<!** Image 1 align=left alt="Image 5121" >Czas szybko leci. Wczoraj obchodziliśmy 4. rocznicę ataku terrorystycznego na World Trade Center. Dwie dumne wieże, symbolizujące wszystko co naj w USA, runęły w mgnieniu oka i obiektywie telewizyjnej kamery jak domki z kart. Nie pomylili się ci, którzy stwierdzili, że od momentu tej tragedii świat nie będzie już taki sam. Istotnie, atak na WTC rozpoczął, trwającą do dziś, wojnę dwóch światów - cywilizacji określanej mianem zachodniej z potężnym wpływowym, światem islamskiego ekstremizmu.
Nasz glob pogrążył się w konflikcie na skalę nienotowaną od kilkudziesięciu lat, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Smutna prawda dociera do nas jedynie w najbardziej tragicznych momentach - zamach w Madrycie, zamach w Londynie czy śmierć naszych żołnierzy w Iraku. Ta wojna jednak trwa na wielu frontach i na razie jej końca nie widać.
Można mieć oczywiście wątpliwości, czy jest to wojna Kowalskiego, Smitha czy też przeciętnego Ibrahima, tak jak można mieć poważne obiekcje na temat, czy jest to rzeczywiście nasza polska wojna? Bez względu na to, jak odpowiemy sobie na te pytania, po ataku na WTC w Nowym Jorku staliśmy się stroną globalnego konfliktu, który jeszcze długo, dłużej, niż nam się wydaje, będzie wpływał na nasze życie, także to codzienne.
Obojętnie, jak będziemy postrzegali obecność naszych wojsk w Iraku czy w przyszłości w Afganistanie, to ofiarom zamachu na WTC należy się pamięć, zgodnie z hasłem widniejącym w miejscu nowojorskiej tragedii: „Nigdy o tym nie zapomnimy”, bo o takich wydarzeniach, jak te sprzed czterech lat, zapominać nie wolno.