Bydgoskie wały przeciwpowodziowe z daleka wyglądają na solidne. Urzędnicy zapewniają, że tak jest. Mieszkający przy nich twierdzą, że jest jednak zupełnie inaczej.
<!** Image 3 align=right alt="Image 150024" sub="Kazimierz Urbański z Fordonu codziennie obserwuje poziom wody w Wiśle i mówi, że nie ma się czego obawiać Fot. Tadeusz Pawłowski">- Rano woda była jeszcze 15 centymetrów niżej - mówił wczoraj w południe Kazimierz Urbański. Od urodzenia mieszka w starym Fordonie. Codziennie jest nad Wisłą. Obserwowanie poziomu rzeki na wodowskazie to rytuał. - Nie ma czego się obawiać - zapewnia.
Innego zdania są pracownicy firmy wydobywającej piasek tuż przy moście na Wiśle. - Teraz poziom będzie gwałtownie rósł, bo tama we Włocławku zaczęła zrzucać wodę. Trochę się obawiamy nadchodzącej fali. W południe słuchamy komunikatów z południa Polski. Dla nas to ważne, bo jeśli woda będzie duża, będziemy zmuszeni przenieść się z pracą wyżej. Mam nadzieję, że jej nie przerwiemy - mówi Krzysztof Krzywizna, obsługujący koparkę.
Większość bydgoszczan ignoruje zbliżające się niebezpieczeństwo. Nawet ci, którzy mieszkają nad Wisłą. - Przed kilkoma laty woda podeszła pod same bramy. Ulicę nam zalało, ale samochód jakoś przejechał. Teraz będzie spokojniej - uważa Sławomir Witkowski, mieszkający w domu przy ulicy Nad Wisłą.
<!** reklama>Worki, piasek i folię przezornie zgromadzono już w „Stomilu” przy ulicy Toruńskiej. - Przygotowaliśmy to na wszelki wypadek. Ostatni raz ten teren był podtopiony w XIX wieku. Teraz nas z pewnością nie zaleje. Chyba że będzie cofka od Wisły - wyjaśnia Adam Podlaszewski, odpowiadający w zakładzie za obronę cywilną.
Tymczasem może być niebezpiecznie.
- Trzeba się spodziewać, że czeka nas duża fala powodziowa. Może nawet taka jak w 1997 roku - mówi Marian Wilmanowicz, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Włocławku.
- Wtedy właśnie zalało bulwary, aż do poczty. Spodziewamy się, że 21 maja powinna przejść fala kulminacyjna. Chyba że na południu będzie dalej padało - mówi Adam Ferek, szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta.
Obaj urzędnicy zapewniają, że wały chroniące Bydgoszcz przed powodzią są solidne. Czy podobne zapewnienia słyszeli mieszkańcy zalanych terenów? NIK wytknęła samorządom z południa Polski, że zaniedbały ochronę przeciwpowodziową. Modernizacja wałów przebiegała opieszale. Budowle ochronne w Fordonie oraz Łęgnowie też nie zostały przebudowane. Marian Wilmanowicz zapewnia, że sprawdzano ich stan techniczny. Spełniają ministerialne normy. Przelanie się wody przez koronę wałów zdarza się rzadko. Bardziej niebezpieczne są niepozorne... nory. Woda może się przez nie przedrzeć i rozerwać wał. - W ubiegłym roku wydaliśmy pół miliona złotych na likwidację nor w wałach - mówi dyrektor Wilmanowicz.
- Wał jest na bieżąco kontrolowany. Mamy podpisane umowy na sprawdzanie dwa razy do roku, czy nie ma nor. Jego stan sprawdzany jest też po przejściu powodzi. Mamy też umowę na wykaszanie traw, których korzenie wzmacniają wał. A gdyby to zawiodło, zakupiliśmy maszyny do napełniania worków i dysponujemy odpowiednią ich liczbą. Mamy też plan ewakuacji mieszkańców z zagrożonych terenów - dodaje Adam Ferek.
Pan Lech, mieszkaniec ulicy Brzegowej, zapewnienia urzędników kwituje śmiechem. - Po pierwsze, sprzęt ciężki przy tej pogodzie nie dojedzie, bo droga wzdłuż wału jest gruntowa, grząska. Tutaj straż pożarna musiała wyciągać policyjny wóz terenowy. A co do nor... Proszę spojrzeć, jak tutaj wszystko jest zryte. Darń zniszczyły dziki. Nie brakuje też bobrów, których śladów jest mnóstwo - mówi mężczyzna.