wypadku doszło 16 maja w Niewieścinie: zderzyły się cztery pojazdy i, niestety, cztery osoby zginęły. Jeśli ratownik medyczny przyjeżdża do zdarzenia drogowego, w którym jest wielu poszkodowanych, to jak ich ratuje?
Na miejscu zdarzenia, zespół ratownictwa medycznego musi przede wszystkim stwierdzić ilu jest poszkodowanych, czy potrzebne są dodatkowe siły i środki - w tym dodatkowe ambulanse, śmigłowiec LPR czy straż pożarna. Następnie musi określić, co się dokładnie stało i jakie obrażenia mogą mieć poszkodowani. Najczęściej takie badanie i leczenie przeprowadzane jest według schematu ITLS (International Trauma Life Support), które polega na badaniu poszkodowanego od głowy do stóp tak, żeby nie przeoczyć żadnych obrażeń. Jeśli jest wielu poszkodowanych, a tylko jeden ambulans z dwoma medykami, to trzeba przystąpić do segregacji tych poszkodowanych, według schematu TRIAGE (Simple Triage nad Rapid Treatment). Zakłada on nadanie każdemu z nich określonego priorytetu. Tu chodzi o ustalenie kolejności udzielania pomocy. W tym celu - w zależności od oceny stanu zdrowia -poszkodowanym przypisuje się odpowiednie kolory. I tak czerwony oznacza najwyższy priorytet, otrzymują go pacjenci w stanie zagrożenia zdrowotnego. Natomiast kolor zielony - najmniej poszkodowani, tzw. chodzący. Segregacja jest bardzo ważna, bo daje szanse na przeżycie jak największej liczbie poszkodowanych. Jeśli uczestników wypadku jest dużo, ale z czasem dojeżdżają inne ambulanse oraz służby ratownicze to wówczas zdarzenie masowe przechodzi płynnie w pojedyncze, czyli „normalne”. Wtedy też jeden ambulans przypada na jednego poszkodowanego. Dla pacjentów „zielonych” podstawiany jest na przykład autobus.

Co jest najistotniejsze przy pacjentach urazowych?
Zatamowanie i zabezpieczenie dużych krwotoków z dużych naczyń - czy to żylnych czy tętniczych. To priorytet! Pacjent, który krwawi z takiego dużego naczynia tętniczego, może - z powodu utraty krwi - umrzeć w kilka minut. Jeśli zatamujemy prawidłowo i skutecznie ten krwotok, to dopiero wtedy przechodzimy do dalszych czynności w tym do zabezpieczenia drożności dróg oddechowych, oddechu, do oceny krążenia - tzw. ABC. Przeprowadzamy całe badanie urazowe zaczynając od głowy, a kończąc na kończynach dolnych. Na koniec, przed położeniem poszkodowanego na deskę ortopedyczną, badamy jego grzbiet i kręgosłup. W wypadkach masowych ważna jest też koordynacja i współpraca z dyspozytornią medyczną. Dlatego najczęściej kierownik pierwszego zespołu ratownictwa medycznego ustala z dyspozytorem medycznym transport pacjentów, do poszczególnych szpitali. To bardzo ważne. Chodzi o to, aby wszyscy poszkodowani nie trafili w jedno miejsce, aby byli dyslokowani w kilku szpitalach. W ten sposób rozłoży się obciążenie oddziałów ratunkowych i każdemu damy szansę na szybką pomoc i leczenie.

Jakie są najczęstsze obrażenia uczestników wypadków komunikacyjnych?
Dominują obrażenia głowy, w tym stłuczenia i rany, także obrażenia śródmózgowe. Są efektem uderzenia głowy o szybę, kierownicę czy słupek boczny auta lub uderzenia przez luźno pozostawione w aucie przedmioty. Do urazu głowy może też dojść po zderzeniu się kierowcy z pasażerem, który nie miał zapiętych pasów. Następnie mamy takie obrażenia, których nie widać, czyli wewnętrzne, spowodowane dużą energią. Powstają po kolizji aut lub po uderzeniu w stałą przeszkodę, na przykład drzewo. Wtedy najczęściej pęka śledziona czy wątroba, dochodzi do wewnętrznego krwotoku. W wypadkach drogowych mamy też duże krwotoki z naczyń – te rany powodują najczęściej blachy lub szyby samochodowe. Dalej są też stłuczenia i złamania żeber. Te z kolei najczęściej powstają wtedy, gdy nie są zapięte pasy. Natomiast obrażenia miednicy i kończyn powoduje często deska rozdzielcza, która przy czołowym zderzeniu przesuwa się do wnętrza samochodu i powoduje złamania kości udowych lub wspomnianej miednicy. W wypadkach na drodze stosunkowo rzadziej występują obrażenia kręgosłupa i rdzenia kręgowego, z wtórnym niedowładem kończyn i bardzo rzadko stłuczenia mięśnia sercowego z zaburzeniami rytmu. Czasami występują niedrożność dróg oddechowych i zaburzenia oddychania, szczególnie u pacjentów nieprzytomnych.

