Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewódzka rada sprawdzonych towarzyszy

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Za trzy tygodnie po raz trzeci wybierać będziemy samorząd województwa kujawsko-pomorskiego. Nie oznacza to, że wcześniej nie było „parlamentów wojewódzkich”. Owszem były, ale - jak sprawdziliśmy - z ich wyborami bywało różnie.

Za trzy tygodnie po raz trzeci wybierać będziemy samorząd województwa kujawsko-pomorskiego. Nie oznacza to, że wcześniej nie było „parlamentów wojewódzkich”. Owszem były, ale - jak sprawdziliśmy - z ich wyborami bywało różnie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 35844" sub="Jeden z typowych ceremoniałów wyborczych PRL-u: kopertę do urny wrzucały towarzyszące rodzicom dzieci w ramach pierwszej lekcji wychowania obywatelskiego">Pierwsze w PRL-u „wybory” samorządu województwa pod nazwą Wojewódzkiej Rady Narodowej odbyły się dopiero 9 lat po zakończeniu II wojny światowej!

Wcześniej, tuż po wyzwoleniu, pierwsze rady powołano z urzędu: najpierw miejskie i gromadzkie, potem z wydelegowanych z ich grona „najbardziej godnych przedstawicieli” utworzono wojewódzkie, a z nich z kolei delegowano posłów do Krajowej Rady Narodowej.

Członkami Pomorskiej WRN w większości byli przybysze z Kongresówki, zaufani i sprawdzeni „towarzysze”. 14 kwietnia 1945 roku odbyło się inauguracyjne posiedzenie w Sali Malinowej hotelu „Pod Orłem” w Bydgoszczy. Przewodniczącym został Wojciech Wiechno (PPS).

Zdawało się, że stan jest tymczasowy, że lada miesiąc dojdzie do wyboru nowej rady. Nic bardziej mylnego. Jakiekolwiek wybory były dla młodej władzy zbyt niebezpieczne. Zaczęła od referendum, od Sejmu Ustawodawczego, a w terenie rządziły wciąż ekipy „z nadania”.

- Wybory samorządowe nastąpią, gdy zostanie zakończona repatriacja - oznajmił światu dopominającemu się o wolne wybory w Polsce minister spraw zagranicznych Wincenty Rzymowski. Słowa nie dotrzymał.

Tylu kandydatów, ile miejsc

Na wybory ludowa władza poszła dopiero jesienią 1954 roku. Na 5 grudnia zapowiedziano pierwsze wybory do rad, które „przyciągną nowe setki tysięcy ludzi do bezpośredniego rządzenia krajem i umocnią bratni sojusz robotników i chłopów”.

W tych pierwszych powojennych wyborach do rad liczba kandydatów („wzorowych i zasłużonych obywateli”) nie mogła być większa od liczby miejsc! W dodatku listy rejestrował (podobnie było do końca lat 70.) odpowiedni komitet tak zwanego Frontu Jedności Narodu, złożony z przedstawicieli trzech istniejących partii, prokomunistycznych organizacji katolików i lojalnych bezpartyjnych.

W 1954 roku wybrano ostatecznie dla Bydgoskiego 139 radnych i 38... zastępców radnych. Przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej został Jerzy Domiński, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Bydgoszczy, warszawiak, ślusarz po szkole partyjnej.

Wyborom towarzyszyły warty produkcyjne i zobowiązania: na przykład w Toruniu któregoś dnia wyprodukowano dwa razy więcej pierników, gdzie indziej szwaczki oszczędziły po szpulce nici „na głowę”.

Do rady weszli „czołowi robotnicy, przodujący chłopi i naukowcy”. Na sesjach rektor UMK żywo dyskutował z przodującym ślusarzem z toruńskiej lokomotywowni Kluczyki, a chłop spod Świecia długo ściskał dłoń oficera Ludowego Wojska Polskiego z Grudziądza.

Głosujemy bez skreśleń!

Drugie wybory do rad odbyły się już po październikowym przełomie. W kampanii domagano się od nowych radnych utrzymywania ściślejszej więzi z wyborcami i zbierania się przynajmniej raz na kwartał. Jak można z tego wnioskować, wcześniej „wzorowi i zasłużeni obywatele radni” musieli być z tym na bakier...

<!** reklama left>25 stycznia 1958 roku Sejm uchwalił nową ustawę o radach, przekazując im „w ramach demokratyzacji życia wiele istotnych uprawnień „z góry”. Mimo to PRL-owskie rady zajmowały się głównie „handlem i aprowizacją”. Obowiązywało hasło zaproponowane przez Gomułkę rok wcześniej przy wyborach do Sejmu: „dobrze spełni swój obywatelski obowiązek tylko ten, kto będzie głosował bez skreśleń”.

Po raz pierwszy i jedyny były to wybory dwudniowe. 31 stycznia 1958 roku głosowano w tzw. okręgach przemysłowych, czyli dużych zakładach pracy, których w Bydgoskiem wyodrębniono 17. Dopiero dwa dni później, w niedzielę, 2 lutego, do urn poszły „miasto i wieś”.

Nowym szefem WRN został Aleksander Schmidt z ZSL, bo taki klucz ustalono w Warszawie. Na 17 województw, w 14 szefami rad mieli być PZPR-owcy, w 2 - ludowcy, w jednym - działacz SD. Schmidt pochodził z Warmii i przed Bydgoszczą zaliczył szefowanie powiatowej radzie w Szubinie. Na stanowisku w Bydgoszczy przetrwał 13 lat.

