https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

[WRACAMY DO TEMATU] Zrzucają winę na dyrektora Tadrzaka?

Grażyna Ostropolska
Były dyrektor bydgoskiego oddziału NFZ Tomasz P.  podczas jednej z rozpraw przed Sądem Rejonowym
Były dyrektor bydgoskiego oddziału NFZ Tomasz P. podczas jednej z rozpraw przed Sądem Rejonowym Dariusz Bloch
Świadek plątał się w zeznaniach i nie był pewny, czy Tomasz P., były koordynator i naczelnik działu obsługi klientów ZUS, oskarżony o wyłudzenie pieniędzy ze szpitala miejskiego, dawał mu za prowadzenie szkoleń granty, wynagrodzenia czy... pożyczki.

[break]
- To dyrektor Krzysztof Tadrzak zdecydował o prowadzeniu szkoleń w szpitalu i to on podjął decyzję, że będzie je prowadził Tomasz P. - takie oświadczenie wygłosiła wczoraj na sali sądowej oskarżona Anna Z., była księgowa Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy.

Już prawie rok toczy się w bydgoskim sądzie proces Tomasza P., byłego naczelnika ZUS i dyrektora kujawsko-pomorskiego NFZ oraz Anny Z., oskarżonych o wyłudzenie co najmniej 50 tys. zł z kasy miejskiego szpitala. Z ustaleń prokuratury wynika, że w latach 2008-2011 r. Tomasz P. wystawiał szpitalowi faktury za szkolenia o tematyce ZUS-owskiej, których w ogóle nie było lub prowadzili je jego podwładni z ZUS w ramach służbowych obowiązków. Sprawa wyszła na jaw w 2013 r., gdy funkcję dyrektora szpitala objęła Anna Lewandowska. Tomasz P. wystawiał rachunki za fikcyjne szkolenie na swoją prywatną, niezarejestrowaną firmę doradczo-szkoleniową MTS, kasując za każde z nich od 4 do 4,5 tys. zł.

Tadrzak: - Nie miałem pojęcia

Gdy latem 2013 r. ujawniliśmy tę aferę, Krzysztof Tadrzak, były szef szpitala, mówił nam tak: - Pierwszy raz słyszę, że pan Pieczka miał firmę, a my płaciliśmy jej za szkolenia. Zeznając w procesie jako świadek, powiedział, że z Tomaszem P. poznała go główna księgowa Anna Z. - P. był naszym promotorem w ZUS, otwierał nam drzwi, np. do zawierania umów na ratalną spłatę zaległych składek - tłumaczył. Zeznał, że nie miał pojęcia o istnieniu firmy MTS i że szpital płacił Tomaszowi P. za jakieś szkolenia.

- Myślałem, że robią je pracownicy ZUS i za to się im płaci - oświadczył Krzysztof Tadrzak. Faktur, które mu Anna Z. podsuwała do podpisu, nie analizował, bo miał do niej zaufanie.

Wczorajsze oświadczenie oskarżonej byłej księgowej wygląda na próbę przerzucenia winy na byłego dyrektora miejskiego szpitala. Co na to Krzysztof Tadrzak?

Bez komentarza...

- Ja już na tę okoliczność zeznawałem, a oświadczenia oskarżonej Anny Z. komentować nie będę - usłyszeliśmy od byłego dyrektora szpitala.

Była księgowa poszła na wczorajszej rozprawie jeszcze dalej, oświadczając, że za dyrekcji Krzysztofa Tadrzaka faktury - także te za szkolenia - nie musiały być rejestrowane w sekretariacie szpitala, tylko przychodziły bezpośrednio do księgowości i działu płac, gdzie były opisywane. A ona dbała jedynie o to, by były prawidłowo rozliczone.

Ja już na tę okoliczność w sądzie zeznawałem, więc oświadczenia oskarżonej Anny Z. komentować nie będę. - Krzysztof Tadrzak

