Robić zakupy w zaufanych składnicach, płacić kiedy towar jest już w piwnicy i uważać na kamień w worku - to rady dla wszystkich, którzy już teraz zaopatrują się w opał na zimę.
<!** Image 3 align=none alt="Image 178043" sub="Skład węgla Factum przy Grunwaldzkiej. Z usług obwoźnych sprzedawców lepiej nie korzystać. Fot. T. Markowski">Do redakcji „Expressu” zgłosił się mężczyzna, którego babcia i ciocia padły ofiarą oszustów węglowych. - Domofonem zadzwonił facet mówiąc, że przyjechał z zamówieniem, a ze względu na remont ul. Gdańskiej zaparkował auto nieco dalej. Skasował należne 650 złotych, pogadał trochę ze śląskim akcentem, obiecał, że za chwilę wyładuje wszystko i tyle go widzieliśmy. Babcia została bez pieniędzy i bez węgla. Zanim jeszcze się zorientowałem, że zostaliśmy oszukani, widziałem, jak on i jego kolega kręcili się po ulicach Śródmieścia - ostrzega pan Tomasz.
Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Podejrzewa, że naciągacze podszywają się pod pracowników jednej ze składnic w Białych Błotach. - Z relacji poszkodowanych wynika, że pojawiają się tam, gdzie zamówienie zostało wcześniej złożone - wyjaśnia Maciej Daszkiewicz z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
<!** reklama>
Trudno powiedzieć, czy przechwytują zlecenia czy wykorzystują fakt, że właśnie teraz ludzie masowo robią zapasy opału na zimę i nietrudno trafić na łatwowiernego klienta...
- Słyszy się różne historie. Są tacy, którzy kupują w składach dwie tony, a potrafią sprzedać cztery. Dlatego lepiej unikać obwoźnych sprzedawców - mówi Cezary Lewandowski, który pracuje w składzie drewna i opału przy ul. Fordońskiej.
Nieuczciwi handlarze mają kilka sposobów na kantowanie tonażu - regulują wagi, korzystają z koszy z podwójnym dnem, które są specjalnie obciążone albo zwyczajnie żerują na nieuwadze klienta. Podobno opowieści o zamoczonym węglu można schować między bajki, bo tylko miał, a nie granulat przyjmuje wilgoć.
Każdy, kto pali w piecu wie, że można się też naciąć na węglu gorszej jakości. - Większość składnic w Bydgoszczy handluje węglem z Rosji, ale nie wszystkie o tym informują - zauważa Mirosław Mazurewicz, prezes bydgoskiej spółki Factum, która jest dealerem Kompanii Węglowej - W rosyjskim opale trafia się kamień, bo w przeciwieństwie do rodzimego ten węgiel nie przechodzi sortu. Oddziela się tylko poszczególne granulaty - groszek, orzech i kostkę, ale nie wybiera się kamienia. Wielu klientów nacięło się już za rosyjskim węglu i nie chcą go kupować. Można to łatwo wykryć. Wystarczy się przypatrzeć.
Trefny bywa też ekogroszek. - Sprowadza się go najczęściej z Czech i jest mniej kaloryczny. Trzeba też uważać na mieszanki - wyjaśnia Cezary Lewandowski.
Naszą czujność powinny budzić ceny - zbyt niskie są podejrzane. W porównaniu z ubiegłym rokiem w nadchodzącym sezonie grzewczym ceny opału wzrosły średnio o 100 złotych. I tak za tonę rosyjskiego orzecha zapłacimy około 700 złotych, a kupując polski wydamy 750 złotych. Niektóre składnice handlują jeszcze zeszłorocznymi zapasami i sprzedają je po promocyjnych cenach - o 20-30 złotych taniej. Większa od orzecha kostka kosztuje średnio 780 złotych za tonę, a na groszek o mniejszej zawartości popiołu wydamy ok. 800 złotych.