Od 1961 roku rozpoczął się regularny serial wyborów rad co cztery lata, w połączeniu z wyborami do Sejmu. W tym okresie liczba kandydatów przekraczała liczbę miejsc średnio o połowę. Obowiązywała jednak zasada, że jeśli na karcie nikogo nie skreślono, to głos jest oddany na pierwszych kilka nazwisk, w zależności od liczby miejsc. Ten prosty pomysł okazał się nie dość że wygodny, to jeszcze w praktyce gwarantował wybór „właściwych kandydatów”.

Obowiązywał klucz - mniej więcej połowę miejsc otrzymywali członkowie PZPR. Na publikowanych listach kandydatów na wszelki wypadek nie podawano przynależności partyjnej, wymieniano jedynie wiek, zawód i miejsce pracy.

Wyborom towarzyszył określony ceremoniał: dekoracje lokali wyborczych, urzędów, instytucji i witryn sklepowych, goździki dla pierwszych głosujących. Biuro dowodów osobistych było „raczone” specjalnym dyżurem w przedwyborczą sobotę, aby 18-latkowie mogli zdążyć odebrać dowody i pójść na wybory. Komunikacja miejska pracować musiała jak w dni powszednie. W okresie zimowym już od 5 rano harcerze odśnieżali chodniki wiodące do punktów wyborczych.

Tajne prawdy

Nieco prawdy o ówczesnych wyborach przekazują ściśle utajnione wówczas badania „raczkującego” OBOP-u przy Radiokomitecie. Trzy tygodnie po wyborach rad wojewódzkich w 1973 roku tylko 79 proc. pytanych potrafiło powiedzieć, kogo wybierano. 19 proc. w ogóle nie wiedziało, 5 proc. twierdziło, że były to wybory parlamentarne, 16 proc. - że wybierano wojewodów i prezydentów miast. „Należy wysnuć wniosek, że była to manifestacja postawy obywatelskiej, a nie akt świadomego wyboru” - głosiła konkluzja.

W tych właśnie wyborach w Kujawsko-Pomorskiem startowało 232 kandydatów na 160 miejsc. Aż 30 proc. kandydatów było bezpartyjnych. Sęk w tym, że znajdowali się na ostatnich miejscach list i automatycznie do rady nie wchodzili. Nigdy i nigdzie bowiem nie doszło do sytuacji, by ktoś z tzw. niemandatowych miejsc zdobył więcej niż kilka procent oddanych głosów.

Czas delegatów

Z chwilą podziału dawnego Bydgoskiego na trzy województwa: „małe bydgoskie”, toruńskie i włocławskie, doszło znów do kuriozalnej sytuacji. Wyborów do nowych rad nie organizowano. Radni według swego miejsca zamieszkania przeszli automatycznie do nowych rad, a by stan się zgadzał, dokooptowano odpowiednią liczbę osób z likwidowanych rad powiatowych.

<!** Image 3 align=right alt="Image 35845" sub="Dopiero po 1989 roku w wyborczym pejzażu znalazło się miejsce na żart, satyrę, a nawet groteskę. Polacy z takich środków wyrazu korzystają bardzo często i, na szczęście, nikogo to już nie razi.">Po raz pierwszy obowiązek skreślania wprowadzono w 1988 roku, u progu III RP. Do każdego miejsca w radach kandydowały wówczas 2-3 osoby. Nie było jednak rywalizacji: podział mandatów według klucza był zapewniony.

Wraz z przemianami ustrojowymi, nie od razu odrodził się samorząd terytorialny. W pierwszych wolnych wyborach 27 maja 1990 roku nie wybierano przedstawicieli do sejmików wojewódzkich, tylko do rad miejskich i gminnych. One dopiero desygnowały ze swojego grona przedstawicieli do „parlamentu” wojewódzkiego według określonej puli miejsc. Identycznie było w 1994 roku. Odrodzenie wybieralnego sejmiku nastąpiło dopiero w 1998 roku wraz z narodzinami nowego podziału administracyjnego kraju.

Do wyborów 11 listopada 1998 roku zgłoszono 672 kandydatów do 50 miejsc. Najwięcej chętnych było w dawnym województwie toruńskim, gdzie o 1 miejsce w sejmiku ubiegało się 25 kandydatów! Do rady weszli reprezentanci tylko 4 komitetów (spośród 13 zarejestrowanych), a SLD zyskał zdolność samodzielnego rządzenia dzięki 26 mandatom. AWS otrzymała ich 16, Przymierze Społeczne (PSL, UP, KPEiR) - 5, Unia Wolności - 4. Przewodniczącym sejmiku został bydgoski poseł Grzegorz Gruszka, który długo próbował łączyć dwie funkcje. W trakcie kadencji jednak ustąpił, a jego miejsce zajęła Lucyna Andrysiak.

Dramatyczny przebieg miało „składanie” sejmiku przed 4 laty, po wyborach w 2002 roku. SLD wraz z UP zebrał tylko 13 miejsc w okrojonym do 33 mandatów wojewódzkim „parlamencie”. Aż 8 zdobyła Samoobrona, 6 - LPR, 3 - koalicja PO i PiS, 3 - PSL. Długo wydawało się, że powstanie „wielka antylewicowa koalicja” z 20 głosami. Pierwsze wykruszyło się PSL. W nocy poprzedzającej drugą sesję (pierwsza została zerwana) Teresa Marmucka-Lalka i Marek Wiśniewski z Samoobrony zdecydowali się przejść na stronę SLD i w ten sposób lewica miała 18 głosów, opozycja - 15. Przewodniczącą sejmiku została ponownie Lucyna Andrysiak, fotel marszałka zachował Waldemar Achramowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!