Kampania wyborcza w naszym mieście nabiera barw i budzi emocje, ale nie wszyscy są w stanie nad nimi zapanować.
<!** Image 2 align=right alt="Image 5563" >Nie każdemu komitetowi wyborczemu wystarcza miejsca na zaprezentowanie swoich kandydatów na przeznaczonych do tego powierzchniach. Sympatycy osób startujących w wyborach często nie wytrzymują napięcia i do plakatowej wojny wykorzystują każde wolne miejsce. Ostatnio reklamową ofensywę przeprowadzili zwolennicy kandydata na senatora, Bogdana Dzakanowskiego.
Najgorsze przed nami
Reklamy pojawiły się na drzewach i słupach. - Na spotkaniach z komitetem wyborczym uprzedzałem, że plakaty mogą być wieszane tylko w określanych miejscach. Zrobili to na pewno moi sympatycy, którzy nie byli tego świadomi - mówi Dzakanowski. - Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Tam gdzie będzie to możliwe, plakaty zostaną zdjęte.
Takim postępowaniem oburzeni są inni bydgoscy kandydaci. - To zachowanie naganne i pokazujące brak szacunku dla przyrody - uważa Wojciech Wilkowski, kandydat na posła z Platformy Janusza Korwina Mikke. I apeluje: - W ostatnich dniach kampanii powstrzymajmy się od czynów, które naruszają zdrowy rozsądek i zasady etyki.
Szczyt plakatowania dopiero nadejdzie, a ofiarą padnie zapewne estetyka miasta. - Nikt nie będzie zważał na przedwyborczą ciszę. Zasada jest taka, że najwięcej „klei się” w sobotnią noc - zdradza „Expressowi” jedna z osób plakatujących miasto. - Ważne, żeby ludzie, którzy wyjdą rano na głosowania, widzieli naszych kandydatów. Punkty strategiczne to najbardziej ruchliwe trasy, węzły tramwajowe i przystanki autobusowe.
Plakatowe ultimatum
O porządek w tych miejscach dbają inspektorzy z Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. Podczas kontroli ujawnili miejsca „pirackich” reklam. Jeszcze wczoraj zarząd przesłał do wszystkich komitetów wyborczych pisma nakazujące zdjęcie nielegalnych reklam. Mają na to czas dziś do godziny 12. - Kto się nie podporządkuje, będzie obciążony kosztami ich usunięcia - ostrzega Bogumił Grenz, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.
Niewiele do powiedzenia w tej sprawie ma Straż Miejska. Gdy chodzi o zwykłe plakatowanie, ma możliwości interwencji. - Niedawno ukaraliśmy dwie osoby 500-złotowymi mandatami za oblepienie centrum miasta ulotkami o imprezie muzycznej - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik municypalnych. - Kampania rządzi się swoimi prawami i najpierw musimy powziąć informacje od właściciela danej powierzchni, żeby skierować sprawę do sądu. Sami interweniować możemy tylko w wyjątkowych wypadkach.