Po zatruciu się dwóch nastolatków środkami odurzającymi prezydent Konstanty Dombrowicz zwołał konferencje, na której zapowiedział wojnę ze sprzedażą dopalaczy.<!** Image 2 align=none alt="Image 157812" sub="Strażnicy miejscy obserwują sklep z dopalaczami przy ul. Dworcowej. Fot. Tymon Markowski">
- Ich stan zagrażał życiu, dobrze, że znaleziono tych chłopców tak szybko. Obecnie 13-latek zaczyna już kontaktować się z otoczeniem. Pozostaje jeszcze zaburzenie akcji serca - powiedziała nam wczoraj Ewa Węgrzynowska, ordynator oddziału intensywnej opieki medycznej w bydgoskim szpitalu dziecięcym.
W poniedziałek przed południem na ul. Gdańskiej kobieta zauważyła dwójkę dziwnie zachowujących się gimnazjalistów. Ich stan szybko się pogarszał. 13-latek trafił w ręce lekarzy już nieprzytomny. Mundurowi znaleźli przy nastolatkach susz rośliny, być może marihuanę oraz paczkę z dopalaczami - „Tajfunami”. <!** reklama>
Bydgoszczan zbulwersowała historia chłopców. Wczoraj prezydent Konstanty Dombrowicz zwołał konferencje prasową. Zapowiedział, że miasto zdecydowanie wystąpi przeciw sklepom z dopalaczami. Już wczoraj stanęli przed nimi strażnicy miejscy, którzy legitymowali klientów, zwracając zwłaszcza uwagę na nieletnich (którzy dopalaczy kupować nie mogą).
- Zostaną zamontowane kamery, które będą rejestrować klientów - zapowiedział Konstanty Dombrowicz.
Administracja Domów Miejskich ma wypowiedzieć umowę najemcom prowadzącym sklepy z dopalaczami. Prezydent zapowiedział, że na dzisiejszej sesji pojawi się nowy punkt - wprowadzenia w Bydgoszczy całkowitego zakazu handlu dopalaczami. - Myślę, że nasi prawnicy znajdą furtkę, jak można skutecznie zablokować sprzedaż tych środków - dodaje prezydent.
Zapytaliśmy prezydenta, dlaczego dopiero teraz się zainteresował problemem legalnych środków odurzających. - Ostatni przykład to konkretny sygnał, że problem ten stał się dotkliwy dla naszej młodzieży - wyjaśniał prezydent.
Przed kilkoma tygodniami „Express Bydgoski” ostrzegał, że władze Bydgoszczy w przeciwieństwie do innych miast niewiele robią w walce z dopalaczami. Wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, Zbigniew Sobociński, stwierdził wówczas, że służby prezydenta powinny się bardziej zainteresować problemem. Czyżby więc nagłe obudzenie ratusza to pokazówka?
- Najprawdopodobniej - uważa Sobociński.
- Czasem gdy się lekceważy problem, to musi się stać tragedia, aby go zauważyć. Zwłaszcza tak medialna. Mogę się tylko cieszyć, że wreszcie prezydent poszedł po rozum do głowy i podjął jakieś działania - mówi radna lewicy Anna Mackiewicz. Od dłuższego czasu ma przygotowany wniosek w sprawie dopalaczy. Domaga się większej liczby programów edukacyjnych dla rodziców, a także pieniędzy dla organizacji zajmujących się zjawiskiem narkomani, na walkę z legalnymi środkami odurzającymi.
- Jednak wciąż zwoływane są nadzwyczajne sesje. Nie możemy składać interpelacji, ani też rozliczyć prezydenta z działań chociażby właśnie w sprawie dopalaczy - dodaje radna.