Aby złagodzić skutki wprowadzenia nowej opłaty dla zwykłych mieszkańców, miasto przez trzy lata będzie dopłacało wodociągom rocznie po milionie złotych rocznie. Taryfa za ścieki z wód opadowych lub roztopowych to 3,67 zł za metr sześcienny (cena netto).
Właśnie ta nowa opłata wywołała podczas wczorajszej sesji najwięcej emocji. Jak tłumaczył prezydent Rafał Bruski, wprowadzenie jej pomoże zyskać dodatkowe punkty w projekcie na dofinansowanie modernizacji kanalizacji deszczowej. - Musimy nadrobić wieloletnie zaniedbania - mówił prezydent.
A nadrabianie, niestety, będzie kosztować, i to sporo. Bydgoskie wodociągi obliczyły, że tylko pierwszy etap rozbudowy i modernizacji kanalizacji deszczowej pochłonie ok. 216 mln zł.
Mamy szansę na unijne dofinansowanie w wysokości 130 mln zł, trzeba jednak wystartować w konkursie. Czasu nie zostało wiele, bo termin składania wniosku upływa 24 października. Stąd wczorajsza nadzwyczajna sesja.
Projekt zakłada, że powstanie 14 kilometrów nowych kanałów deszczowych, 90 km zostanie poddanych renowacji, by zwiększyć ich przepustowość. Powstaną zbiorniki retencyjne.
Radni PiS przekonywali, że są za modernizacją kanalizacji deszczowej, ale za nową opłatą nie. - Nie wiemy, czy dostaniemy unijne środki, a i tak przemycamy podatek deszczowy - stwierdził radny Rafał Piasecki.
- Możemy oczywiście udawać, że problemu nie ma i pozwolić, by woda nadal zalewała miasto, ale ja nie lubię chować głowy w piasek - wyjaśniał prezydent Bruski.