Pod koniec maja 1933 roku do Bydgoszczy przyjechał - nie pierwszy zresztą raz - znany tu i bardzo lubiany, tak jak w całej Polsce, słynny cyrk braci Staniewskich. Nic dziwnego, że przez okrągły tydzień jego występów do kas cyrkowych ustawiały się długie kolejki chętnych do obejrzenia zapowiedzianego jako sensacyjny programu.
Wielki basen pełen drapieżnych paszcz
Jak zwykle, cyrk Staniewskich miał w programie powszechnie lubiane atrakcje, akrobatów, żonglerów, klownów, "dziwnych" ludzi łącznie z tresurą dzikich zwierząt. Tym razem jednak szczególną uwagę bydgoszczan przyciągnął ogromnych rozmiarów basen, który po raz pierwszy Staniewscy przywieźli do naszego miasta.
W basenie tym znajdowało się dokładnie 126 krokodyli z gatunku zamieszkującego wody Nilu w Afryce. Ich właścicielem i opiekunem, który na czas jakiś dołączył do trupy Staniewskich, był niejaki kapitan Wall, utrzymujący się od lat z tresury i pokazów tych dzikich zwierząt.
- Dawno temu dowiedziałem się, że w Egipcie można za nieduże pieniądze kupić krokodyle. Tych zwierząt w cyrkach w Europie było wcześniej niewiele, postanowiłem więc spróbować ich hodowli na własną rękę - opowiadał właściciel gadziej menażerii reporterowi "Dziennika Bydgoskiego".
Krokodyle lubią świeże mięso
Z 30 przedpotopowych gadów, które Wall kupił, w ciągu 26 lat "uzbierało się" drogą rozmnażania aż 126 sztuk. Jak twierdził treser, najstarszy osobnik w jego stadku liczył sobie 200 wiosen i ważył tyle, że z trudem mogło go podźwignąć 7 osób.
Zwierzęta musiały mieć podgrzewaną wodę i były obficie odżywiane świeżym mięsem, głównie wołowym oraz rybami. Ich hodowla była zatem bardzo kosztowna, ale za to wszędzie, gdzie krokodyli basen zawitał, występy z udziałem pływającego pośród tych gadów kapitana Walla cieszyły się ogromnym zainteresowaniem publiczności.