Na ten dzień czekaliśmy! Wierzyliśmy w dobre występy Polaków na torze regatowym, basenie, pomoście oraz na arenie lekkoatletycznej w Londynie. Nasz dorobek powiększył się o dwa złote medale i brąz!
Ale po kolei. Piątek był ostatnim dniem zmagań m.in. dla judoków oraz łuczników. Rywalizację we wspomnianych dyscyplinach nasi reprezentanci - Urszula Sadkowska i Janusz Wojnarowicz, a także Piotr Dobrowolski - zakończyli szybko. Sporo zastrzeżeń można mieć do judoków, którzy nie podjęli walki ze swoimi rywalami i rychło pożegnali się z igrzyskami w Londynie. <!** reklama>
„Dominatorzy” zawiedli
Po słabym początku dnia nastroje polskich kibiców błyskawicznie poprawili siatkarze plażowi - Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek, którzy jeszcze przed południem uzyskali awans do 1/8 finału.
Emocje rosły jednak z godziny na godzinę, m.in. dlatego, iż do rywalizacji włączyli się wioślarze. Na nich, obok kulomiota Tomasza Majewskiego, który szybko uzyskał prawo startu w wieczornym finale, a także sztangisty Adriana Zielińskiego, wczoraj liczyliśmy najbardziej.
Zmagania na torze regatowym Eton Dorney rozpoczął Michał Słoma (piąte miejsce w finale C, ostatecznie sklasyfikowany w połowie stawki skiffistów - na 17 miejscu), jednak wszelkie nadzieje pokładaliśmy w dwóch innych osadach startujących w finałach A - czwórce podwójnej mężczyzn i dwójce podwójnej kobiet.
Niestety, „Dominatorzy” - Korol, Kolbowicz, Jeliński i Wasielewski - zawiedli. Wszyscy finałowi rywale, z młodymi Niemcami i Chorwatami na czele, szybko odskoczyli naszym mistrzom olimpijskim z Pekinu. Polacy nie zdołali już odrobić kilkusekundowej straty z pierwszej części dystansu i rywalizację olimpijską ukończyli dopiero - biorąc pod uwagę spore ambicje - na szóstej pozycji.
Medal z dedykacją dla Taty
Błędów starszych kolegów nie powieliła już osada żeńska - Magdalena Fularczyk i Julia Michalska, nasza ostatnia wioślarska nadzieja medalowa.
Finałową rywalizację biało-czerwone rozpoczęły bardzo mocno i w połowie dystansu zajmowały bezpieczną trzecią pozycję. W końcówce nerwów było jednak co niemiara, gdyż przewaga Polek niebezpiecznie malała.
Ostatecznie Polki minęły linię mety na trzecim miejscu, za Brytyjkami i Australijkami, skutecznie broniąc się przed zaciekłymi atakami Chinek.
Po ukończeniu wyścigu Fularczyk była niemal nieprzytomna, a na ceremonię medalową dojechała... na wózku inwalidzkim. Odbierając brązowy krążek nie kryła łez, a wskazując palcem w górę zadedykowała swój sukces zmarłemu niedawno ojcu.
Złoty wieczór biało-czerwonych
To był wyraźny sygnał dla innych naszych reprezentantów. Wieczorem Polacy na dobre rozpoczęli walkę o medale. Na pomoście ciężarowców świetnie spisywał się Adrian Zieliński. Polak rozpoczął rwanie od 170 kg, a chwilę później dźwignął sztangę cięższą o kolejne 4 kg i pierwszą część rywalizacji zakończył na trzecim miejscu.
W drugiej części konkursu, nim jeszcze Zieliński rozpoczął podrzut, odpadali kolejni jego przeciwnicy. Gdy pojawił się na pomoście, w drugiej próbie, nad jego głową pojawiło się 206 km, a niedługo później o jeszcze pięć więcej. Takiego ciężaru nie był w stanie udźwignąć już nikt, a reprezentant Tarpana Mrocza sięgnął po tytuł mistrza olimpijskiego. Na taki sukces czekaliśmy 40 lat!
W tzw. „międzyczasie” na pływalni Aquatics Centre po medal sunął Konrad Czerniak. W połowie dystansu na 100 m motylkiem Polak był nawet trzeci, ale po nawrocie osłabł i finiszował na ósmym miejscu. Gdyby był tak szybki jak w ubiegłorocznych mistrzostwach świata, miałby złoto.
A późnym wieczorem do pełni szczęścia doprowadził polskich kibiców niesamowity Tomasz Majewski. Dzięki wspaniałemu wynikowi w trzeciej serii obronił mistrzostwo olimpijskie z Pekinu!
Mówią Medalistki
Płynęły po marzenia
- W finale płynęłam z blokadą (ze środków znieczulających - przyp. red.). Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób ukończyłam ten bieg. Totalnie nie mam siły ani w nogach, ani w rękach. Mamy jednak brąz i to się liczy.
Magdalena Fularczyk brązowa medalistka, która w finale zmagała się z kontuzją pleców
- Walczyłyśmy o obronę trzeciego miejsca i brązowego medalu. 500 metrów przed metą krzyczałam, że gonią nas Chinki. 250 metrów dalej Magda krzyczała, że teraz ja mam płynąć. I płynęliśmy, choć potwornie nierówno. Motało nami z prawej na lewo, ale się nie poddałyśmy. Jestem dumna z Magdy, że się nie poddała pomimo bólu. Płynęliśmy po marzenia i się udało.
Julia Michalska