- Zanim strażacy rozciągną węże, to domy spłoną - uważają mieszkańcy oficyny przy Królowej Jadwigi 30, gdzie w czwartek doszło do pożaru. Miasto twierdzi, że do centrum jest dojazd z kilku stron.
<!** Image 2 alt="Image 158644" sub="Strażacy, żeby ugasić pożar przy Królówce, najpierw musieli rozwinąć prawie 200 metrów węży gaśniczych Fot. Renata Napierkowska
">W czwartkowe popołudnie, prawdopodobnie przez nieszczelne przewody kominowe, doszło do pożaru przy ulicy Królowej Jadwigi 30. Płomienie pojawiły się w mieszkaniu w oficynie. Strażacy, zanim rozpoczęli akcję gaśniczą, musieli rozwinąć węże gaśnicze, by dostać się do źródła ognia. Wodę pobierali ze zbiorników w samochodach oraz hydrantu przy ulicy Toruńskiej. Wszystkie wozy stanęły u zbiegu ulic Toruńskiej i Solankowej, bo, jak twierdzą strażacy, nie było takiej możliwości, by podjechać bliżej płonącej kamienicy.
- Dojazd utrudniały nam samochody nieprawidłowo zaparkowane przy restauracji „Sphinx”, które zajmowały zbyt szeroki pas jezdni, a my nie mogliśmy się zmieścić. Aby dociągnąć wodę do źródła ognia, musieliśmy rozwinąć około dwustu metrów węży, bo tu nie ma innego dojazdu - informują strażacy.
<!** reklama>Akcją, w której wzięły udział cztery zastępy, dowodził młodszy brygadier Rafał Wesołek. Podobnego zdania, co strażacy, są też mieszkańcy kamienicy przy ulicy Królowej Jadwigi, którzy musieli opuścić mieszkania i stojąc na podwórku obserwowali walkę z ogniem.
- Od strony placu Klasztornego też nie ma tu dojazdu, odkąd właściciel sąsiedniej posesji postawił płot. Od 26 lat tu mieszkam i zabiegam o to, by służby ratownicze miały swobodny dostęp - mówi Tomasz Wojtasik.
<!** Image 3 alt="Image 158644" >- Jakby tu wybuchł duży pożar, to spłonie cała Królówka, bo domy łączą się ścianami i dachami. Tego żywiołu nikt nie opanuje, jak strażacy nie będą mogli bez przeszkód dojechać - wtóruje sąsiadowi mieszkanka kamienicy, w której doszło do pożaru, Elżbieta Ciszewska.
Po tym, jak w naszym piątkowym wydaniu ukazało się zdjęcie z akcji gaśniczej, sprawą zainteresował się ratusz. Zastępca prezydenta Ireneusz Stachowiak wraz z kierownikiem budowy prowadzonej na deptaku i inspektorem nadzoru z ratusza sprawdzali, jak wygląda dostęp do budynków.
- Dojazd do płonącej kamienicy był możliwy z czterech stron: od Solankowej wóz mógł wjechać, wystarczyło tylko odstawić barierki odgradzające plac budowy, jest też wjazd od strony ulic 6 Stycznia, placu Klasztornego i Rynku. Naszym zdaniem, służby ratownicze nie napotykają przeszkód jadąc do budynków przy Królówce. Będziemy jednak rozmawiać jeszcze na ten temat z komendantem Powiatowej Straży Pożarnej - deklaruje wiceprezydent Ireneusz Stachowiak.