W katalogu biur podróży wszystko jest piękne i tanie. Prawdy jednak trzeba szukać między wierszami.
- Wydawało mi się, że nie jestem naiwny. Wiedziałem, że oferta, którą znalazłem w katalogu biura podróży, jest podkolorowana. Ale bez przesady! W trakcie zakupu i już na miejscu, w Grecji, dosłownie wszystko odbiegało od tego, czego się spodziewałem - opowiada pan Maciej, inżynier w średnim wieku, który właśnie wrócił z rodziną z pierwszych w życiu zagranicznych wczasów.
Urząd na straży
- Takie opowieści są przesadzone - mówi pani Anna, pracownica jednego z największych sieciowych biur podróży. - W ciągu ostatnich kilku lat, zmieniała się konstrukcja umów, ze względu na liczne interwencje Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Touroperatorzy zdecydowanie bardziej dbają o to, by produkt był właściwie opisany.
<!** reklama>
Mimo to, należy pamiętać o kilku zasadach i z tak zwanym zrozumieniem czytać szczegóły oferty.
Biorąc do rąk katalog z kolorowymi fotkami atrakcyjnych miejsc wypoczynku, na początku sprawdzamy liczbę gwiazdek, które ma hotel. Hotele dwugwiazdkowe są adresowane do bardzo niewymagających turystów. Przyzwoity standard zaczyna się od trzech gwiazdek, ale uwaga! Każdy kraj ma swoją kategoryzację, zatem trzy gwiazdki w Grecji (które zresztą tam zastępowane są literami), nie muszą być tożsame z polskimi. W takich krajach jak Tunezja, Egipt czy nawet Turcja, od razu można odjąć jedną - dwie od podawanych w katalogu jako „kategoria lokalna”, by mieć właściwe pojęcie o standardzie (i wtedy arcyatrakcyjna cena wyjazdu do Turcji z pełnym wyżywieniem, znajdzie swoje wyjaśnienie). Z tego powodu często biura podróży stosują swoje oznaczenia - własną liczbę palemek, słoneczek itp.
<!** Image 2 alt="Image 174659" sub="Katalogi biur podróży obiecują niezwykle barwny wypoczynek. Do oferty należy podchodzić jednak z chłodną głową
Fot. Tymon Markowski">
Trzeba pamiętać o tym, że hiszpańskie (zwłaszcza!) czy tureckie hotele są bardzo często wieżowcami, o setkach pokoi. Warto wziąć pod uwagę, że baseny przy nich są zwykle malutkie (istniejące tylko symbolicznie, po to, by spełnić wymogi pod kolejną gwiazdkę). Zdjęcie w katalogu na pewno będzie zrobione pod takim kątem, że mikroskopijne kąpielisko będzie się wydawało większe niż w istocie. Na miejscu zaś nie będzie można się do niego dopchać (w molochach, nastawionych na tysiące turystów, będziemy mieli też kłopot ze znalezieniem czystego stolika, może też być kłopot z uzupełnianiem jedzenia, co jest ważne dla śpiochów).
Prawie każde zdjęcie pokoju w katalogu sugeruje widok na morze. Czytajmy uważnie, czy nie jest to tzw. boczny widok (pod ograniczonym kątem). Niemal zawsze za widok na wodę przed hotelem trzeba dodatkowo zapłacić.
Dla rodzin z dziećmi istotne są place zabaw i animacje. W katalogu musi to być napisane - podobnie jak to, że łóżko dostawione dla nastolatka jest typu polowego (a za łóżeczko dla najmłodszych dzieci należy extra płacić). Seniorów i osoby niepełnosprawne powinna zainteresować informacja, czy hotel ma dla nich specjalne udogodnienia (pod tym kątem sprawdźmy też nie tylko windy, ale i dostęp do hotelu. Może być położony wysoko - to charakterystyczne dla wschodu Sycylii czy południa Porugalii - i do plaży, ale i do pokoju czasem trzeba pokonać ponad sto schodów). Szukajmy informacji o rodzaju plaży - nie będziemy wówczas rozczarowani, że w Chorwacji są one zalane betonem. Ważne jest też, czego spodziewamy się po wyżywieniu. Informacja, że śniadanie jest kontynentalne, rozczaruje łasuchów i tych, którzy myślą, że soki z dystrybutora dorównują smakiem sklepowym. Można trafić i gorzej - czy warto kupić opcję BB (nocleg i śniadanie) we Włoszech, skoro na śniadanie dostaniemy tylko słodkiego rogalika (typu „7 days”) i filiżankę kawy? Czy wiemy, że przy wykupieniu HB (śniadania i obiadokolacje), trzeba sprawdzić, czy jest to wybór z menu (2-3 zestawy, kiepsko) czy bufet? Pamiętajmy, że niemal zawsze zapłacimy za sok, wino czy piwo do takiego posiłku.
Warto pytać
- W dobie ogólnego dostępu do Internetu, warto porównać katalog ze stroną hotelu czy opiniami innych turystów - podpowiada pani Ania. - Katalog to forma marketingu. Wiadomo, że nie znajdziemy w nim wielu informacji o rzeczach uznawanych za niedogodności: budowa tuż obok obiektu, 5 kilometrów do najbliższego sklepu czy przystanku autobusowego. Przy ofertach last minute, touroperatorzy często zastrzegają prawo do zakwaterowania w hotelu „podobnym” do wybranego. Musi to być hotel spełniający dokładnie takie same standardy jak wybrany (200 m do plaży = 200m do plaży, 4* = 4* itp.). Warto zawsze pytać o dokładne warunki ubezpieczenia. Możemy się natknąć na różną interpretację zbliżonych punktów umowy. Np. przy ubezpieczeniu od kosztów rezygnacji - ze względu na chorobę kogoś z rodziny: kto jest rodziną, a kto już nie? Zapytajmy o przepisy i zwyczaje lokalne. Nie zawsze katalog informuje, że na miejscu trzeba wykupić wizę, zapłacić opłatę klimatyczną. Należy dopytywać zawsze o prawidłowość haseł reklamowych - jeżeli oferta zimowa ma „skipass w cenie”, to czy na pewno jest on w terminie, który wybraliśmy na swoje wakacje
Osobna kwestia to koszt. Podawane w reklamach zachęcające informacje, że wybierzemy się dokądś „od” (np. 800 zł za tydzień), zawsze oznacza ofertę prawie nierealną. Bo to może być tydzień w kwietniu, bez dodatkowego wyżywienia, bez opłat (lotniskowych, paliwowych), w hotelu położonym skrajnie daleko nie tylko od plaży, ale i miasteczka, a nawet przystanku autobusowego.
