Zabiła dzieci i schowała zwłoki w lodówce. Usłyszała wyrok

15 lat więzienia za zabójstwo trzech noworodków - taki wyrok dla 45-letniej Lucyny D. z Lubawy wydał w środę Sąd Okręgowy w Elblągu. To już trzecie orzeczenie dla dzieciobójczyni. Wcześniej usłyszała: 25 i 15 lat. Elbląski Sąd Okręgowy dwukrotnie orzekał w tym procesie i dwa razy składana była apelacja. Natomiast gdański Sąd Apelacyjny kierował sprawę do ponownego rozpoznania. Śledzimy sprawę od samego początku.

Makabrycznego odkrycia w jednorodzinnym domu przy ul. Wojska Polskiego w Lubawie dokonano w kwietniu 2013 roku. W zamrażarce znaleziono zwłoki trzech noworodków. Z lodówki korzystali wszyscy członkowie rodziny: Lucyna D., jej mąż oraz troje jej dzieci (dziś mają od 10 od 23 lat, najstarszy - 26-letni syn - mieszkał poza domem). Górę budynku zajmowali dziadkowie.

Czytaj też: Morderstwo w Bydgoszczy. Zabił 38-letnią kobietę: - Nie wiem, dlaczego to zrobiłem

Ustalono jednoznacznie, że wszyscy chłopcy, bo takiej płaci były noworodki, urodzili się żywi. Dokładnie: w 2009, 2010 i 2013 roku. Zginęli śmiercią gwałtowną, na skutek uduszenia. Z tego powodu prokuratura od początku zarzuca Lucynie D. zabójstwo. W środę, po ogłoszeniu wyroku, Krzysztof Piwowarczyk z Prokuratury Okręgowej w Elblągu powiedział: 
- 15 lat pozbawienia wolności to wyrok satysfakcjonujący.

Innego zdania jest obrona. Mecenas Andrzej Kozielski zapowiada apelację, bo jego zdaniem sąd nie uwzględnił we właściwy sposób badań biegłych, na co też wskazał sąd w Gdańsku. Obrona dowodzi, że czyny Lucyny D. były nieumyślne.
W myśl środowego wyroku Lucyna D. o warunkowe zwolnienia będzie mogła ubiegać się najwcześniej po odbyciu 12 lat kary.

Lucyna D. ma dziś 45 lat. Od dziecka mieszkała w Lubawie. Dom przy ul. Wojska Polskiego należał najpierw do jej rodziców. Kiedy wyszła za Janusza, podzielili się przestrzenią. Dobudowali piętro. Na świat przychodziły kolejne dzieci. Najstarszy syn ma dziś 26 lat. Potem urodziła się 23-letnia obecnie córka i znów syn 
- 15-letni oraz najmłodsza, 10-letnia dziewczynka.
Kolejne troje dzieci Lucyny D. policjanci znaleźli we wtorek, 9 kwietnia, w lodówce. Zawinięte w folię leżały obok innych produktów. Widok był wstrząsający: trzy szuflady, trzy noworodki.

Dlaczego w ogóle policja pojawiła się w tym domu?

Po anonimowym telefonie koleżanki z pracy Lucyny, która jeszcze w piątek widziała ją w ciąży, a w poniedziałek już bez brzucha. Zadzwoniła ze zgłoszeniem, że kobieta najpewniej urodziła i sprzedała dziecko.
Lucyna D. przyznała się do zabicia dzieci przez uduszenie. Policjantce, która ją przesłuchiwała, wyznała, że zwłoki wkładała do lodówki, bo „chciała mieć dzieci blisko siebie”. I że obawiała się łatki patologicznej rodziny, bo tylko w takiej co rok to prorok.
Oboje małżonkowie D. pracowali w zakładzie Swedwood, produkującym meble dla Ikei. On awansował tutaj na mistrza. Nieźle zarabiał i miał pod sobą grono pracowników.

Swoje ciąże Lucyna starała się ukrywać. Mimo tego jej odmienny stan nie uszedł uwadze sąsiadów i koleżanek z pracy.

- Ślepy by zauważył. Pamiętam, jak Lucyna była w tej pierwszej ciąży. Jeszcze jej matka się chwaliła, że będzie miała kolejnego wnuka. Aż nagle, jakieś dwa tygodnie przed rozwiązaniem, zaczęła nam opowiadać, że to nie ciąża, tylko przepuklina... - opowiadała nam sąsiadka oskarżonej. Inne mówiły, że podejrzewały handel dziećmi.
Już w areszcie nazwano kobietę „zimną Lucyną”.