Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[WRACAMY DO TEMATU] Miała poparzone aż siedemdziesiąt procent ciała - nie mogła przeżyć

Wojciech Mąka
Wojciech Mąka
Na sali sądowej Marcin Ch. zachowuje się bardzo spokojnie, prawie nie pokazuje emocji.
Na sali sądowej Marcin Ch. zachowuje się bardzo spokojnie, prawie nie pokazuje emocji. Dariusz Bloch
Przesłuchanie biegłego medycyny sądowej oraz odtworzenie zapisu przesłuchania 10-letniej Julii Ch. rzuciło nowe światło na kulisy brutalnego zabójstwa , do którego doszło rok temu w Samociążku. Mąż miał oblać żonę rozpuszczalnikiem i ją podpalić.

PRZECZYTAJ:[WRACAMY DO TEMATU] Podpalił żonę, potem chciał, by go zastrzelić

[break]
Bydgoski Sąd Okręgowy wciąż ustala okoliczności tragedii z marca ubiegłego roku. Wczoraj na sali pojawił się biegły medycyny sądowej, który przeprowadzał sekcję zwłok zamordowanej kobiety.

- Sekcja wykazała rozległe obrażenia termiczne głowy, tułowia, kończyn górnych i dolnych, pokrywające około 70 procent ciała - relacjonował biegły Dariusz Zieliński. - Stwierdzono oparzenia górnych dróg oddechowych. Ustalono, że bezpośrednią przyczyną zgony była niewydolność wielonarządowa przy zmianach w obrębie płuc oraz ogólny wstrząs pooparzeniowy. Inaczej mówiąc, przyjęliśmy, że zachodzi bezpośredni związek pomiędzy obrażeniami termicznymi ciała a zgonem.

Na pytanie prokurator Małgorzaty Krzyżanowskiej biegły wyjaśniał różnice między II, III a IV stopniem poparzenia. - Jak mogło dojść do oparzeń górnych dróg oddechowych? - pytała prokurator.

- Ofiara nie musi mieć bezpośredniego kontaktu z płomieniem lub palącą się cieczą, wystarczy, że wdycha gorące powietrze - wyjaśniał biegły.

Oparzenia z przodu

Dariusz Zieliński wskazywał, że na zgon w większym stopniu ma wpływ rozległość poparzeń niż ich stopień. - Już przy poparzeniach około 50 procent ciała szanse na przeżycie są małe - stwierdził, dodając, że ofierze tragedii przez pierwszą dobę przetoczono 10 litrów płynów, co świadczy o skali obrażeń.

Sędzia Marek Kryś dociekał, w jaki sposób była poparzona kobieta. - Najwięcej obrażeń stwierdzono na twarzy, klatce piersiowej, górnych kończynach oraz dolnej lewej; znajdowały się one z przodu ciała - stwierdził biegły.

Obudził mnie dym. W sypialni widziałam spaloną mamę. W piwnicy była cała czarna ściana. - dziesięcioletnia Julia

- Zakładając, że w pomieszczeniu nie było śladów pożaru, czy można domniemywać, że źródło ognia było na ofierze? - pytał sędzia Marek Kryś.

- Można przyjąć, że łatwopalna substancja była na twarzy i ściekała w dół, na brzuch i lewą kończynę - oświadczył biegły. - O obrażeniach górnych kończyn trudno cokolwiek wyrokować, mogły znajdować się w ruchu podczas reakcji obronnej.

Czarna ściana

Także wczoraj sąd odtworzył a potem odczytał zapis zeznań 10-letniej Julii N., córki pary. To jej oskarżony tuż po tragedii kazał zadzwonić po pogotowie i po babcię. - Obudził mnie dym, był wszędzie - zeznawała dziewczynka. - Tata był w łazience. W sypialni widziałam spaloną mamę. W piwnicy była cała czarna ściana.

Z zeznań dziewczynki wynikało, że między rodzicami nie działo się zbyt dobrze. Potrafili się pokłócić, a potem pogodzić. Ale dochodziło do sytuacji, że np. na miesiąc Natalia Ch. - razem z dziesięciolatką i drugim dzieckiem, pięcioletnim chłopcem - wyprowadzała się z domu i mieszkała u matki. Innym razem - jak słyszała dziewczynka - rodzice mówili o rozwodzie. Dwa dni przed tragedią Natalia Ch. była przygaszona.

Podczas odczytywania zeznań córki oskarżony był poruszony. Ale pytany przez sąd, nie miał nic do dodania.

Dziś psychiatrzy

Dziś kolejny dzień procesu. Zaplanowano telekonferencję z biegłymi psychiatrami.

Marcin Ch. wciąż jest w areszcie, nie przyznaje się do winy, twierdząc, że doszło do wypadku podczas szamotaniny z żoną. Za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, o które jest oskarżony, grozi mu dożywocie.

Warto wiedzieć

Tragedia w kotłowni

Do tragedii w kotłowni domu jednorodzinnego w Samociążku doszło 28 marca 2015 roku. Podczas kłótni Marcin Ch. miał oblać rozpuszczalnikiem 30-letnią Natalię Ch. i podpalić.

Poparzona kobieta zmarła w szpitalu w Gryficach 8 kwietnia. Marcin Ch. po zatrzymaniu przyznał się do popełnienia czynu, jednak odmówił składania wyjaśnień. Przed sądem nie przyznaje się do zabójstwa.

Mężczyzna był już karany. Cztery lata temu dostał wyrok za posiadanie i handel narkotykami. Sąd skazał go na trzy i pół roku więzienia w zawieszeniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!