Miara przyłożona zostanie do dróg, parkingów, podjazdów, chodników, placów, tarasów. Potem przyjdzie czas na wyliczenie opłaty za odprowadzanie deszczówki.
<!** Image 2 align=right alt="Image 74458" sub="Pani Maria, tak jak wielu bydgoszczan, otrzymała ankietę, zobowiązującą ją do obmierzenia dachu i innych powierzchni przydomowych, na których zbiera się woda. Na tej podstawie zostanie jej naliczony podatek „od deszczówki” /Fot. Dariusz Bloch">- Dotychczas fundusz przeznaczony na eksploatację sieci deszczowej pochodził z budżetu miasta, co w konsekwencji obciążało każdego mieszkańca, niezależnie od tego, czy korzystał z kanalizacji i w jakim zakresie z niej korzystał - pisze w liście do bydgoszczan prezydent Konstanty Dombrowicz. - Wypełnienie przez państwa dołączonej ankiety pozwoli Miejskim Wodociągom i Kanalizacji opracować taryfę zgodną z rzeczywiście ponoszonymi kosztami.
Pani Maria z Glinek sceptycznie odnosi się do pomysłu „opodatkowania” deszczówki. - Musimy wypełnić tę ankietę - wskazuje na dokument. - Oczywiście wszystko z mężem pomierzymy, ale 30 lat mieszkamy w tej okolicy i woda zalewa jezdnię po każdym deszczu, aż nie sposób przejść na drugą stronę. A teraz nagle mamy partycypować w kosztach udrażniania kanałów. Trochę późno miasto się zainteresowało tą sprawą. - Płacimy podatki, dlaczego z tej puli nie wystarczy na miejskie inwestycje? - pyta pan Witold z Miedzynia. - Deszcz jest zjawiskiem niezależnym od człowieka, gdzieś spada go więcej, gdzieś mniej. W jaki sposób urzędnicy chcą dokonać precyzyjnych obliczeń, żeby było sprawiedliwie?
<!** reklama>Wiekszość właścicieli domków domków jednorodzinnych może założyć niewielkie zbiorniczki i zakopać pod trawnikami rury drenażowe, które rozprowadzą wodę, do czego nawet zachęcają „wodociągi”. Woda z ich dachów jest czysta i nie wymaga kosztownego oczyszczania przez specjalistyczne urządzenia. Według Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska UM, prawdopodobnie na wiosnę Miejskie Wodociągi i Kanalizacja przejmą od zarządu dróg zadanie dbania o przewody odprowadzające wodę deszczową. - Na razie jesteśmy na etapie przygotowania do wspomnianego przejęcia - mówi Małgorzata Massel, rzeczniczka „wodociągów”. - Naszym majątkiem staną się przyłącza kanalizacji deszczowej, właśnie prowadzimy ich inwentaryzację, dowiemy się, ile posesji korzysta z przewodów - dodaje.
Na terenie miasta nie jest najlepiej z odprowadzaniem wody „z nieba”. Dowiodły tego ubiegłoroczne ulewy. - Jeśli w okolicy posesji była kanalizacja deszczowa, łatwo było się do niej podpiąć, z czego wiele osób korzystało - twierdzi Stanisław Drzewiecki, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji. - Wiele odcinków rur jest w związku z tym przeciążonych, czego efekty widać podczas burz.
Stawki opłat za „deszczówkę” mają być zróżnicowane także w zależności od stopnia jej zabrudzenia. Najmocniej po kieszeni dostaną zatem markety, zakłady produkcyjne. Niewielkie kwoty muszą dorzucić także mieszkańcy bloków i kamienic, niewielkie, bo dach jest jeden, a lokatorów pod nim wielu.