- Strażacy mówią, że wybuchła butla - mówił tuż po zdarzeniu zdenerwowany właściciel pizzerii, Tomasz Koszowski. Wczoraj rano mieszkańców alei 800-lecia postawił na nogi potężny huk.
<!** Image 2 align=right alt="Image 114493" sub="Według świadków, eksplozja w pizzerii na Rąbinie podobna była do grzmotu pioruna. Na szczęście, podczas wybuchu nikt nie został poszkodowany / Fot. Maciej Piątek">W niewielkim parterowym budynku na Rąbinie w chwili wybuchu butli z gazem w pomieszczeniach piwnicznych znajdowało się trzech pracowników pizzerii „Al Capone”. Na szczęście, ani dwie kobiety, ani mężczyzna nie doznali żadnych obrażeń. Nie było tam klientów, bowiem w tym miejscu przygotowuje się jedynie pizzę zamawianą z dowozem. Strażacy otrzymali zgłoszenie o zdarzeniu kilka minut po godzinie dziewiątej.
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, w piwnicy, gdzie mieściła się kuchnia, już się paliło. Całe pomieszczenie było zadymione. Wewnątrz lokalu znaleźliśmy cztery butle z gazem. Dwie z nich były podłączone do kuchenki, a pozostałe stały na parterze. Strażacy je zakręcili oraz schłodzili, bo cały czas istniało zagrożenie, że mogą wybuchnąć - relacjonuje przebieg zdarzeń rzecznik Powiatowej Straży Pożarnej w Inowrocławiu, młodszy kapitan Artur Kiestrzyn.
<!** reklama>Na miejsce, oprócz sześciu zastępów strażaków, przybyli także policja i karetka pogotowia oraz właściciel pizzerii i prezydent miasta, Ryszard Brejza.
- Otrzymałem informację o pożarze. Strażacy podejrzewają, że to wybuch butli z gazem. Nie wiem jednak, co się stało. Najważniejsze, że nikt nie ucierpiał - mówił zdenerwowany Tomasz Koszowski, właściciel pizzerii „Al Capone”.
Huk usłyszeli także mieszkańcy okolicznych bloków, jednak wzięli ten odgłos za grzmot... pioruna.
- Mieszkam dwa bloki dalej. Usłyszałem jakiś łomot i początkowo myślałem, że to może piorun gdzieś uderzył, bo teraz ta pogoda tak się zmienia, że zimą są burze i wichury, a latem pada śnieg. Sąsiad akurat przejeżdżał ulicą, jak w tym budynku wyleciały szyby i pojawił się słup ognia. Opowiedział, co się stało, więc zabrałem psa na spacer i przyszedłem zobaczyć - mówi pan Roman, który mieszka przy alei 800-lecia.
Tłumek ludzi czekających na przystanku tylko przyglądał się akcji gaszenia pożaru przez strażaków.
- Kiedy tu przyszłam, to stało kilka strażackich wozów, policjanci i pogotowie. Trwała akcja dogaszania pożaru - mówi jedna ze starszych kobiet czekających na autobus. Pozostali też twierdzą, że nic nie widzieli. Teraz wyjaśnianiem okoliczności zdarzenia zajmuje się policja. Na razie budynek został wyłączony z użytku do czasu, aż powiatowy inspektor nadzoru budowlanego dokona ekspertyzy, czy nie została naruszona jego konstrukcja.