500 złotych za semestr - taką „symboliczną” opłatę za studia w państwowej uczelni proponują... sami studenci. W zamian liczą na nowoczesne, europejskie standardy kształcenia.
<!** Image 2 align=right alt="Image 76675" sub="Wiele uczelnianych pracowni nie posiada nowoczesnego sprzętu. Ten problem nie dotyczy, na szczęście, Zakładu Histologii Zwierząt na UTP Fot. Tadeusz Pawłowski">- W Polsce pokutują dwa mity: bezpłatna służba zdrowia i darmowa oświata. Materiały dydaktyczne, dostęp do najnowszych publikacji, do tego płatne warunkowe wpisy, powtarzanie roku - to wszystko na państwowej uczelni kosztuje. Za darmo student uczestniczy jedynie w wykładach i ćwiczeniach. Czas skończyć z tą fikcją i zacząć rozmawiać o współfinansowaniu nauki - mówi Arkadiusz Myrcha, przewodniczący Samorządu Studenckiego UMK w Toruniu.
Popierają go żacy innych uczelni, w szczególności o profilu technicznym.
Studenci Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy na sobotniej konferencji Parlamentu Studentów RP przedstawią swoje stanowisko w tej sprawie. A jest ono dość radykalne i zaskakujące, bo dotąd organizacje studenckie sceptycznie odnosiły się do pomysłu płatnych studiów.
Pieniądze za nowoczesność
- Jesteśmy za opłatami, ale na pewnych warunkach - mówi Tomasz Dorawa, przewodniczący Samorządu Studenckiego UTP. - Chcielibyśmy, aby studia były płatne. Mowa oczywiście o kwotach rzędu 500 złotych za semestr. W zamian zaś otrzymalibyśmy lepsze warunki do nauki, bo sprzęt i wyposażenie wielu pracowni naukowych pamiętają jeszcze lata 70. Zdarza się, że absolwent uczelni technicznej nie może być pełnowartościowym pracownikiem w firmie, która dysponuje najnowocześniejszym sprzętem, bo jako student o takich nowinkach jedynie czytał - skarży się student i dodaje, że współfinansowanie musiałoby się wiązać z szeroko rozwiniętym systemem kredytów bankowych. - Student musiałby mieć możliwość zaciągnięcia pożyczki, ale jej spłata uzależniona byłaby od tego, w jakiej sytuacji znalazł się po ukończeniu nauki, czy znalazł pracę i jakie otrzymuje za nią wynagrodzenie.
<!** reklama>Przedstawiciele uczelni spodziewają się, że zaplanowana na ten weekend konferencja może mieć bardzo gorący przebieg.
- Ale musimy wreszcie zacząć na ten temat dyskutować - twierdzi Arkadiusz Myrcha.
Sprzeczne z konstytucją?
O częściowej odpłatności za studia debatowali już ministrowie różnych rządów. Temat ten podjęła także minister nauki Barbara Kudrycka, choć gotowego projektu jeszcze nie przedstawiła. Jeśli zmianę uda sie przeforsować, ewentualne wydatki spotkałyby średnio ponad pół miliona z blisko 1,9 mln studiujących obecnie Polaków. Szacuje się bowiem, że w Polsce naukę podejmuje średnio połowa każdego rocznika, a 70 proc. wybiera studia płatne.
Idea częściowej odpłatności za studia ma swoich przeciwników zapewne wśród sporej rzeszy studentów, ale także wśród rektorów.
- Po pierwsze, taka zmiana wymaga poprawki w Konstytucji RP, która gwarantuje bezpłatne nauczanie. Gdyby jednak do niej doszło, jestem przekonany, że wiele osób z uboższych rodzin straciłoby w ten sposób szansę na zdobycie wykształcenia - mówi prof. Zbigniew Skinder, rektor Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. - Taki pomysł musiałby się też wiązać z wprowadzeniem systemu kredytowania studiów oraz określenia zasad jego spłacania. Nie mógłby on równocześnie oznaczać likwidacji stypendiów, które dziś dla wielu młodych osób są jedyną szansą utrzymanie się podczas nauki.
Rektora nie przekonują także argumenty związane z napływem większej gotówki dla uczelni i możliwość doposażania najnowocześniejszych laboratorów. - Ciężaru finansowania polskiej nauki nie można zrzucać na barki studentów. Jeśli w naszym kraju zacznie się wreszcie przeznaczać większe pieniądze na ten cel, nowoczesne wyposażenie pracowni nie będzie żadnym problemem - przekonuje rektor.