Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z historii tej, o której mówiła cała Bydgoszcz, śmiano się bardzo długo

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Tego typu zdarzeń kroniki kryminalne odnotowały naprawdę niewiele. To, do którego doszło w naszym mieście, było powszechnie komentowane i opowiadane przybyszom jako ciekawostka.

Tego typu zdarzeń kroniki kryminalne odnotowały naprawdę niewiele. To, do którego doszło w naszym mieście, było powszechnie komentowane i opowiadane przybyszom jako ciekawostka.

Feliks F. był w latach trzydziestych ubiegłego wieku jednym z najbardziej znanych kupców na Szwederowie, dzielnicy, która nie była wtedy jeszcze zabudowana blokami, ale stanowiła wielki zespół parterowych i jednopiętrowych domków, często z ogródkami. Było to tzw. stare Szwederowo, które część bydgoszczan pamięta do dziś.

Tam właśnie, przy ul. Gołębiej 45, Feliks F. prowadził spory sklep, a właściwie „skład”, jak wówczas mawiano, pod szyldem „towary kolonialne”. W środku znajdowało się tzw. mydło i powidło, ale nabyć można było również i to, co po wojnie, w czasach PRL-u stanowiło przedmiot pożądania klientów, czyli egzotyczne owoce i przyprawy.

Mamusia się zaopiekuje...

Feliks F. nie należał do ludzi w świecie bywałych, był raczej domatorem. Pochodził z Ostrowa Wielkopolskiego, a w Bydgoszczy osiedlił się w 1922 roku i niebawem ożenił się z rodowitą mieszkanką naszego miasta.

W latach 30. Feliks F. rzadko opuszczał Bydgoszcz. Uważał, że posiadając sklep, musi stale przebywać na miejscu i mieć go na oku. W 1935 roku dał się jednak namówić swoim krewnym, aby na Boże Narodzenie przyjechać do nich w gościnę, do Ostrowa. Właściciel składu długo się wahał, w końcu po dłuższej rozmowie z... własną teściową, mieszkającą w tym samym domu, Marją G., zdecydował się jednak wraz z żoną wyjechać. Marja G. obiecała bowiem solidnie zaopiekować się zarówno sklepem, jak i mieszkaniem swojej córki i Feliksa F.

Wstrząs i niedowierzanie

Małżonkowie F. wyjechali z Bydgoszczy 23 grudnia i wrócili dwa dni po świętach. Kiedy 28 grudnia po południu podjechali taksówką do domu, powitała ich Marja G., tonąca niemal we łzach.

Jej opowieść wywołała u Feliksa F. wstrząs. Trzeba było aż wezwać lekarza, gdyż mężczyzna zasłabł.

Marja G. oznajmiła, że w drugie święto, wieczorem, kiedy położyła się już spać, usłyszała dziwny hałas dochodzący z parteru. Zarzuciwszy na siebie szlafrok, zeszła na parter. Kiedy włączyła światło, dojrzała dwóch zamaskowanych mężczyzn. Jeden z nich przystawił kobiecie nóż do gardła i zażądał wydania całej znajdującej się w domu gotówki. W strachu o własne życie i zdrowie Marja G. zaprowadziła złoczyńców na piętro, gdzie wskazała im szafkę, w której pod bielizną schowała otrzymane na przechowanie podczas nieobecności pieniądze Feliksa F. Było tego około tysiąca złotych. Złodzieje zadowolili się tym łupem, nie żądali już wydania od napadniętej dalszej gotówki, tylko nakazali milczenie i pośpiesznie opuścili dom.

<!** reklama>

Marja G., jak twierdziła, była tak wystraszona tym zdarzeniem, że od tej pory nie wychodziła w ogóle z domu i nawet nie zawiadomiła policji o napadzie.

Feliks F., kiedy już doszedł do siebie, udał się osobiście na komisariat i zażądał wszczęcia energicznego śledztwa.

Już podczas pierwszego przesłuchania policjanci nabrali podejrzeń co do prawdomówności Marji G. Na drzwiach wejściowych nie stwierdzono śladów włamania, dziwne też wydało się, że złodzieje nie próbowali dostać się w ogóle do sklepu, żeby skraść znajdujące się tam towary, a przynajmniej sprawdzić, co znajduje się w sklepowej kasie.

Jak się okazało, podejrzenia okazały się słuszne. Po kilku godzinach przesłuchiwania Marja G. przyznała się, że napadu nie było w ogóle, a historyjkę z bandytami wymyśliła sama. Pieniądze zięcia były jej bardzo potrzebne, ponieważ miała już dość mieszkania w domu przy Gołębiej i chciała wyjechać z Bydgoszczy, by rozpocząć nowe życie. Kiedy zatem Feliks F. powierzył jej gotówkę na przechowanie, wymyśliła, jak wejść w jej posiadanie.

Policja zwolniła Marję G. do domu. Zięć niebawem wybaczył teściowej kradzież i oszustwo. Marja G. odpowiadała przed sądem jedynie za wprowadzenie policji w błąd, odsiedziała z tego tytułu pół roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!