https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wyprzedaż z urzędu

Katarzyna Idczak
Jeszcze dwa lata temu urzędy musiały wystawiać na sprzedaż stare telefony, połamane krzesła albo wieszaki. Dziś pozbywają się bardziej wartościowych sprzętów, ale zdarzają się też... firanki.

Jeszcze dwa lata temu urzędy musiały wystawiać na sprzedaż stare telefony, połamane krzesła albo wieszaki. Dziś pozbywają się bardziej wartościowych sprzętów, ale zdarzają się też... firanki.

<!** Image 3 align=none alt="Image 181580" sub="W listopadzie Poczta Polska sprzedawała swoje stare, mocno zużyte auta. Okazało się, że nie brakowało chętnych na citroena za nieco ponad tysiąc złotych... rozeszły się jak ciepłe bułeczki /Fot.: Tadeusz Pawłowski">- Parę dni temu miałem do załatwienia kilka spraw w zarządzie dróg przy ul. Toruńskiej. Kiedy błądziłem po korytarzach urzędu, przypadkowo zwróciłem uwagę na zabawne ogłoszenie na tablicy. ZDMiKP wystawił na sprzedaż używane firanki - opowiada nasz Czytelnik. - Pomyślałem, że to jakiś żart. Ale w ofercie określono nawet cenę i podano osobę wyznaczoną do kontaktu w tej sprawie. Aż mnie kusiło, aby zobaczyć ten towar. Wartość firanek wyceniono na ponad 800 złotych, a cena wyjściowa wynosiła około 80 złotych.

<!** reklama>Przedstawicielom Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej nie było jednak do śmiechu. Na pytanie „Expressu”, skąd pomysł, aby sprzedawać stare firanki, rzecznik urzędu odpowiedział, że oferta jest już nieaktualna. - Do tej sytuacji ma zastosowanie Rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie sposobu i trybu gospodarowania majątkiem ruchomym, powierzonym jednostkom budżetowym. Zgodnie z zapisami zawartymi w rozdziale drugim paragrafie 3 oraz 6, zostały zaproponowane do nabycia firany, które nie znalazły możliwości wykorzystania w ZDMiKP - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik prasowy bydgoskiego zarządu dróg.

Radio „Śnieżka”

Jak się okazuje, również w innych urzędach można trafić na podobne „promocje”. Do niedawna urzędnicy musieli rozliczać się nawet z przedmiotów, które nadawały się do wyrzucenia. - Ostatnia „wyprzedaż” w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim miała miejsce w grudniu 2009 roku, ale z pewnością nie była to wyprzedaż świąteczna - komentuje żartobliwie Bartłomiej Michałek, rzecznik prasowy wojewody.

Na wspomnianej liście znalazło się blisko 500 sprzętów, a wśród nich obrazy, dywany, stoliki, wieszaki, kotary, zegary ścienne, zestawy sztućców, kalkulatory, radio „Śnieżka”, regał do słodyczy i papierosów, odkurzacze, czajniki i wiele, wiele innych. Wszystkie przedmioty opatrzone były opisem „zniszczone” i ocenione jako nienadające się do użytku. Proponowana cena wyjściowa wahała się od symbolicznej złotówki do 50 zł np. za regał metalowy. Łatwo się domyślić, że większość z tych rzeczy nie znalazła nowego właściciela i skończyła na śmietniku...

- W 2010 roku zmieniły się przepisy. Dlatego też od tamtego czasu wyprzedawane są tylko składniki, których wartość przekracza 300 euro. I tak w ostatnim czasie wystawiliśmy na sprzedaż samochód ciężarowy marki Deawoo z 1998 roku, który kosztował 1800 zł - mówi Bartłomiej Michałek.

Miasto też sprzedaje

Również w Urzędzie Miasta Bydgoszczy obowiązują przepisy, które dokładnie objaśniają, jak pozbywać się niepotrzebnych sprzętów.

Zgodnie z rozporządzeniem prezydenta można je sprzedać, użyczyć, nieodpłatnie przekazać albo zwyczajnie zlikwidować. - To wyposażenie kupowane za publiczne pieniądze. Musimy więc rozliczać się z każdej kartki papieru - mówi Piotr Kurek, rzecznik prasowy bydgoskiego ratusza.

I tak, według ostatnich raportów, z wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska miasto sprzedało prywatnym przedsiębiorstwom wywrotki do wywozu odpadów niebezpiecznych i agregaty prądotwórcze, a Spółdzielni Socjalnej „Bydgoszczanka” użyczono maszyny, urządzenia specjalistyczne oraz samochody ciężarowe.

Samochody bez koguta

Kiedy policja chce pozbyć się starych aut, to w pierwszej kolejności musi zapytać, czy nie będą one potrzebne strażakom, np. do celów szkoleniowych. Dopiero w drugiej kolejności mogą wystawić radiowozy na aukcje publiczne.

- W 2009 roku zorganizowaliśmy przetarg na 250 pojazdów. Wśród nich znalazły się stare polonezy, volkswageny, fordy transity czy deawoo lanosy i espero. Oczywiście wszystkie zostały pozbawione cech samochodów policyjnych. W pierwszym przetargu można było kupić poloneza za tysiąc zł, a w drugim ceny spadały nawet do kilkuset złotych za samochód - wspomina Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewdzkiej Policji w Bydgoszczy.

<!** reklama>

Obecnie policja pozbywa się jedynie zbędnych lub zużytych samochodowych części zamiennych oraz urządzeń warsztatowych. W przeszłości można było kupić od mundurowych stare maszyny do pisania czy biurko z komendy, ale nigdy nie było i nie będzie wyprzedaży uzbrojenia czy elementów policyjnej techniki...

Wracając do samochodowych okazji... Ostatnio w Bydgoszczy Poczta Polska wystawiła na licytację 24 mocno wyeksploatowane auta. Podobno kilkunastoletnie citroeny rozeszły się jak ciepłe bułeczki...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski