Dla wracającej na korty po prawie trzech tygodniach (nie grała od porażki z Hiszpanką Garbine Muguruzą w Dubaju) Świątek ten mecz miał być sprawdzianem formy. Polka sama przyznała, że po imponującym początku roku (m.in. wygrana w turnieju WTA 500 w Adelajdzie) przyszło małe zmęczenie materiału. W Miami wszystko miało wrócić do normy.
Na razie nie do końca wróciło, bo mecz Krejcikovą był dla 19-latki z Raszyna istnym rollercoasterem. To, że czeka ją trudne zadanie zwiastowały ostatnie wyniki Czeszki, która z kolei w Dubaju dotarła aż do finału, pokonując po drodze m.in. Włoszkę Marię Sakkari, Łotyszkę Jelenę Ostapenko i Rosjankę Swietłanę Kuzniecową. Dopiero w meczu o tytuł uległa Muguruzie. Rywalizację w Miami rozpoczęła od zwycięstwa 6:1, 3:6, 6:3 nad Rosjanką Anną Blinkową.
Początek meczu nie zwiastował problemów. Polka już w drugim gemie przełamała rywalkę. Powtórzyła to w szóstym, obejmując prowadzenie 5:1. Wydawało się, że nic nie pozbawi ją zwycięstwa w pierwszym secie. Tym bardziej, że po chwili prowadziła 30:0 (później 40:30). W międzyczasie przestała jednak trafiać serwisem, co w połączeniu z serią błędów (w sumie 11 z rzędu) sprawiło, że nagle zrobiło się już tylko 5:4. Na szczęście Świątek zdołała zapanować w końcówce nad nerwami. Trochę pomogła jej w tym Krejcikova .
W drugiej partii przewaga Świątek była już wyraźniejsza. Polka co prawda jako pierwsza straciła serwis. Szybko jednak odrobiła stratę, a później jeszcze dwukrotnie przełamała Czeszkę. Spotkanie zakończyła pierwszą piłką meczową. W trzeciej rundzie rywalką naszej tenisistki będzie Chorwatką Anja Konjuh, która pokonała 6:4, 6:2 Amerykankę Madison Keys.
