Rosyjski prezydent został zapytany przez telewizję Rosiija m.in. o ewentualną pomoc militarną dla władz Białorusi, gdzie od tygodni odbywają się protesty opozycji, oskarżającej prezydenta Łukaszenkę o sfałszowanie wyników wyborów prezydenckich.
Władimir Putin odpowiedział, że na prośbę Aleksandra Łukaszenki przygotował rezerwę oddziałów policyjnych, które są gotowe wesprzeć białoruskie władze. - Aleksandr Ryhorawicz [Łukaszenka - red.] poprosił mnie o sformowanie pewnej rezerwy z funkcjonariuszy organów ochrony prawa. I ja to zrobiłem - mówił Putin.
- Umówiliśmy się jednak, że ta rezerwa nie będzie użyta do czasu, dopóki sytuacja nie zacznie wymykać się spod kontroli, dopóki elementy ekstremistyczne nie zaczną przekraczać określonych granic: podpalać samochodów, domów, banków, zajmować budynków administracyjnych i tak dalej - mówił Putin.
Putin dodał, że w rozmowie z Łukaszenką obaj byli zgodni, że takiej konieczności wysyłania oddziałów z Rosji w tej chwili nie ma. - I mam nadzieję, że jej nie będzie - mówi rosyjski prezydent dodając, że jego zdaniem siły bezpieczeństwa Białorusi radzą sobie sprawnie z sytuacją.
Mówiąc o wydarzeniach na Białorusi Władimir Putin zaznaczył, że Rosja zachowuje się w stosunku do tego, co się dzieje, znacznie bardziej powściągliwie i neutralnie niż inne kraje europejskie i Stany Zjednoczone.
- Ale na pewno nie jesteśmy obojętni na to, co się tam dzieje. To najbliższy nam kraj we wszystkich dziedzinach - powiedział, dodając, że w razie potrzeby Rosja jest gotowa udzielić Białorusi pomocy w ochronie granic i stabilności w tym kraju.
Protesty na Białorusi trwają od 9 sierpnia, kiedy odbyły się wybory prezydenckie. Zdaniem władz miażdżącą większością głosów wygrał prezydent Aleksandr Łukaszenka. Zdaniem opozycji zwyciężyła Swietłana Cihanouska, żona uwięzionego przez reżim kontrkandydata Łukaszenki Siarhieja Cihanouskiego. W proteście przeciw fałszerstwom wyborczym na ulice niemal codziennie wychodzą dziesiątki i setki tysięcy protestujących, a w wielu zakładach pracy ludzie strajkują.
