Karolina S. w chwili popełnienia zbrodni była poczytalna - uznali biegli. Rodzinne dramaty coraz częściej kończą się śmiercią, często samobójczą.
<!** Image 2 align=none alt="Image 180562" sub="Do tragedii na ulicy Posłusznego w Fordonie doszło 10 maja - 39-letnia Karolina S. udusiła swoją 2,5-letnią córkę Amelkę. Za zbrodnię odpowie niebawem przed sądem. Fot.: Radosław Sałaciński">
- Otrzymaliśmy wyniki obserwacji psychiatrycznych. Lekarze uznali, że kobieta jest poczytalna - mówi Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ.
Podcięła sobie żyły
Karolina S. nie chciała żyć. Kiedy przyjechali policjanci z jej mężem, podcięła sobie żyły i wyskoczyła z okna. Najpierw jednak - najprawdopodobniej poduszką - udusiła 2,5-letnią córeczkę. Jej małżeństwo przeżywało kryzys. Rodzice Amelki mieszkali razem, jednak byli w separacji. Do szpitala trafił też ojciec dziecka, który usiłował wspiąć się po balkonie do mieszkania i spadł. Dramat rozegrał się w maju tego roku na fordońskim blokowisku. Sąsiedzi byli wstrząśnięci tragedią. Ich zdaniem, kobieta była w depresji.
Nie było pewne, czy kobieta przeżyje. Jej stan był ciężki. Wkrótce swój czyn 39-letnia Karolina S. będzie znów przeżywała na... sali rozpraw. - Przedstawimy jej zebrany materiał i w połowie listopada skierujemy akt oskarżenia do sądu - zapowiada prokurator Adam Lis.
<!** reklama>
Nożem wymordował rodzinę
Dramat Karoliny S. to jeden z wielu, niestety, przypadków rodzinnych tragedii. Niedawno Bydgoszcz przeżywała pogrzeb Izabeli R. i jej bliskich. Zamordował ją maż i ojciec dzieci. Do tragedii doszło w połowie sierpnia na wyspie Jersey. Damian R. zabił Izę, 6-letnią córkę Kingę i półtorarocznego Kacperka. Z nożem rzucił się też na Marka G., ojca Izabeli, oraz najlepszą przyjaciółkę żony i jej kilkuletnią córkę Julię. Nikt nie przeżył jego ataku.
Rodzina przeżywała kryzys. Jednym z motywów Damiana R. była chęć powrotu do kraju, a być może też jego kłopoty finansowe. Od dłuższego czasu był w depresji. Próbował popełnić samobójstwo.
Miłość na sznurze
Podobne zbrodnie miały miejsce w Toruniu. W lipcu tego roku w lesie znaleziono ciało 34-letniej kobiety i jej 4,5-letniego dziecka. Zdaniem prokuratury, matka powiesiła na drzewie swoje dziecko, a chwilę później w podobny sposób odebrała sobie życie. Przed tragicznym wydarzeniem między rodzicami dziecka doszło do sprzeczki. Następnego dnia ojciec odwiózł dziecko do przedszkola, a 34-letnia kobieta wyszła z domu przed południem. Przed wyjściem Marlena Ł. miała powiedzieć mężowi, że więcej jej i syna nie zobaczy.
Kolejna toruńska tragedia rozegrała się na początku października. Bliscy rodziny z toruńskich Bielan poinformowali policję o zniknięciu matki i córki. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania. W garażu odkryli zwłoki trzech osób. 40-letni Zbigniew H. najprawdopodobniej zabił swoją 42-letnią żonę i 19-letnią córkę.
W pułapce stresu
- Przyczyny tak dramatycznych sytuacji mogą być różnorodne. Może należy tłumaczyć je tym, że obecnie żyjemy w większym stresie i mamy więcej problemów - zastanawia się psychoterapeutka Hanna Nowak-Wochna, która jednocześnie radzi, żeby nie czekać, aż znajdziemy się pod ścianą.
- Należy wspierać ludzi, aby szukali pomocy u specjalisty. Przydałaby się edukacja. Dbanie o zdrowie psychiczne jest bardzo ważne. W walce z uzależnieniami wiele już się zmieniło - można skorzystać z pomocy wielu organizacji. Sytuacja w zakresie troski o zdrowie psychiczne zmienia się jednak powoli - dodaje Hanna Nowak-Wochna.