Po dwóch potyczkach fazy grupowej turnieju siatkarskiego podczas igrzysk olimpijskich w Londynie Polacy mają na swoim koncie zwycięstwo i porażkę. Trzecie spotkanie rozegrają już dziś z Argentyną.
Wtorkowa, nieco zaskakująca porażka z Bułgarami (1:3) była swoistym zimnym prysznicem dla podopiecznych Andrei Anastasiego, między innymi dlatego, iż nasi rywale zakończyli wyśmienitą serię jedenastu kolejnych zwycięstw biało-czerwonych.
- Czasami dobrze jest dostać „liścia” w twarz na przebudzenie i pobudzenie. Mam nadzieję, że w naszym przypadku to poskutkuje - powiedział tuż po wtorkowym meczu Zbigniew Bartman, atakujący reprezentacji Polski.<!** reklama>
Po efektownej wygranej w inauguracji turnieju olimpijskiego nad Włochami (3:1) triumfatorzy tegorocznej Ligi Światowej szybko zostali uznani za głównego faworyta igrzysk. Nasi siatkarze przyznają jednak, iż w takiej roli nie czują się zbyt dobrze.
- Stawianie nas w roli faworytów i wieszanie medali na szyi nam nie pomaga - dodał Bartman. - Sprawia to, że podświadomie sami zaczynamy w to wierzyć i wydaje nam się, że jesteśmy w stanie wygrać każdy mecz, w każdych okolicznościach. A to może się okazać zgubne.
- Ani zwycięstwo z Włochami, ani porażka z Bułgarami niczego nie zmieniają. Awansu do ćwierćfinału prawdopodobnie nic nam nie odbierze - ocenia z kolei Leon Bartman, ojciec atakującego naszej reprezentacji. - Prawdziwą twarz Andrei Anastasiego, jak i jego drużyny zobaczymy dopiero w ćwierćfinale.
Tymczasem już dziś nasza kadra narodowa rozegra trzecie spotkanie w fazie grupowej turnieju w Londynie. Jej rywalem będzie Argentyna.
- Z Bułgarami zagraliśmy słabiej, ale już o tym zapomnieliśmy. Teraz myślimy o meczu z Argentyną i wiemy, że nie ma już miejsca na kolejną wpadkę - dodał Paweł Zagumny, polski rozgrywający. (PAP, siatka.org)