- Sama sobie winna jestem: mogłam zdecydować się na zakup tydzień wcześniej - pluje sobie w brodę bohaterka artykułu w dalszej jego części. A pracownik składu opałowego z rozbrajającą szczerością tłumaczy: - U konkurencji zabrakło wybranych rodzajów opału. Tak było przez dwa dni. Jedynie my oferowaliśmy szeroki wybór. Klienci zjeżdżali do nas wyjątkowo licznie. Normalne, że skoro towar deficytowy, a zainteresowanie ogromne, to jego cena wzrasta.
W głowie zaraz zapaliła mi się czerwona lampka. Alfabetem Morse’a lampka nadała: „Chłopie, jesteś w niemal identycznej sytuacji. Działaj natychmiast!”
Rzeczywiście, pierwszą tegoroczna tonę ekogroszku kupiłem pod koniec września. Z bolącym sercem wyjmowałem wtedy z portfela 980 złotych - tyle kazał mi zapłacić pan Krzysztof, właściciel składu. To w końcu było o 14 procent więcej niż zapłaciłem pod koniec poprzedniej zimy. - Jak pan możesz, to bierz pan więcej, bo cena będzie rosła - ostrzegł mnie wtedy pan Krzysztof. Nie posłuchałem go, podejrzewając, że dzięki takiej gadce chce jedynie więcej zarobić.
W piątek przed tygodniem za późno już było, by zareagować na czerwoną lampkę. Zrobiłem to nazajutrz, z samego rana, choć w kotłowni piętrzyło się jeszcze 12 worków z czarnym złotem, a więc przy jesiennej temperaturze zapas na dwa tygodnie. - Czy jest ekogroszek? - rzuciłem do słuchawki. - Jest - odpowiedział pan Krzysztof. - A po ile? - Po 1394, ale ta dostawa już mi się kończy…
Tym razem nie przyszło już mi do głowy, że pan Krzysztof podpuszcza mnie, by skłonić do zakupu. - To ja biorę od razu! - błyskawicznie uciąłem temat. Dopiero gdy zakończyłem rozmowę z szefem składu opałowego, włączyłem w telefonie kalkulator. Obliczyłem, że tym razem cena była wyższa niż ostatniej ubiegłej zimy o… 63 procent. A mimo to czułem zadowolenie. Było nie było, mieszkając w tym samym powiecie, zapłaciłem o 186 zł mniej niż bohaterka artykułu mojej redakcyjnej koleżanki.
I jeszcze raz wystukałem coś na kalkulatorze. Tym razem wynik nie sprawił mi najmniejszej satysfakcji. Obliczyłem mianowicie, ile ekogroszku miesięcznie mogłaby sprawić sobie moja żona za emeryturę nauczycielki, która 30 lat spędziła przy tablicy. Wyszło 1300 kg. Tyle zimą spalamy w jakieś półtora miesiąca. Ważne pytania: ile za ekogroszek zapłacimy tej zimy? Kiedy ceny opału dojdą do szczytu i jak wysoki ten szczyt będzie? Tego już pan Krzysztof ze składu opałowego nie potrafił mi powiedzieć.
Tydzień przed ubiciem opałowego „interesu życia” pierwszy raz w życiu miałem okazję zatankować auto benzyną w cenie powyżej szóstki. Dokładnie było to 6,02 zł i było to najtańsze paliwo na tej stacji. Parę dni później mój znajomy wrzucił do Internetu wypowiedź jednego z wysokich decydentów, który znalazł odpowiednią radę na skaczące ceny paliwa: „To trzeba mniej tankować!”
Ta jakże trafna i świadcząca o empatii nadawcy rada może przysłużyć się Bydgoskiemu Rowerowi Aglomeracyjnemu. Ostatnio bowiem nadeszły hiobowe wieści, że czas popularności miejskiego roweru minął i być może nie znajdzie się nowy chętny do zarządzania tym biznesem. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy ma być - zdaniem osoby, która analizowała niskie loty BRA - moda na… rowery. Bydgoszczanie tak je ponoć pokochali, że pokupowali sobie własne i z miejskich nie muszą już korzystać.
Taka diagnoza przekonuje mnie tylko częściowo. Moda na rower to także zachęta dla złodziei rowerów. A dobrego prywatnego roweru ciągle w centrum Bydgoszczy bezpiecznie nie zaparkujesz…