A jak powinna przebiegać komunikacja ratownika z poszkodowanymi w wypadku drogowym?
Poruszyła pani bardzo istotny temat - komunikacji z poszkodowanym podczas badania na miejscu zdarzenia. To niestety - mówiąc kolokwialnie - leży! Coraz więcej osób skarży się na „złe” zachowanie personelu medycznego, a przecież dobra komunikacja i profesjonalne podejście ratowników medycznych do pacjenta to jest szacunek dla drugiego człowieka, ale i dbanie o dobre imię samego pogotowia ratunkowego. W myśl zasady: „Jak cię widzą, tak cię piszą”. A warto pamiętać, że dobrze przeprowadzona rozmowa z poszkodowanym to połowa sukcesu w drodze do postawienia prawidłowej diagnozy i właściwego leczenia ratunkowego. Dobra komunikacja to również dobra opieka psychologiczna nad pacjentem. Jest to niezmiernie ważne – szczególnie w przypadku dzieci. Niestety- praktyka pokazuje, że nauka właściwej komunikacji to ciągle zapominany temat na uczelniach wyższych, kształcących medyków. Wymaga dużej reformy.

A trzeba pamiętać i o tym, że uczestnicy zdarzenia drogowego zachowują się nietypowo…
Zgadza się. Taka osoba może krzyczeć i płakać. Może być wystraszona i zagubiona, agresywna, albo wręcz przeciwnie - może być zamknięta w sobie i nic nie mówić, bo jest w „szoku”. Pamiętajmy, że uczestnikowi wypadku komunikacyjnego często towarzyszy nie do zniesienia ból, co także przekłada się na jego zachowanie. Osoba udzielająca pierwszej pomocy, musi potrafić odczytywać sygnały dawane przez pacjenta – i te werbalne, i te niewerbalne, czyli mowę ciała. W rozmowie nie powinna używać wulgaryzmów, skrótów językowych, sloganów oraz pojęć abstrakcyjnych. Powinna za to wypowiadać proste i krótkie zdania, czytelne w swojej treści, bo pamiętajmy, że poszkodowany jest w ciągłym stresie i pod wpływem adrenaliny. Jest często „nieobecny”. Ratownik musi też umieć słuchać. I co bardzo ważne - nie odpowiadać agresją na agresję poszkodowanego. Zawsze mówię, że miarą sukcesu mojego zawodu, który wykonuję już ponad 20 lat jest to, że gdy jadę drugi raz do tego samego pacjenta albo spotykam go na chodniku lub w sklepie, to uśmiecha się on do mnie i serdecznie pozdrawia, czasami dziękując za pomoc w krótkiej rozmowie.

Osoby postronne, obecne na miejscu wypadku - jakie błędy najczęściej popełniają, utrudniając pracę ratownikom?
Robienie zdjęć, czy filmowanie trwających akcji ratunkowych - to ciągły problem, z jakim spotyka się pogotowie ratunkowe. Ale jeszcze większym problemem jest filmowanie zdarzenia zamiast udzielenia pierwszej pomocy przed przyjazdem służb ratunkowych. Jest to zachowanie nieludzkie i godne potępienia. Podczas zdarzeń drogowych często można zobaczyć zwalniających kierowców, podjeżdżających bardzo blisko tego miejsca, bo trzeba przecież zrobić jak najlepsze ujęcia, jak najbardziej dramatyczne i czym prędzej umieścić je na portalu społecznościowym. Często, gdy nie ma jeszcze policji - osoby te nagrywają całe zdarzenie, dosłownie za plecami ratowników medycznych. Nie martwiąc się przy tym choćby tym, że widać twarz poszkodowanych. To mocno przeszkadza w prowadzeniu akcji ratunkowych, szczególnie gdy walczy się w każdej sekundzie o zdrowie i życie pacjenta. Na prośbę, aby nie nagrywać i odsunąć się z miejsca zdarzenia osoby te reagują wręcz agresywnie. Słyszymy wtedy: „Będę robić, co będę chciał”, „Nie zabronisz mi”, „Zajmij się lepiej pracą”. Co gorsze, filmy te są transmitowane on-line do sieci. To często z nich najbliższe osoby dowiadują się o wypadku swojego ojca, matki czy dziecka. To przykre i przerażające. Nikt z nas nie chce, aby cierpienie czy śmierć naszych bliskich była oglądana publicznie, a tak się dzieje! Pamiętajmy też, że w sieci nic nie ginie i zawsze zostaje ślad – nawet jak taki film usuniemy. Co gorsze - pod takimi materiałami odbywa się często, brutalna wymiana zdań o sprawcach takiego wypadku, nawet o poszkodowanych czy medykach…. Zazwyczaj wszystko się zmienia dopiero wtedy, gdy taka tragedia dotknie osobę, która „dobrze się bawiła” nagrywając tragedię innych. Jako kierownik działu usług medycznych i szkoleń WSPR w Bydgoszczy systematycznie kontroluję internet i często interweniuję u autorów i administratorów danego portalu, aby usunęli te nagrania czy zdjęcia pokazujące twarze, cierpienie i ciała osób, które zginęły w wypadkach. Ale najważniejsze - nie zapominajmy o tych świadkach zdarzeń, którzy niezwłocznie i bez obaw udzielają pierwszej pomocy, powiadamiają pogotowie ratunkowe lub inne służby, słuchają instrukcji dyspozytora medycznego i pozostają przy poszkodowanym do momentu przyjazdu ambulansu. Taka postawa jest godna naśladowania i nagłaśniania - dlatego teraz, tym osobom serdecznie dziękuję w imieniu swoim, pogotowia i poszkodowanych, bo niejedno zdrowie i życie zostało dzięki nim uratowane. Pamiętajmy, że ambulans nie zjawia się od razu na miejscu zdarzenia. W tym czasie udzielenie pierwszej pomocy, rozpoczęcie resuscytacji, zatamowanie krwotoku przez świadków zdarzenia jest bardzo ważne i kluczowe dla życia i rokowania pacjenta. Bo każdy z nas może uratować komuś życie.

A na ile my, umiemy ratować innych poszkodowanych?
Gdy przyjeżdżam ambulansem na miejsce zdarzenia, częściej widzę osoby, które udzielają pierwszej pomocy i tym samym dają innym szansę na to przeżycie. A trzeba wiedzieć, że jeden ambulans przypada w Polsce na 25 tys. mieszkańców - podobnie jest w naszym województwie. I trzeba wiedzieć, że w mieście dojeżdża średnio do pacjenta w ciągu 8 min, poza miastem – w ciągu 15 min. W tym czasie świadkowie zdarzenia muszą działać, muszą uruchomić tzw. łańcuch przeżycia, a stanowią go cztery ogniwa. Po pierwsze - wczesne rozpoznanie stanu zagrożenia zdrowotnego i powiadomienie służb ratunkowych pod numerem alarmowym 112 lub 999. Po drugie - wdrożenie pierwszej pomocy, czyli na przykład resuscytacji krążeniowo-oddechowej, jeśli pacjent nie oddycha i nie daje oznak krążenia czy tamowanie krwotoków. Po trzecie - wczesna defibrylacja, gdy u pacjenta doszło do zatrzymania krążenia to musimy wykorzystać defibrylator AED, jeśli jest dostępny w okolicy zdarzenia. Dopiero na czwartym miejscu jest szybkie wdrożenie medycznych czynności ratunkowych przez pogotowie, szpitalny oddział ratunkowy i oddziały docelowe szpitala. Łatwo więc zobaczyć, że od świadków zdarzenia zależy najwięcej. To pierwsze trzy wymienione przeze mnie ogniwa. My jesteśmy na końcu, tak więc bez pomocy i wsparcia świadków zdarzenia poszkodowany często nie ma szans na przeżycie. A nie ma ważniejszej umiejętności niż znajomość pierwszej pomocy i nie ma nic piękniejszego, niż uratować komuś życie. Dlatego zachęcam do uczestnictwa w szkoleniach i kursach, podczas których po okiem instruktora nauczymy się ćwiczyć na fantomie, zakładać opatrunki czy wykonywać rękoczyny, ratujące pacjenta przy zadławieniu.

Jest korytarz dla karetki, gdy jedzie do wypadku na trasie. Czy kierowcy mają problem z jego utworzeniem?
Zacznę od tego, że system tworzenia tunelu ratunkowego zwanego „korytarzem życia” obowiązywał już od wielu lat m.in. w Niemczech, Szwajcarii, Czechach czy Słowenii. W Polsce jest dopiero od 6 grudnia 2019 roku – wtedy zaczęły obowiązywać w naszym kraju przepisy dotyczące nie tylko „korytarza życia”, ale i jazdy zgodnie z zasadą zamka błyskawicznego czyli tzw. jazdy na suwak. Nas - jako pogotowie ratunkowe - bardzo ta zmiana ucieszyła, była przez nas wyczekiwana. Dlaczego? Bo w ratownictwie liczy się ten czas. Musimy szybko dotrzeć do poszkodowanego, szybko wdrożyć medyczne czynności ratunkowe i przetransportować go do najbliższego SOR. Badania pokazały, że tworzenie takiego korytarza zwiększa przeżycie poszkodowanego aż o 40 proc. - czyli warto i trzeba!! Choć to wymaga jeszcze dużej edukacji, szczególnie w szkołach jazdy, bo wielu z kierowców ciągle nie potrafi takich tuneli utworzyć. Co gorsze – wielu z nich jedzie tym tunelem za ambulansem, stwarzając zagrożenie dla medyków i pozostałych kierowców. Wielu też zawraca na utworzonym na autostradzie „korytarzu życia” i wykonuje wiele innych, wręcz irracjonalnych zachowań. Ale jestem dobrej myśli i wiem, że już niedługo dla kierowców ten jakże potrzebny „korytarz życia” to będzie norma.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Zatamowanie dużych krwotoków to priorytet". Tak mówi ratownik medyczny o pomocy ofiarom wypadków komunikacyjnych - Gazeta Pomorska