Za ruinę po Zarządzie Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej przy ul. Fordońskiej 120 miasto chce dostać ponad 3,5 miliona złotych. Budynek jest spięty stalowymi klamrami od lat, bo inaczej by się rozsypał. Chętnych na zakup nie ma.
Po raz dziewiąty nie wyszła także sprzedaż lodowiska i obiektu byłego Torbydu. - Nie ma żadnego zainteresowania - przyznaje Maria Drabowicz, dyrektor wydziału Mienia i Geodezji Urzędu Miasta Bydgoszczy. Ratusz chce za niego dostać ponad 9 mln zł. Jak pokazują ostatnie przetargi, to nierealna cena.
Sprzedaż miejskiego majątku idzie kiepsko. W ubiegłym roku miasto sprzedało tylko czternaście działek budowlanych za 250 tys. zł. Tymczasem w tegorocznym budżecie miasta władze zapisały, że za sprzedaż miejskich nieruchomości dostaną ponad 53 miliony złotych. W ubiegłym roku była to kwota zaledwie… 19 mln zł. Tegoroczny budżet ma być podstawą do zdobywania unijnych dotacji. - Różnica jest wyjątkowo duża, wygląda to oczywiście na tzw. księgowość kreatywną, którą uprawiają pan skarbnik i prezydent miasta - mówi Piotr Król, szef klubu radnych PiS.
- Musiałby stać się cud, żeby można było ściągnąć taką kwotę ze sprzedaży nieruchomości - mówi Jacek Bukowski, przewodniczący klubu radnych SLD. - Przypadek Torbydu pokazuje, że sprzedanie miejskiego majątku nie jest łatwe.
Jak to możliwe, że w tegorocznej miejskiej kasie założono wzrost wpływów o ponad 200 procent? Niedawno podczas sesji Rady Miasta rajcom przedstawiono wyniki sprzedaży miejskiego majątku. Duża część działek od 2008 roku nie została sprzedana. Po prostu nie ma na nie chętnych. Bardzo wielu kupców wycofuje się z umów.
- Mamy w założeniu sprzedaż 11 obiektów, wartych 9 mln zł oraz 9 wartych 18 mln - mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik miasta. - Poza tym w grę wchodzą komunalne lokale mieszkalne. Ponad 23 mln zł to tereny, które pozyskamy ze skarbu państwa…