Markowa wędka nie złowi za nas ryby. Na początku najważniejsze są chęć uczenia się i obserwowanie innych wędkarzy i... ryb.
A o nich pasjonaci potrafią opowiadać godzinami.
Dariusz Antoszak z Bydgoszczy jest przykładem wędkarza, który udowadnia, że całe życie można rozwijać swoją pasję.
- Wędkowałem na rzekach i kanałach. Jednak znudziło mi się łowienie wciąż podobnych rozmiarowo ryb. Chciałem łowić te bardzo duże - mówi bydgoski wędkarz.
Dlatego zaczął szukać ich w wodach stojących. Interesowały go przede wszystkim karpie i amury. Złowił 22-kilogramowy okaz amura. Czasami czatuje dwa, trzy dni nad wodą w poszukiwaniu wielkiej ryby.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168708" sub="Pasja wędkowania łączy przedstawicieli różnych pokoleń. Niektórzy nad wodą spędzają rocznie nawet od 30 do 40 dni. Fot. mwmedia.pl">
- Amur to niesamowita ryba. Bardzo piękna, wytrwale walczy i jest taka tajemnicza - dodaje wędkarz.
Nad wodą spędza rocznie od 30 od 40 dni.
- Jeżdżę na dwa, trzy dni. Do wody wrzucam zanętę za 100-150 złotych. Szkoda mi tych pieniędzy. Nie mam też sprzętu z najwyższej półki, ale najważniejsze jest to, aby wędka dobrze leżała w dłoni - radzi Dariusz Antoszak.
Uważa, że warto też kupić składane krzesełko i torbę, do której można wrzucić coś ciepłego do ubrania. Ma też prosty sposób, który może pomóc laikowi w znalezieniu dobrego łowiska.
<!** reklama>
- Jeździć należy tam, gdzie najczęściej pojawiają się wędkarze. Jeśli tam łowią, to znaczy, że są także ryby. Warto porozmawiać z ludźmi o tym, jak łowią i o jakiej porze
- mówi.
Można kierować się też opiniami z Internetu lub w Polskim Związku Wędkarskim zapoznać się z mapą zarybień akwenów.
Pierwsze kroki
Podstawową zasadą, o której muszą pamiętać miłośnicy wędkowania, jest to, że nie można łowić bez karty i zezwolenia. Chyba że są to prywatne wody i ich właściciel zgodził się je nam udostępnić. Aby uzyskać pozwolenie, trzeba zdać egzamin i opłacić składkę.
- Ustawa określa, że Polski Związek Wędkarski jest jedyną organizacją, która przeprowadza egzaminy na kartę wędkarską. Kandydat powinien znać regulamin amatorskiego połowu ryb i ustawę o rybactwie śródlądowym. Po zdanym egzaminie otrzymuje zaświadczenie i z nim udaje się do starostwa, które wydaje kartę uprawniającą do łowienia. Musi mieć też zezwolenie, które można otrzymać w siedzibie związku - mówi Marta Włodarczyk z bydgoskiego okręgu PZW.
Później można zastanowić się, czy zostać członkiem związku. Opłata za dzień łowienia dla zrzeszonych wękarzy wynosi 15 złotych, a dla pozostałych - 30 złotych. Można korzystać także z prywatnych łowisk, na których regulamin ustala właściciel.
Wiedza zdobyta podczas przygotowań do egzaminu przyda się na każdym łowisku.
- Musimy na przykład znać okresy ochronne ryb - mówi wieloletni wędkarz Przemysław Peszek.
Dodaje, że w Bydgoszczy i okolicy nie brakuje miejsc do wędkowania.
- Brda na odcinku miejskim, Wisła w Łęgnowie, Otorowie i Strzelcach Górnych - wylicza.
Wybieramy sprzęt
Kiedy wiemy już, gdzie i jak łowić i ile mamy pieniędzy, możemy zastanowić się nad sprzętem.
- Na początku lepiej nie decydować się na drogi sprzęt. W wędkowanie należy wchodzić stopniowo. Dobry sprzedawca powinien początującym wędkarzom w tym pomóc - mówi Jacek Szulc ze sklepu wędkarskiego w Toruniu.
Zdarza się, że w sklepie wędkarskim pojawia się klient, który nawet nie wie, co tak naprawdę chce łowić.
A jacy klienci odwiedzają sklepy wędkarskie najczęściej? Okazuje się, że siedzenie nad wodą łączy pokolenia.
- Przychodzą do nas emeryci
i osoby młode, w wieku 15-16 lat, które dopiero zaczynają wędkować - wyjaśnia Jacek Szulc.