Justyna Kłos, mama Gracjanka, przyjechała do Bydgoszcz z Brodnicy, gdzie się przeprowadziła. W Sądzie Rejonowym jest oskarżycielką posiłkową.
[break]
Wczoraj jej cierpliwość została poddana próbie. Sąd zaplanował konfrontację trzech zespołów biegłych. Po półgodzinnym oczekiwaniu okazało się, że sprzęt do wideokonferencji nie działa. Po konsultacji z informatykami sędzia Jakub Kościerzyński zaprosił uczestników rozprawy do... innego budynku, przy Nowym Rynku.
Tym razem się udało. Sędzia zadawał pytania, na które po kolei odpowiadali przedstawiciele trzech zakładów medycyny sądowej: z Wrocławia, Łodzi (w drodze wideokonferencji) oraz Bydgoszczy.
Gracjanek zmarł podczas zabiegu urologicznego w klinice „Medic” w 2002 roku.
Kluczowa jest sprawa podania chłopcu leku znieczulającego o nazwie bipuwakaina. Zdaniem prokuratury, to on spowodował śmierć trzylatka. W wydanych na zlecenie sądu opiniach biegli z Bydgoszczy wskazali jako przyczynę wstrząs alergiczny, spowodowany tym lekiem. Zdaniem biegłych z Wrocławia było to klasyczne zatrucie bipuwakainą. Z kolei łodzianie nie wskazali jednoznacznie przyczyny. Wczoraj większość biegłych skłoniła się ku stwierdzeniu, że było to jednak zatrucie.
- Była to podręcznikowa reakcja kardiotoksyczna na lek. Spowodował zatrzymanie serca, którego czynności nie dało się przywrócić - mówił prof. dr hab. Andrzej Kübler.