https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z zawałem i katarem w jednej izbie

Katarzyna Kaczór
- Przychodnie i ambulatoria powinny przyjmować lżej chorych pacjentów - uważają lekarze z „ostrych dyżurów”. - Tymczasem trafiają do nas i czekają w gigantycznych kolejkach.

- Przychodnie i ambulatoria powinny przyjmować lżej chorych pacjentów - uważają lekarze z „ostrych dyżurów”. - Tymczasem trafiają do nas i czekają w gigantycznych kolejkach.

<!** Image 2 align=right alt="Image 29801" >Według Marioli Tuszyńskiej, rzeczniczki praw pacjenta przy bydgoskim NFZ, kolejki i tłok w izbie przyjęć Szpitala Uniwersyteckiego i w tamtejszej Klinice Medycyny Ratunkowej, to wina złej organizacji, braku osobnego miejsca dla podopiecznych przychodni, które podpisały umowy ze szpitalem na opiekę 24-godzinną.

Rzecznicy zaskoczeni...

- Wielokrotnie monitowałam w tej sprawie u dyrekcji szpitala. Uważam, że chodzi im o oszczędności i dlatego pacjent, który zgłasza się z podejrzeniem rozległego zawału, siedzi obok kogoś z niegroźnym urazem - wyjaśnia rzeczniczka. - Gdy byłam na ogólnopolskim spotkaniu rzeczników praw pacjenta i rozmawialiśmy o zabezpieczeniu całodobowej opieki POZ-tów, opowiedziałam o sytuacji, jaka ma miejsce w Szpitalu Uniwersyteckim. Koledzy byli zdumieni.

<!** reklama left>Dyrekcja szpitala widzi ten problem zupełnie inaczej. - Mógłbym wydzielić osobny gabinet, wybrać lekarza, ale to nie pacjenci z przychodni są problemem. Stanowią niewielki odsetek całości - odpiera zarzut Krzysztof Demidowicz, dyrektor szpitala CM. - Problem w tym, że przejmujemy łącznie ponad 60 procent wszystkich zachorowań w mieście i w okolicy. Miesięcznie około 6000 osób, z tego w szpitalu zostaje blisko 2800 chorych. Reszta przypadków trafia do pozostałych lecznic, a NFZ pieniądze dzieli równo. Większość chorych nie wymaga leczenia szpitalnego i mogłaby konsultować się z lekarzem pierwszego kontaktu.

- Tylko że wieczorem nie ma kontaktu z lekarzem pierwszego kontaktu, a zatem pacjenci z własnego wyboru trafiają do nas. Bo się przyzwyczaili, że ze wszystkim jedzie się do szpitala - mówi dr Przemysław Paciorek, szef Kliniki Medycyny Ratunkowej szpitala CM. - Pierwszeństwo mają ciężko chorzy, inni muszą czekać i robi się zamieszanie. Mamy specjalistyczny sprzęt do ratowania życia, tymczasem często służy on do wykonywania badań diagnostycznych, które można zrobić w normalnym trybie.

... a NFZ bez pomysłu

- Dlaczego, gdy kogoś zaboli brzuch, nie jedzie do szpitala MSW, chociaż mógłby tam się udać? Wszyscy przyjeżdżają do nas. Narodowy Fundusz Zdrowia zaś nie wie, jak sobie z tym problemem poradzić i tworzy zastępczy temat w postaci gabinetów i dodatkowych lekarzy - uważa dyrektor Stanisław Prywiński.

- Szpital powinien stworzyć osobny gabinet - trwa przy swoim rzeczniczka Mariola Tuszyńska. - Załóżmy, że jednostka uniwersytecka podpisała umowę z 6 przychodniami. Jeśli dziennie przyjdzie z każdej do szpitala po 10 osób, już zrobi się tłok, a czekający na pomoc ambulatoryjną pacjenci siłą rzeczy muszą patrzeć na cierpiących, ciężko chorych ludzi.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski