Przygotowany przez Solidarność projekt ustawy zakazującej handlu w niedzielę został pod koniec minionego roku negatywnie oceniony przez Radę Ministrów. Nie oznacza to jednak, że firmy handlowe będą mogły nadal funkcjonować wedle obecnie obowiązujących przepisów. Zakaz lub przynajmniej ograniczenia będą, a ich szczegóły mają być znane do końca lutego.
Rząd postąpił słusznie, uważają pracodawcy.
Jak oceniają członkowie organizacji Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej, „nie tylko przewidziane w niej restrykcje byłyby nadmierne, lecz również przedstawiony projekt był nieprzemyślany i wadliwy w sensie prawnym. Wprowadzenie w życie jego przepisów sparaliżowałoby działalność centrów logistycznych oraz operatorów pocztowych na początku każdego tygodnia. Prowadziłoby do takich absurdów, jak m.in. konieczność wyłączania w niedziele automatów oraz nakładania kary więzienia np. na drobnych handlarzy naruszających zakaz.
Z deklaracji, jakie składała w minionym tygodniu Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społeczne, wynika, że rząd skłania się ku rekomendacji łagodniejszej wersji zakazu handlu w niedziele niż wariant proponowany w obywatelskim projekcie ustawy.
Zakaz w wersji złagodzonej
Z różnych informacji, które w tej sprawie się pojawiły, można wywnioskować, że na pewno nie będzie bezwzględnego zakazu handlu w niedzielę, jak zakładał przywołany wyżej społeczny projekt ustawy. Od takiej fundamentalnej zasady mają być odstępstwa - i o charakterze przedmiotowym, i podmiotowym. Pierwsze wyłączą spod nowych restrykcji niektóre firmy handlowe, np. małe sklepy rodzinne, drugie - niektóre „branże”, np. stacje benzynowe, gastronomię czy kioski. Co ważne, zmiany mają być wprowadzane etapami, aby możliwa była - dzięki analizie skutków - korekta wykluczająca szkodliwe skutki regulacji dla gospodarki i budżetu państwa. Możliwe jest ponadto, że znaczna część decyzji dotyczących wyłączeń spod ograniczeń działalności handlowej w niedziele zostanie delegowana samorządom. Zdecydowanie łagodniejsze niż w projekcie Solidarności mają też być kary - dla sprzedających i kupujących - za naruszenie przepisów regulujących zasady handlu w niedzielę.
Najnowsze zaś „przecieki” z resortów pracujących nad rządową propozycją wskazują ponadto, że ograniczenia mogłyby dotyczyć na przykład jedynie części niedziel w roku, a nie prawie wszystkich, jak chcieliby projektodawcy.
- Cieszymy się, że rząd skłania się do złagodzenia obywatelskiego projektu wprowadzającego zakaz handlu oraz świadczenia usług na rzecz handlu w niedziele. Wynika to zapewne z przygotowywanej obecnie przez rząd oceny skutków regulacji, której obywatelski projekt nie zawierał. Zamknięcie sklepów w niedziele będzie szczególnie dotkliwe dla osób intensywnie pracujących i mających ponadprzeciętne dochody. Stąd najsilniejszy sprzeciw wobec zakazu handlu zgłaszają mieszkańcy dużych miast. Niezadowolone będą również osoby, które ze względów rodzinnych lub zawodowych chcą pracować właśnie w weekendy, np. studenci - mówi Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji „Lewiatan”.
Wszyscy stracą, nikt nie zyska
Negatywne konsekwencje zakazu handlu w niedziele dla konsumentów, pracowników, inwestorów i konkurencyjności całej gospodarki skłoniły w ostatnich latach Danię, Finlandię, Francję, Grecję, Holandię, Hiszpanię i Węgry do zniesienia całości lub części ograniczeń w handlu w niedziele.
Znamienny przy tym jest przypadek Węgier, gdzie zbyt surowy i nieakceptowany przez społeczeństwo zakaz handlu w niedziele utrzymał się jedynie przez trzynaście miesięcy.
Z zapowiedzi minister Rafalskiej wynika też, że rządowy projekt ustawy zostanie zaś poddany konsultacjom, a to oznacza, że jeszcze przynajmniej przez kilka miesięcy będzie można sprzedawać i kupować w niedziele na obecnych zasadach.
