<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Przyznaję się bez bicia, że to ja poskarżyłem się reporterce „Expressu” na przejazd kolejowy w Brzozie, pod którym w godzinach szczytu tworzą się korki, długie niekiedy na kilometr. Popołudniową szykanę znoszę z filozoficznym spokojem. Jestem wtedy po pracy, nie śpieszę się zbytnio. Jednak o ósmej rano gotów jestem, niczym partyzant z czasów bitwy o szyny, wysadzić kolejowe ustrojstwo. Sytuacja jest absurdalna. Od paru dni, jadąc do Brzozy od strony Łabiszyna, na korek natykam się jeszcze przed mostkiem nad starą Notecią, co wyklucza wszelkie sposoby ucieczki opłotkami Brzozy. Ślamazarnie, małymi kroczkami, docieram wreszcie do skrzyżowania z ul. Powstańców Wielkopolskich w Brzozie, które daje możliwość oszukania kolejki, głównie ciężarówek, i przejazdu przez mały przejazd na krańcu wsi. Tam staję i wściekły gapię się na pusty pociąg elektryczny, leniwie poruszający się po torach. Kiedyś policzyłem, że tylko od strony Łabiszyna przed głównym przejazdem czekało na niego ponad 30 samochodów. Dołóżmy z sześć aut przed małym przejazdem i pomnóżmy sumę przez dwie wkurzone persony w każdym pojeździe. Wychodzi, że ponad 70 osób czeka na przejazd może kilku w pociągu. Czeka i zatruwa spalinami Brzozę, tarasuje drogi, zagraża uczniom idącym do szkoły, a po pokonaniu małego przejazdu ryzykancko włącza się do ruchu w stronę Bydgoszczy na skrzyżowaniu bez świateł. Bez świateł i bez nadziei, bo budowy wiaduktu w Brzozie nie ma w planach na najbliższe lata.
Z drogi śledzie, widmo jedzie!

Przyznaję się bez bicia, że to ja poskarżyłem się reporterce „Expressu” na przejazd kolejowy w Brzozie, pod którym w godzinach szczytu tworzą się korki, długie niekiedy na kilometr.