Namiot albo basenik na podwórku zamiast nadmorskiej plaży? Czemu nie. Mali bydgoszczanie chcą beztroskich wakacji, choć ich rodziców nie stać na wiele. <!** Image 2 align=none alt="Image 152997" sub="Fot. Tomasz Markowski">
Senne przedpołudnie na ulicy Mazowieckiej. W wąskim prześwicie bramy miga nagle niebieski dziecięcy basenik. Na podwórku za piłką biega dwóch małych chłopców. Dziewczynka sprawdza wodę
w basenie. - Niedługo będzie można się kąpać - cieszy się 12-letnia Daria. Ten basen to największa podwórkowa atrakcja tutejszej dzieciarni. - Czasem jeździmy nad wodę do Smukały i do Piecek. Chodzimy do parku Kazimierza Wielkiego i na Astorię na basen. Albo jedzie się do wioski do rodziny. Na większe wczasy człowieka nie stać - mówi pani Żaneta, mama Wiktorii. - Mnie się marzy wycieczka do Chomiąży. W zeszłym roku tam byliśmy w domkach i bardzo mi się podobało - mówi 10-letni Patryk. A Daria już się cieszy na wyjazd do babci do Zielonczyna.
Kilka domów dalej, na zamkniętym na zamek podwórku 11-letnia Basia bawi się z koleżankami „w sąsiadki”. - Mieszkamy w naszych namiotach i wysyłamy do siebie liściki - wyjaśnia. Na Mazowieckiej się nie nudzi. Można jeździć na rowerze, chodzić na Astorię. W sierpniu Basia jedzie na kolonie sfinansowane przez MOPS. Będzie dziesięć dni w Bachorzu na Kaszubach. - W zeszłym roku było fajnie, tylko pani była trochę niemiła - wyznaje Basia, która najbardziej chciałaby wyjechać do Nowego Jorku. - Bo tam jest zawsze subtelnie i zawsze coś się dzieje - dodaje rezolutna dziewczynka.
Jej mama, pani Lilianna, cieszy się i na te dziesięć dni córki w Bachorzu. Pierwszy mąż zmarł, z drugim się rozwiodła, teraz z czwórką dzieci żyje z renty. Jedna z córek, Angelika, niedawno dostała pracę w kuchni w Seminarium Duchownym. Dogląda trzyletniej pociechy, Amelki. Na pytanie, gdzie chciałaby pojechać na wakacje, dziewczynka odpowiada bez wahania: - Do babci Bogusi do Fordonu! A sześcioletnia Magdalena marzy o wyjeździe do Niemiec, do siostry.<!** Image 3 align=none alt="Image 152997" sub="Fot. Tomasz Markowski">
Sporo ludzi stąd wyjechało szukać lepszego życia za granicą. Tak jak syn pani Lidii, która narzeka, że mimo niepełnosprawności musi pokonywać strome, rozhuśtane schody prowadzące do mieszkania. - Chłopak za nic nie chce wracać - martwi się kobieta. - I dobrze, bo do czego tu wracać? - dorzuca pani Angelika.<!** reklama>
Po drugiej stronie Brdy w bramie przy ul. Chełmińskiej spotykamy 7-letnią Kingę. Ma na głowie piękny diadem księżniczki. Zwykle bawi się sama. Jej rodzice nie mają czasu na wakacje. Czekają na klucz do nowego mieszkania przy Grudziądzkiej.
Na wygrzanym słońcem placu pod Operą Nova bawi się grupa nastolatków. To miłośnicy C-walku, nowego tańca rodem z USA. - Wcześniej w większości się nie znaliśmy. Połączył nas taniec. Zawsze to lepsze niż kraść - śmieje się Dżodżo, samozwańczy lider grupy C-walkerów.