Przed biurami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa po gigantycznych kolejkach nie ma śladu. Za kilka miesięcy gospodarze zaczną sięgać po przyznane im pieniądze.
<!** Image 3 align=right alt="Image 68176" sub="Piątek, godz. 7. Rolnicy składają wnioski o dopłaty - kolejka przed Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa / Fot. Adam Zakrzewski">Białystok, Warszawa, Poznań... W piątek nie było biur Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, których nie szturmowaliby rolnicy. A było o co powalczyć. Półtora miliarda złotych – taką pulę przeznaczono do podziału pomiędzy wszystkich polskich rolników modernizujących swoje gospodarstwa. Obowiązywała zasada: „kto pierwszy, ten lepszy”.
Zrzutka na ochronę
W Toruniu, jedynym w województwie kujawsko-pomorskim punkcie przyjmowania wniosków, na dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem ich składania, utworzył się komitet kolejkowy. Przez ten cały czas, aż do minionego piątku, dzień i noc przed siedzibą agencji dyżurowały grupy rolników.
Oprócz nich - wynajęta przez nich firma ochroniarska pilnująca, aby nikt nie „wepchnął się” do organizującej się kolejki. Rolnicy wydawali numery na liście, według których później byli od piątku byli obsługiwani.
- Spodziewaliśmy się takiego natłoku chętnych. Porządku pilnowała także nasza ochrona, ale co by nie mówić, rolnicy wykazali się ogromną kulturą i umiejętnościami organizacyjnymi. Dlatego w naszej agencji nie dochodziło do sytuacji, jakie miały miejsce w innych miastach - ocenia Beata Nawrocka, dyrektorka kujawsko-pomorskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Toruniu.
A w innych agendach dochodziło do przepychanek i prób zbojkotowania kolejek. Tak było między innymi przed oddziałem w Warszawie, gdzie grupa rolników zablokowała wejście. Sytuacja została opanowana, ale nie obyło się bez siłowych rozwiązań.
<!** reklama>W Toruniu nie było takiej potrzeby. Poszło sprawnie również dlatego, że urzędnicy uruchomili dodatkowe stanowiska obsługi. Ostatni rolnik został przyjęty o godzinie 1.00 z soboty na niedzielę. Na liście był 1336.
- Już w piątek wieczorem mieliśmy informację, że koperta finansowa przewidziana dla naszego województwa została przekroczona o 20 procent. Dlatego zgodnie z przepisami, prezes agencji ogłosił, że wnioski będą przyjmowane wyłącznie do końca następnego dnia - mówi dyrektor kujawsko-pomorskiego oddziału, który jako jeden z pierwszych w kraju „wykorzystał limit”. W oddziałach lubelskim, łódzkim, czy małopolskim rolnicy mogli wnioski składać jeszcze wczoraj.
W Kujawsko-Pomorskiem zostanie podzielone dokładnie 105 mln złotych. Na jakie inwestycje rolnicy z naszego regionu zamierzają przeznaczyć dotację?
- Wymienimy stary sprzęt na nowy, żeby było czym jechać na blokady - żartowali stojący w kolejce. Inni przyznawali, że po prostu potrzebują nowoczesnych maszyn.
Alina Osmałek pod Kowalem prowadzi z synem 42-hektarowe gospodarstwo. Zamierza kupić ciągnik. Podobnie jak młody rolnik, Marcin Siekierski z Obrowa, który przed trzema laty przejął 40-hektarowe gospodarstwo rodziców. Waldemar Żarek z Sienna też ubiega się o dotację na zakup nowego ciągnika.
- Z praktyki wiadomo, że maszyny i urządzenia to najczęściej wymieniany cel inwestycyjny w naszym regionie. Ale nie jedyny - zastrzega Beata Nawrocka.
Nie tylko na traktory
Gospodarze z regionu starali się również o dotacje na modernizację budynków, zakup nowych sadzonek czy wielohektarowe plantacje. Średnia kwota, o jaką zabiegał rolnik w toruńskiej agendzie, to 140 tys. zł. Najwyższa - 300 tys. (maksymalna wysokość dotacji), a najniższa - 20 tys. zł (minimalna wysokość dotacji). O tym, czy rolnicy otrzymają wsparcie finansowe, zdecydują w głównej mierze oni sami.
Wszystko zależy od tego, czy ich wnioski spełniać będą wszystkie niezbędne wymogi, a ich inwestycja zostanie zakończona.
- Przez cztery miesiące będziemy sprawdzali, czy we wnioskach wszystko zgadza się pod względem formalnym. Nie wykluczamy, że konieczne będą uzupełnienia. Dopiero po tej weryfikacji zostaną podpisane umowy - wyjaśnia Beata Nawrocka.