Sąd przesłuchał też wczoraj Michała K., byłego informatyka, który w ramach służbowych obowiązków bądź umów o dzieło, ale realizowanych często w godzinach pracy w ZUS, miał prowadzić szkolenia dla firmy MTS, m.in. w Sępólnie Krajeńskim, Nakle i Inowrocławiu. Dotyczy to lat 2005-2006, zanim Tomasza P. zaczął czerpać profity z kasy miejskiego szpitala. Przesłuchiwany rok temu przez śledczych Michał K. zeznał, że skoro są dokumenty na to, że w ramach umowy o dzieło prowadził szkolenie w Sępólnie Krajeńskim i jednocześnie był w pracy w Bydgoszczy, to znaczy, że naczelnik Tomasz P. musiał to jakoś załatwić. Miał za te szkolenia, prowadzone m.in. w imieniu firmy MTS pana P., dostawać od 100 do 500 zł. Sąd usiłował dociec, jak się konkretnie Michał K. z Tomaszem P. rozliczał. Świadek najpierw zeznał, że nie pamięta, a przyciśnięty do muru stwierdził, że otrzymywał... gratyfikacje , granty lub pożyczki. Sąd domagał się, by to sprecyzował . - Rozliczenia finansowe między nami jakieś były, bo ja miałem wtedy sporo kredytów na głowie i jak trzeba było zapłacić ratę, to musiałem pożyczyć od kolegów, więc zakładam, że to, co dostałem od P. za szkolenie, to mogły być pożyczki - dodał Michał K.

Pożyczki za szkolenia?

W śledztwie świadek zeznał, że polecenia nadprzełożonego, bo tak określił Tomasza P., były dla niego święte, więc je wykonywał, nie pytając, kto jest organizatorem zleconych mu szkoleń. Tomasz P. próbował ten argument obalić, mówiąc na rozprawie, że nie mógł być dla informatyka nadprzełożonym, ponieważ w latach 2005-2006 był tylko naczelnikiem działu obsługi klientów. Uprawnienia nadprzełożonego otrzymał dopiero wtedy, gdy w marcu 2008 r. dyrektor Muca uczynił go swoją prawą ręką, czyli koordynatorem ZUS. Zarzucił też śledczym, że nie zbadali jego działalności na komputerowych łączach w czasie, gdy miał prowadzić szkolenia na konto swej prywatnej firmy. Gdyby to zrobili, wyszłoby na jaw, że utrzymywał stałą łączność z centralą, oddziałami, pracownikami i klientami, czyli był w pracy.

Kolejną i być może ostatnią rozprawę sąd wyznaczył na 19 lutego.

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

d
damoklesijegoscyzoryk
Przecież Wycior nie jest od zarządzania, tylko od spotkań towarzyskich w godzinach pracy. Zarządzanie przeszkadza w osuszaniu kielicha, a osuszanie kielichów wyklucza skuteczne zarządzanie, tak więc koło sie zamyka. A prowizje od dostaw to zupełnie inna para kielich... tzn. kaloszy :)
ż
żenua
To kto w końcu rządził szpitalem, skoro dyrektor nie wie kto, za ile i po szkoli mu pracowników? Tłumaczenie że nie wie co podpisywał to kpina - za co zatem brał wynagrodzenie?
d
damoklesijegoscyzoryk
Kolega nieobecnego trzyma rękę na pulsie. Ale słuchy chodzą, że nieobecny chce zmienić barwy partyjne, wydreptuje sobie ścieżki u jednego członka rady społecznej.
d
damoklesijegoscyzoryk
Czas najwyższy, aby ława oskarżonych troszkę się wydłużyła, bo jeszcze trochę a pan Wycior wystąpi o status pokrzywdzonego, takie przecież z niego niewiniątko.
A z innej beczki: jakim cudem tak "perfekcyjnie" zarządzał szpitalem, skoro nie widział/nie wiedział co podpisuje? Za co w takim razie przytulał sporą kasę? Kto faktycznie decydował o finansach szpitala?
r
ratmed
Finansista nie wiedział co podpisuje.......a wiedział chociaż co przytula w ramach podatku pankrzysiowego?
Czy dzisiaj też nie wie co akceptuje na liście przelewów?
p
prawnik
brakuje tam jeszcze KOGOS NA LAWIE OSKARZONYCH! Prokurator tego nie widzi.
P
POrażka
Coś takiego ! Nadprzełożony, wybitny fachowiec T.P. na ławie oskarżonych! Pewnie to twarde siedzenie po wygodnym fotelu dyrektora NFZ! Miał rację Pan Poseł TL gdy po "rezygnacji" TP ze stanowiska powiedział, że to koniec eksperymentu. Czemu dopiero przekręty sprzed lat w szpitalu miejskim były powodem dymisji nadprzełożonego? Czas na koniec eksperymentu i zmianę warty w całym bydgoskim NFZ gdzie ludzie powołani przez T.P. ciągle mają się dobrze.
G
Gość
Czyli co wyszła prawda na jaw ........Trzeba wiedzieć byś konkretnym i pamiętać co się mówi i do kogo i jakim tonem
Prawda zawsze wyjdzie na jaw
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski