Za mało wody dla wakacyjnej ochłody - komentuje Jarosław Reszka

Do Chmielnik z Bydgoszczy można dojechać miejskim autobusem, do Borówna i Pieczysk - prywatnymi liniami podmiejskimi. W samym mieście działają kryte baseny. To jednak za mało, by każdy bydgoszczanin miał blisko domu miejsce, w którym bezpiecznie i w cywilizowanych warunkach mógłby zanurzyć się w czystej wodzie. A lata są coraz cieplejsze. Nie każdy też gustuje w kąpielach w basenie, gdy piękne słońce zagląda przez basenowe szyby. Kiedyś dość lekką rączką pozbyliśmy się w Bydgoszczy kąpielisk na świeżym powietrzu. Teraz do nich powoli wracamy, choć w nieco innej aranżacji.

Na pewno nie mają już racji bytu kąpieliska otwarte w formie wielkich betonowych niecek, w których obok siebie, niczym śledzie w beczce, tkwi setka albo i więcej ludzi. Pamiętam z wczesnej młodości taki przybytek przy ulicy Kossaka na Szwederowie. Dziś nie zanurzyłbym się w nim nawet za dopłatą.

Co innego kąpieliska na naturalnych zbiornikach. Szkoda, że z powodu nieżyciowych, moim zdaniem, przepisów nie udało się utworzyć kąpieliska przy Wyspie Młyńskiej. Mamy tam plażę, piękną i nareszcie czystą wodę, do której jednak wejść nie można. Toż to katorga, gra na nerwach, zwłaszcza dla młodych ludzi! Brak kąpieliska na wyspie miały bydgoszczanom zrekompensować trzy inne miejsca do pływania na terenie miasta. Mówiło się o kąpielisku przy basenie Astoria, nad Balatonem na Bartodziejach i w parku Centralnym, w pobliżu hali Łuczniczka.

Pod koniec poprzedniego lata stało się jednak jasne, że z tych trzech lokalizacji realna jest najwyżej jedna. Ratusz uznał, że na więcej go na razie nie stać. I tak Astoria i Balaton poszły w odstawkę, natomiast światło - żółte, nie zielone - zapalono dla parku Centralnego. - To była najtańsza opcja. Poza tym pozwoli wykorzystać bliskość Brdy, komunikacji publicznej i parkingu na terenie Bydgoskiego Centrum Sportu - wyjaśniał we wrześniu 2022 roku wiceprezydent Michał Sztybel. Nawet tę najtańszą opcję urzędnicy zamierzali przykroić do skromnych możliwości miasta. Zgodnie ze wstępną, opracowaną dwa lata wcześniej koncepcją kąpielisko w parku Centralnym miało kosztować 8 mln złotych. - Nie będzie sztucznej plaży i wielu innych elementów ingerujących w przyrodę - tłumaczył w ubiegłym roku Michał Sztybel, zapowiadając okrojenie tej kwoty. Kąpielisko miało mieć powierzchnię maksimum 3000 metrów kwadratowych, a sama plaża, niczym korty w Wimbledonie, byłaby trawiasta.

Od tamtej zapowiedzi minęły jesień, zima, wiosna i rozpoczęło się kolejne lato. A nad plażą w parku Centralnym zapadła głucha cisza. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku nie powstanie.

W tej sytuacji kąpieliskową inicjatywę postanowili przejąć działacze społeczni. Nie z Śródmieścia, lecz ze Starego Fordonu. Kilka dni temu Rafael Prętki, szef Stowarzyszenia Miłośników Starego Fordonu, ogłosił początek starań o dofinansowanie dla plaży nad Wisłą w okolicy nieczynnej żwirowni. Wysiłki mają być splecione z pracami nad wyposażeniem mariny nad rzeką, na co będą wnioskowali o pieniądze z Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego. Tylko przyklasnąć tej inicjatywie. Blisko 80-tysięczny Fordon ma obecnie do dyspozycji dwa przyszkolne baseny. To grubo za mało.

A co z innym dzielnicami? Ze Szwederowa, Błonia, Wyżyn czy Kapuścisk nikt pewnie na plażę w Fordonie jeździć nie będzie. Taką samą odległość mają przecież mieszkańcy tych dzielnic do położonego w pięknym lesie jeziora Jezuickiego. Szkoda tylko, że nie prowadzi do niego wygodny i bezpieczny szlak rowerowy.

Kąpielisko nad Brdą w parku Centralnym nadal więc jest inwestycją potrzebną i pilną. Ile mogłoby kosztować w wersji oszczędnościowej? Pewnie około 5 mln. Oby w budżecie na przyszły rok miastu udało się tę sumkę wygospodarować.