W meczu na Gdańskiej było wszystko: piękny gol zdobyty przez Sebastiana Kamińskiego, obita poprzeczka po bombie z 11 metrów Portugalczyka Miki oraz słupki po strzałach Kamila Drygasa i Jakuba Smektały.
W 81 min wreszcie rozległo się głośnie „Jeeeeest!”. Na boisku i na trybunach. Sebastian Kamiński przyjął piłkę za polem karnym i zdecydował się na strzał z półwoleja. Piłka wpadła za plecy bramkarza Macieja Krakowiaka w lewe okienko.
Czy to był jego strzał życia?
- Można tak powiedzieć, ale podobnego gola zdobyłem już Jarocinie, gdy grałem w II lidze, wtedy było jeszcze dalej od bramki - przyznał uradowany strzelec. - Najbardziej się cieszę, że ten gol dał nam trzy punkty, bo są nam bardzo potrzebne. Wisła Płock wygrała i musieliśmy zdobyć trzy punkty. Dlatego podwójnie się cieszę, że ta piłka wpadła i dała nam zwycięstwo.
- Nie mieliśmy szczęścia pod bramką, jeden słupek, kolejny. Najważniejsze, że wytrzymaliśmy do końca i do końca dążyliśmy do zwycięstwa. Mimo tak ciężkiego meczu, zdobyliśmy bramkę i zdobyliśmy trzy punkty. Po to gramy mecze, żeby dawać z siebie wszystko. Spodziewaliśmy się, że będzie to ciężkie spotkanie. GKS Bełchatów jest niewygodnym rywalem, o czym przekonało się wiele zespołów. Najważniejsze są dla nas trzy punkty - skomentował wygraną stoper Piotr Stawarczyk, który po przerwie zagrał z opaską kapitańską, zastępując w tej roli kontuzjowanego Kamila Drygasa.
A jak przebieg meczu oceniają trenerzy obu zespołów?
- Wiedziałem, że będzie to trudne spotkanie. Było dzisiaj widać brak świeżości, brak szybkości, brak motoryki, wiele zdrowia i sił zostawiliśmy na Łazienkowskiej - stwierdził trener Zawiszy Zbigniew Smółka. - Cieszę się, że dzisiaj po męsku porozmawialiśmy w przerwie i u moich zawodników zagrały ten honor, wola walki plus zawodnicy rezerwowi. Mimo kilku stuprocentowych niewykorzystanych sytuacji zostaliśmy nagrodzeni za tę ambicję pięknym strzałem Sebastiana Kamińskiego. To też nagroda dla Sebastiana wieńcząca dobre jego ostatnie mecze. Ale za najlepszego zawodnika meczu uważam Macieja Konę. Dopisujemy kolejne trzy punkty i mamy czas oraz spokój, żeby lepiej się przygotować do meczu w Nowym Sączu.
Trener drużyny gości, Rafał Ulatowski, nie mógł mieć powodów do zadowolenia.
- Przykro wracać do domu nawet bez jednego punktu. Przeze mnie przemawiają teraz jeszcze emocje, jeszcze długo będziemy mieli kaca. Do tego meczu pasuje idealnie powiedzenie: jak się nie wykorzystuje swoich sytuacji na zdobycie bramki, trudno myśleć o wygraniu meczu. Przy wyniku 0:0 mieliśmy pięć okazji bramkowych do strzelenia. Zawiodła skuteczność, wyrachowanie, trochę zimnej krwi, mogliśmy to rozwiązać inaczej.
Mecz z trybun oglądał były szkoleniowiec GKS Bełchatów i ostatni trener Zawiszy Maciej Bartoszek, który witał się przy szatni z zawodnikami obu drużyn.
Patryk Rachwał, kapitan GKS, był po meczu wściekły i mówił do byłego opiekuna: - Mieliśmy ich trzy razy na patelni...!