Mamo, jestem na Ukrainie. Tu szaleje prawdziwa wojna. Boję się. Bombardujemy wszystkie miasta, celując nawet w ludność cywilną: ambasador Ukrainy ONZ czytał wiadomości od rosyjskiego żołnierza do matki na chwilę przed śmiercią.
Przedstawiciel Ukrainy Sergiy Kyslytsya błagał o pomoc, trzymając zrzut ekranu z tekstami żołnierza.
Mamo, nie jestem już na Krymie. Nie biorę udziału w ćwiczeniach.
Matka pyta: Więc gdzie jesteś? Tato pyta, czy mogę wysłać paczkę.
Jaką paczkę chcesz mi wysłać – odpowiada.
Matka: O czym mówisz? Co się stało?'
Mamo, jestem na Ukrainie, odpowiada, po czym opisuje rozgrywający się horror. Toczy się prawdziwa wojna. Bombardujemy wszystkie miasta, celując nawet w cywilów. Powiedziano nam, że nas powitają, oni rzucają się pod koła i nie pozwalają nam przejechać. Nazywają nas faszystami. Mama. To takie trudne.
Kyslytsya mówił, że ostatnia wiadomość została wysłana „na chwilę” przed śmiercią żołnierza. Ambasador kontynuował, porównując działania Rosji z tyn, co robiły nazistowskie Niemcy, opisując zmilitaryzowane państwo najeżdżające mniejszego sąsiada i naloty na cywilów.
Bardzo wyraźne podobieństwa z początkiem II wojny światowej – powiedział i wyśmiał decyzję Putina o postawieniu rosyjskich sił nuklearnych w stan pogotowia. Jeśli chce się zabić, nie musi używać arsenału nuklearnego, musi zrobić to, co facet w Berlinie zrobił w bunkrze w 1945 – mówił, nawiązując do samobójstwa Hitlera.
Kyslytsya zakończył apel ostrzeżeniem: od przetrwania Ukrainy zależy porządek międzynarodowy. Jeśli Ukraina nie przetrwa… pokój międzynarodowy nie przetrwa. Jeżeli Ukraina nie przetrwa, to ONZ nie przetrwa.
