W szpitalu w Wąbrzeźnie nie zbadano gorączkującego dziecka, ale wyrzucono je z budynku szpitala?
Do wspomnianej sytuacji miało dojść 25 sierpnia. Zgodnie z relacją matki, piętnastomiesięczne dziecko przez cały dzień miało temperaturę w granicach 38-39 stopni Celsjusza. Lekarz rodzinny, udzielając porady telefonicznej, radził obserwować dziecko i dzwonić, gdy pojawią się dodatkowe objawy. Temperatura dziecka zmniejszała się po lekach przeciwgorączkowych na około pół godziny, po czym ponownie rosła, do tego momentu, że wyniosła aż 39,5 stopnia Celsjusza. Wtedy matka dziecka postanowiła pojechać do szpitala.
W Nowym Szpitalu w Wąbrzeźnie z dzieckiem pojawiła się ok. g. 22. W szpitalu jedna z pracownic (prawdopodobnie pielęgniarka lub salowa) powiedziała matce dziecka, że lekarza nie ma, bo jest na kwarantannie, ale nawet gdyby był, to by dziecka nie zbadał, bo dziecko ma objawy zarażenia koronawirusem. Na tym nie koniec - pani ta, pracownica wąbrzeskiego szpitala kazała zasłonić dziecku usta, a następnie miała wyrzucić matkę z dzieckiem z budynku.
Kolejno, zgodnie z relacją matki, ok. g. 1 w nocy z 25 na 26 sierpnia do domu tej rodziny przyjechała karetka, która przetransportowała dziecko do szpitala w Grudziądzu. Tam okazało się, że gdyby gorączka jeszcze dłużej się utrzymywała, mogłaby zabić piętnastomiesięcznego malucha. Na szczęście, w grudziądzkim szpitalu dziecko natychmiast otrzymało dożylnie antybiotyk.
Co jeszcze bardziej szokuje, matka jadąc do szpitala w Grudziądzu karetką usłyszała od ratownika medycznego, że lekarz w Nowym Szpitalu w Wąbrzeźnie jednak przyjmuje i ma dyżur.
Przeczytaj także:
Szpital w Wąbrzeźnie wyjaśnia sytuację nieudzielenia pomocy dziecku
O komentarz oraz informacje, w jaki sposób dyrekcja szpitala odnosi się do tej sytuacji poprosiliśmy Nowy Szpital w Wąbrzeźnie. Zapytaliśmy m.in. o to, czy szpital ma wiedzę o tej sytuacji, czy podjęte działania przez pielęgniarkę i lekarza były zgodne z wytycznymi czy może jednak osoby te postąpiły niezgodnie z procedurami, a w związku z tym, czy i jakie poniosą konsekwencje.
Sprawa jest znana zarządowi. Wyjaśniamy to
- przekazała nam Marta Pióro, rzecznik prasowy Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie.
