Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z glejtem od "žUrwisów z Baker Street"

K
Jeśli upodobanie (wprawdzie z rozwodowym finałem) Guya Ritchiego do gwiazdy pop, Madonny, jest faktem znanym, to o jego fascynacji inną ikoną popkultury, Sherlockiem Holmesem, wiedzą nieliczni.

Jeśli upodobanie (wprawdzie z rozwodowym finałem) Guya Ritchiego do gwiazdy pop, Madonny, jest faktem znanym, to o jego fascynacji inną ikoną popkultury, Sherlockiem Holmesem, wiedzą nieliczni. 

<!** Image 2 align=none alt="Image 183570" >

Tymczasem trwa ona u brytyjskiego reżysera od lat chłopięcych i w 2009 r. zaowocowała pierwszym filmem o genialnym detektywie, bohaterze Arthura Conon Doyle’a. A teraz do polskich kin wchodzi druga część przygód nierozłącznej pary przyjaciół: Sherlocka Holmesa i doktora Watsona, których role w filmie „ Sherlock Holmes: Gra cieni” odtwarzają Robert Downey JR. i Jude Law. Tak na marginesie: proszę, nie zaglądając do źródeł, odpowiedzieć na pytanie: „Jak ma na imię doktor Watson?”. Nagrodą niech będzie satysfakcja ze znajomości rzeczy. Choć pewnie ta znajomość nie umywa się do wiedzy, jaką na temat Sherlocka Holmesa mają członkowie grupy „Urwisy z Baker Street”, z którymi swoje filmy konsultował Guy Ritchie.

O szczęśliwym pucybucie, który nie został milionerem

Aczkolwiek rzecz jest o pucybucie, to niewiele ma wspólnego z tzw. american dream, opowiadającym od drodze od czyściciela butów do milionera. Chociaż nie do końca, gdyż bohater filmu „Człowiek z Hawru” w reżyserii Aki Kaurismaki pucując cudze buty jest na swój sposób szczęśliwy... Na tyle, by bez trudu odnaleźć w sobie chęć niesienia pomocy innym, co zresztą traktuje jak oczywistą oczywistość. Jest ktoś, kto potrzebuje pomocy (tu młody przybysz z Afryki), to trzeba mu jej udzielić - po prostu. Drobnymi gestami, krok po kroku Marcel czyni dobro, a jego postawa staje się zaraźliwa, skłaniając innych do podobnych gestów. Ale - jak to u Kaurismaki - nie ma mowy o łzawym pospolitym ruszeniu, wszystko jest nieco groteskowe, trochę prześmiewcze, a przede wszystkim wystylizowane - choćby na klimat filmu noir z lat 50.

Trzy kadry pospiesznie pożegnanego dzieciństwa

Trzy są w „Powrocie do domu” siostry - stąd trzy umowne kadry, bo z woli reżyserki - Milagros Mumenthaler - każda z sióstr jest inna i na swój sposób przeżywa traumę, która dotknęła ich rodzinę. Nastolatki: Marinę, Sofię i Violetę łączy żałoba po ukochanej babci, która je wychowała. Przebywają pod wspólnym dachem rodzinnego domu w Buenos Aires, a jednak są bardzo samotne. Najstarsza Marina ucieka w świat nauki i książek, Sofia odreagowuje, upajając się niespodzianie zyskaną wolnością, ale prawdziwą zagadką jest najmłodsza Violeta - snująca się na wpół nago i uciekająca na tajemnicze schadzki. Siostry, pozornie, ciągle mają dobry z sobą kontakt, ale atmosfera z minuty na minutę gęstnieje...

Egzorcyzmy, czyli podróż w świat opętanych

Jeśli przy poprzednim filmie mieliśmy do czynienia z gęstniejącą atmosferą, to co powiedzieć o „Demonach” Williama Brenta Bella? Tu już sam tytuł zdaje się zwalniać reżysera z misternego budowania napięcia, skoro wiemy, że wkraczamy w świat opętanych. Skądinąd też opętany, a na pewno przerażający. Film jest zrobiony w konwencji paradokumentu, który pokazuje grupę osób parających się nieuznawanymi przez Kościół praktykami egzorcystycznymi. Dawno temu podczas takiego seansu matka Isabell zabiła trzy osoby, a teraz córka chce wyjaśnić tę krwawą tajemnicę. Łatwo zgadnąć, że nie odbywa się to bezkarnie. A ogląda się bezkarnie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!