12 grudnia sąd rodzinny w Wodzisławiu zdecyduje o losie dwumiesięcznego chłopczyka, którego matka niedawno podrzuciła na izbę przyjęć wodzisławskiego szpitala. Czy była po dopalaczach, jak sama stwierdziła w rozmowie z policjantami? To musi teraz ustalić sąd.
Nietypowa interwencja miała miejsce 2 listopada.
Pracownicy wodzisławskiego szpitala o godzinie 23 powiadomili policję o maleńkim, dwumiesięcznym dziecku, podrzuconym na szpitalną Izbę Przyjęć przez matkę.
– Proszę zajmijcie się nim, bo ja nie jestem w stanie – powiedziała pielęgniarkom. Powód? – Miała zażyć dopalacze albo coś podobnego – zaalarmowali policjantów pracownicy wodzisławskiego szpitala.
- Nasi funkcjonariusze pojechali na miejsce, kobiety już nie było[/b]. Ale szybko ustalili jej miejsce zamieszkania i pojechali tam, by dowiedzieć się, co stoi za dziwnym zachowaniem kobiety – wyjaśnia nam starszy sierżant Katarzyna Muszyńska. – 34-letnia kobieta faktycznie potwierdziła, że zażyła jakąś substancję, stąd postanowiła dziecko pozostawić w bezpiecznym miejscu – dodaje pani sierżant.
Dziecko trafiło do sąsiednich Rydułtów na oddział pediatryczny. Jego stan był dobry, dziecku nic nie dolegało. Ale wkrótce w szpitalu, na internie, pojawiła się też mama. Policjanci namówili ją, by tam pojechała, aby sprawdzić, czy jej zdrowiu nic nie zagraża.
Okazało się, że jeszcze tej samej nocy, o godzinie 2, 34-latka… uciekła ze szpitala. Pracownicy znów powiadomili policję. Patrol szybko ją namierzył i tym razem przewiózł do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Jak ustaliliśmy, dwumiesięczny chłopczyk przebywał w szpitalu do niedzieli.
– Dokładnie 4 listopada Sąd Rejonowy w Wodzisławiu wydał małoletniego rodzinie zastępczej, pełniącej rolę pogotowia opiekuńczego – wyjaśnia nam sędzia Agata Dybek-Zdyń z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Obecnie wodzisławski sąd rejonowy prześwietla sytuację kobiety i jej dziecka, zbiera materiał dowodowy.
– Na 12 grudnia w Wodzisławiu wyznaczono termin rozprawy w sądzie rodzinnym o wydanie zarządzeń opiekuńczych – wyjaśnia pani sędzia. Wtedy sąd zdecyduje, czy dziecko wróci do 34-latki. Jedno jest pewne: wobec kobiety nie toczy się żadne postępowanie karne.
Policja potraktowała kobietę dosyć pobłażliwie, bo przeciwko niej faktycznie nie toczy się żadne postępowanie. Pracownicy szpitala i sama kobieta miała tłumaczyć, że przyjęła jakiś biały proszek, mogły to być dopalacze. Czy policji nie interesuje, co zażywała, skąd miała substancje?
Dlaczego nie wszczęto postępowania?
- Podczas całej interwencji nie ujawniono żadnych nielegalnych substancji, a fakt ich zażycia miała potwierdzić sama poszkodowana. Ale trudno gdybać, co to było. W naszej ocenie kobieta nie naraziła dziecka na utratę życia i zdrowia, bo oddała je do szpitala, gdzie jest bezpiecznie. Dlatego zakończyliśmy sprawę wysłaniem notatki do sądu rodzinnego – dodaje starszy sierżant Muszyńska.
Zobacz koniecznie Superksiężyc 2016